historyk idei, socjolog, publicysta, redaktor kwartalnika „Christianitas”.
Z ks. prof. Andrzejem Zwolińskim rozmawia Tomasz Rowiński
-- W jaki sposób doszło do zbliżenia tematyki ufologicznej, gnozy technologicznej i religijnej?
W pewnym momencie – poza samym skrótem UFO – zaczęto używać określeń typu: „Obcy” (Aliens), „Humanoidzi”, „ET”, „Cywilizacje Pozaziemskie” czy „Kosmici” – poszerzając w ten sposób zakres treści kojarzonych z UFO, a więc ułatwiając kolejne nadinterpretacje. Włączono też UFO w zbiór analiz tzw. zjawisk paranormalnych – dostępnych tylko wybranym i naznaczonym. Same tego typu sformułowania skłaniają do skojarzeń religijnych. Wszystkie te zabiegi miały zachwiać podstawowymi twierdzeniami i otworzyć ludzi na percepcję tego, co niewidzialne i obce.
UFO zaistniało w kulturze także jako nowy sposób mediumicznego czy paranormalnego kontaktu z „wyższym światem”, który otwiera ludzi na niezrozumiałe dla nich siły. Jest odmianą okultyzmu. Literatura i kultura ufologiczna w swych najistotniejszych przejawach jest sposobem werbowania zwolenników okultystycznych praktyk, a także osób o słabej tożsamości duchowej, oraz zapraszaniem ich do iluzji poznania najnowszej technologicznej gnozy, do rzekomo nieznanych dróg poznawania. W ramach tych nowych możliwości „wybranym” obiecuje się dostęp do nieznanych innym danych, doświadczeń i wyjaśnień rzeczywistości materialnej, a także duchowej.
Pełny tekst wywiadu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Z Dariuszem Pietrkiem, dyrektorem Śląskiego Centrum Informacji o Sektach i Grupach Psychomanipulacyjnych, rozmawia Tomasz Rowiński
-- Jak to się stało, że zajął się Pan problemem sekt?
Zostałem katolikiem w dwudziestym roku życia, czyli w Kościele jestem dopiero od dwudziestu ośmiu lat. Zanim to się stało, przez pięć lat praktykowałem buddyzm zen, a przez trzy lata zajmowałem się okultyzmem, chiromancją, tarotem i tego typu rzeczami. Chrześcijaństwo poznawałem dzięki werbistom, szczególnie dzięki ks. Bogdanowi Dubieńczukowi SVD, oraz – paradoksalnie – Świadkom Jehowy, którzy mieli we mnie po prostu osobę do rozmowy. Tak się zaczęła moja droga do Boga. To był dość długi proces.
W 1991 roku zacząłem jeździć do Niepokalanowa na spotkania stowarzyszenia Effata, zajmującego się sektami. Nowy proboszcz mojej parafii św. Józefa w Chorzowie zaproponował mi prowadzenie punktu informacyjnego na temat sekt i nowych ruchów religijnych. Stało się tak głównie z racji mojego doświadczenia z buddyzmem i okultyzmem. Proboszcz po prostu mi w tej kwestii zaufał. Po pewnym czasie dostałem propozycję przeniesienia się do Katolickiego Centrum Edukacji Młodzieży „Kana” w Katowicach. Po szesnastu latach postanowiłem przenieść Śląskie Centrum Informacji o Sektach do Stowarzyszenia na Rzecz Rodziny w Chorzowie, gdzie na razie funkcjonuje.
-- Jak wygląda dynamika działalności sekt w Polsce? Czy to zagrożenie wzrasta, czy maleje?
Po otwarciu granic Polski na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zaczęły zjeżdżać do nas różnego rodzaju dziwne grupy, np. związane z hinduizmem i innymi egzotycznymi doktrynami. Czasem to, co głosiły, było wręcz śmieszne. Różniły się m.in. ilością członków. Bywało tak, że przyjeżdżało siedem osób w takiej grupie, a bywało, że piętnaście, czyli dokładnie tyle, ile było potrzebnych do zarejestrowania związku wyznaniowego. Około roku 1996 rozpoczęła się w Polsce moda na okultyzm i satanizm. Zalała kraj wzdłuż i wszerz. Popularność satanizmu utrzymywała się do mniej więcej 2002 roku. W 1999 roku w Rudzie Śląskiej miał miejsce bardzo brutalny mord satanistyczny. Grzegorz Fels i ja byliśmy w zasadzie jedynymi na Śląsku osobami, które wiedziały coś o samym satanizmie. Współpracowałem wtedy przy sprawie z Centralnym Biurem Śledczym.
Wszystkie inne sekty zeszły w tamtym czasie na plan drugi, bo mówiono tylko o satanistach. Byłem wtedy jedną z nielicznych osób w kraju, która się tym zajmowała. Nawiasem mówiąc, dziś także jestem jedną z nielicznych osób zaangażowanych jeszcze w kwestię zagrożenia sektami, okultyzmem i satanizmem.
Pełny tekst wywiadu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Często spotkać można opinię, że rewolucja we Francji w XVIII wieku nie była antychrześcijańska, ale antyfeudalna, czyli skierowana przede wszystkich przeciw bardzo wąskiej grupie arystokracji, która dzierżyła ogromne przywileje polityczne. Z tym poglądem można się zgodzić tylko częściowo... Bo czym innym są oczekiwania tłumu, a czym innym intencje rewolucyjnych ideologów.
Rewolucja społeczna trwała we Francji przez cały wiek XVIII, kiedy to stan trzeci (chłopi i mieszczanie – stanowili ok. 99% społeczeństwa francuskiego) bogacił się i zyskiwał znaczenie oraz siłę, zwłaszcza ekonomiczną, ale równocześnie był całkowicie pozbawiony znaczenia politycznego. W roku 1789 dokonało się polityczne podsumowanie wcześniejszych wydarzeń. Można zatem sądzić, że zmiany w życiu politycznym Francji były niemal nieuniknione, jednak z pewnością
nie było nieuniknione ścięcie króla i dewastacja dotychczasowej kultury tego kraju. Lepiej zdamy sobie z tego sprawę, gdy przyjrzymy się okresowi monarchii burżuazyjnej, który nastąpił w czasach restauracji aż do śmierci króla Ludwika Filipa.
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Żyjemy w świecie postępującej sekularyzacji, w którym dominuje przekonanie o zanikaniu religii i nie do końca rzeczywistym charakterze sfery duchowej. To także świat, w którym krytyce poddawane są normy moralne, a coraz powszechniejsze staje się przekonanie o niemożności wytyczenia granicy między dobrem a złem. W oczach tego świata posługa księży egzorcystów wydaje się być szczytem obskurantyzmu i zacofania.
Rozum sekularny wypracował dwie postawy wobec zagadnienia negatywnego wpływu świata duchowego – albo negacja, czyli sprowadzanie problemów opętania
do kwestii zabobonu, albo medykalizacja, czyli ograniczenie ich jedynie do diagnozy psychiatrycznej i psychologicznej. To dwie bliźniacze skrajności.
Większym niebezpieczeństwem niż nieuzasadniony lęk czy obojętność wydaje się być lekceważenie podstawowej rzeczywistości duchowej, jakiej każdy doświadcza, czyli pokusy. Jest ona chlebem powszednim w świecie duchowych zagrożeń. Nadmierna egzaltacja lub lekceważenie rzeczywistości to prosta droga na duchowe manowce – ta prawda znana jest z dzieł mistrzów duchowości od początku chrześcijaństwa. Dostrzegali ją nawet niektórzy pogańscy myśliciele wcześniejszych epok.
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
O tym, że Planned Parenthood wstydzi się swojej założycielki, mówią nam proste dane. Zdaniem amerykańskiego krytyka twórczości Sanger, filozofa Beniamina Wikera – nie dość, że nie można przez stronę organizacji zakupić ani zapoznać się z najważniejszą książką Sanger „The Pivot of Civilisation”, to jeszcze znajdujemy tam swego rodzaju tłumaczenie się: Sanger była jednym z liderów amerykańskiego ruchu eugenicznego. Dziś eugenika – przynajmniej teoretycznie – została napiętnowana, jednak działacze Planned Parenthood dobrze wyczuwają kłopotliwość poglądów swojej założycielki...
całość artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta