Grudzień 2012 roku przez wielu zapowiadany jest jako wyjątkowy. Niektórzy ostrzegają, że czas się kończy, ktoś zaplanował jego kres właśnie teraz.
Pewni możemy być tylko jednego, że opatrzność Boża nad nami czuwa. Pan Bóg zaufał nam do tego stopnia, że w nasze ręce złożył nasze życie, a w wielu wypadkach również życie naszych bliskich. To wystarczający powód, by ten grudzień 2012 roku uczynić wyjątkowym. I nie dlatego, że ktoś zapowiada koniec świata, ale dlatego, że dzięki każdemu z nas wielu ludzi może dostrzec prawdziwy sens świąt Bożego Narodzenia. Czas przygotowania do Narodzin Chrystusa może i powinien być czasem przygotowania do nowego, lepszego życia. A to przecież my o nim decydujemy.
Nasz uśmiech, otwartość, uwaga, szczere współczucie, drobna pomoc czy wreszcie dobroć, która jest w nas, będzie owocować nowym, lepszym światem, bo musi nastąpić przebiegunowanie serc i umysłów. Życzymy wszystkim, by byli siewcami radości i pokoju, światła i dobroci, która pochodzi od Nowonarodzonej Dzieciny. Opieka Maryi niech towarzyszy nam i naszym bliskim.
Wydawca i Redakcja
Miesięcznika Egzorcysta
Więcej materiałów w drukowanej wersji "Miesięcznika Egzorcysta", którą można kupić w naszym sklepie.
Coraz bardziej popularna staje się modlitwa różańcowa w postaci Nowenny Pompejańskiej. Polega ona na odmawianiu codziennie całego Różańca (tradycyjnie trzech lub czterech części) przez 54 dni. Pierwsza jej część (27 dni) ma charakter błagalny, druga – dziękczynny. Nowenna zdobyła sobie przydomek „modlitwy nie do odparcia”. Ma to oddawać jej wprost niebywałą skuteczność, co potwierdzają liczne świadectwa. Modlitwa ta nie jest łatwa, bo wymaga wielkiej dyscypliny i konsekwencji. Jednak, jak potwierdzają liczne osoby, wciąga – do tego stopnia, że staje się stałą, codzienną i ochoczo wykonywaną czynnością.
Nasze modlitwy na ogół są modlitwami błagalnymi. Zawsze Boga o coś prosimy, dziękować często zapominamy. Podobnie też pojmujemy skuteczność modlitwy – ograniczamy ją do „efektów” uproszenia Boga o coś. Jednak skuteczność modlitwy to dużo więcej niż „pozytywny” wynik naszej prośby. Skuteczność rozumiana jako uproszenie nie jest celem samym w sobie, jest raczej jednym z elementów prawdziwego modlitewnego życia. Modlitwa w swej istocie ma przybliżać ku Bogu i prowadzić do życia w Jego obecności. Wtedy można prosić o wszystko, oby godziwe. Brat syna marnotrawnego byłby dobrym przykładem tej sytuacji. Przebywa w domu swego ojca jako współwłaściciel i dziedzic ojcowskich dóbr – i to właśnie jest istotą i celem. Oczywiście, nie ma żadnego problemu, by czasem urządzić sobie imprezę z przyjaciółmi, rzecz jasna w granicach rozsądku.
Bóg nigdy nie odsyła z niczym, ponieważ będąc Miłością, chce ciągle dawać ludziom to, co dla nich najlepsze. Jeśli czasem jakaś konkretna prośba się nie ziści, to jeszcze nie wynika z tego, że nie zostaliśmy wysłuchani. Może wtedy Bóg daje nam coś o wiele lepszego i korzystniejszego, czego w tym momencie nie rozumiemy? Bóg zawsze daje więcej niż człowiek prosi.
Artur Winiarczyk, Redaktor Naczelny
W Krasnobrodzie jest Ksiądz egzorcystą i kustoszem sanktuarium. Czy także na tych terenach mocno związanych z Kościołem egzorcysta ma dużo pracy?
Pełnię posługę egzorcysty od 2001 r. Na brak pracy nie narzekam. W naszym rejonie jest wiele przypadków dręczeń, związanych z łamaniem pierwszego przykazania: bioenergoterapia, wróżki, gusła, wywoływanie duchów, przekleństwa. Myślę, że np. gusła to jeszcze pozostałość po czasach pogańskich. Bywają w niektórych miejscowościach osoby, o których sąsiedzi mówią, że mają do czynienia ze złem. Lękają się ich. Jak ma się czuć gospodarz, gdy wczesnym rankiem znajduje w bramie wjazdowej palącą się świecę złamaną w tylu miejscach, ile osób mieszka w jego domu?
Czary, miejsca nawiedzone?
Bywałem w domach, gdzie podrzucano zaczarowane przedmioty: jajka, kości, sznurki. W ogródkach wykopywano bochenki chleba. To powodowało – jak twierdzą mieszkańcy – komplikacje w ich życiu, że nic im nie wychodzi, ciągłe kłótnie, choroby. To są maleficja, „czynienie zła”, to odwrotność czynów miłości i błogosławieństw.
Pełny tekst wywiadu w wydaniu papierowym miesięcznika "Egzorcysta"
Co współcześnie stanowi największe zagrożenie dla chrześcijanina?
Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. W Apokalipsie św. Jana czytamy: _Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ty bowiem mówisz: „Jestem bogaty”, i „wzbogaciłem się”, i „niczego mi nie potrzeba”, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi (Ap 3, 15-17). Są to mocne słowa, które jednak pokazują, jak wielkim zagrożeniem jest letniość. Ciągle wielu chrześcijan praktykuje religijność pozbawioną żywej wiary w Boga. Chodzą do kościoła, ale Bóg często jest tylko dodatkiem w ich życiu. To wydaje mi się wielkim zagrożeniem.
Czy coś jeszcze?
Oprócz ignorancji religijnej także brak wiary w Boga i diabła, świadome – czy też nie – wchodzenie w okultyzm, wreszcie rozwiązłość seksualna w szerokim znaczeniu.
pełny tekst wywiadu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Niedawno, podczas cotygodniowego spotkania ze wspólnotą im. bł. Jana Pawła II, którą prowadzę w Rzymie, przyszła do mnie starsza kobieta i poprosiła o modlitwę. Od dłuższego czasu korzystała z posługi znanego na całym świecie egzorcysty, ks. Gabriele’a Amortha.
Przeklęta przed narodzeniem
Zaraz po rozpoczęciu modlitwy wydała z siebie okrzyk o takiej barwie głosu, której człowiek sam z siebie wydać nie może. W tej samej chwili drzwi od zakrystii zatrzasnęły się z wielkim hukiem. Nie przestałem jednak modlić się nad nią, pomimo że demonstrowała ogromną siłę, zmieniał się jej wyraz twarzy, a także oczy. Jak zawsze w takich sytuacjach, bardzo prosiłem o pomoc Matkę Bożą. Po modlitwie kobieta czuła się dużo lepiej, ale powiedziała, że chciałaby przychodzić na nasze modlitewne spotkania, ponieważ – jak to określiła – jest wyjątkowym przypadkiem.
Jej matka przeklęła ją w okresie płodowym. Przez kilka lat korzystała z egzorcyzmów, które odprawiał nad nią ks. Amorth, i została całkowicie uwolniona. Jednak po wielu latach, jak przyznała, zły duch do niej wrócił. Ale nie ujawnia swego imienia. Zdaniem Amortha jest to „duch milczący”. Ksiądz Amorth wysłał ją do mnie, gdyż uczestnictwo w odprawianych modlitwach przynosi jej na jakiś czas dużą ulgę. Zły duch jest obecny, lecz jej nie dręczy. Dlaczego tak się dzieje? Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Jezus uwalniał od złego ducha albo kazał mu milczeć. Wydaje się, że dla niektórych modlitwa wspólnotowa przed Najświętszym Sakramentem, połączona z modlitwą o uwolnienie, jest jak Chrystusowe słowo: „milcz!”. Człowiek nie zostaje uwolniony całkowicie, ale dzięki modlitwie lżej mu dźwigać krzyż, jakim jest noszenie w sobie demona.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Wszystko stało się w Medjugorie. Pojechałem tam z grupą przyjaciół. Nie byłem jeszcze wtedy księdzem, ale uczyłem religii, a jednocześnie byłem trenerem karate. Moja rodzina jest bardzo wierząca i religijna, a ja nigdy nie zrezygnowałem z fundamentu, jaki stanowi katolicyzm. Bardzo ważne dla mnie było szukanie prawdziwego doświadczenia duchowego, więc zacząłem uczestniczyć w seminariach Odnowy w Duchu Świętym. Ksiądz, który je prowadził, zorganizował właśnie ten wyjazd do Medjugorie, w którym uczestniczyłem. Tam przeżyłem wielki wstrząs duchowy – na tyle silny, że zakwestionował 15 lat doświadczeń, będących połączeniem chrześcijaństwa i duchowości zen.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Problem leży nie w samym sporcie, tylko w tym, co za nim stoi. Tak jak w przypadku innych zagrożeń duchowych, wszystko dotyczy pierwszego przykazania. Jak sport może odnosić się do pierwszego przykazania? W sposób bardzo istotny. Wschodnie sporty walki wyrastają z pewnej kultury, filozofii. Wschód nie oddziela ducha od ciała, duchowości od codzienności. Nie rozumie tego rozdziału. Taekwondo, narodowy sport Korei, ma za podbudowę filozofię, która mówi, że w kosmosie jest równowaga sił dobra i zła. W każdym dobru jest domieszka zła i w każdym złu domieszka dobra. Energie dobra i zła ścierają się w świecie i równoważą.
Ja to zrozumiałem dokładnie dopiero wtedy, kiedy zostałem księdzem. Pewnego dnia wróciłem z Częstochowy z kursu modlitwy wstawienniczej prowadzonego przez ks. dr. Włodzimierza Cyrana. Wszedłem do mojej celi zakonnej i pierwsze, co zobaczyłem, to symbole ying yang na certyfikacie na pierwszy dan, który sobie powiesiłem obok błogosławieństwa papieskiego. W tym momencie uświadomiłem sobie, że przez 10 lat, wchodząc na salę treningową, nie robiłem znaku krzyża, tylko wykonywałem obowiązkowy ukłon przed symbolem ying yang. Tym samym oddawałem cześć pewnej filozofii, religii, duchowości, a co za tym idzie – identyfikowałem się z nią. Nie da się tego pogodzić z ewangelią mówiącą o Chrystusie, który pokonał zło. Nie ma równowagi we wszechświecie, Jezus zmiażdżył zło. Nie ma kropli dobra w Złym, nie ma kropli zła w Duchu Świętym. Jest to więc bałwochwalstwo, grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu...
całość wywiadu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Spotkanie to było odpowiedzią na pytanie, czy dzisiaj potrzebne są egzorcyzmy. Tak, to konieczna posługa, sprawował ją bowiem sam Namiestnik Chrystusa! Msza św. koncelebrowana z Ojcem Świętym dała nowe światło – jakże ważne! W Eucharystii tkwi cała moc Kościoła, jest ona najgłębszym źródłem uwolnienia i uzdrowienia nękanego człowieka.
Audiencja generalna (19 lutego)
Aula Pawła VI wypełniona po brzegi. Gdy o godz. 10.30 na platformie ukazuje się biała postać Jana Pawła II, wszystkich ogarnia wzruszenie i wielka radość! W katechezie Ojciec Święty rozważa „Kantyk Trzech Młodzieńców”, którzy wychwalają Boga w czasie prześladowania. Przy powitaniu pielgrzymów wymieniono także naszą pielgrzymkę księży egzorcystów z Polski. Po audiencji, dzięki życzliwości o. Konrada Hejmo OP, przechodzimy na podium. Do fotografii stajemy przy fotelu Ojca Świętego, który jest bardzo spokojny, choć zmęczony, bo całkowicie oddany służbie Kościołowi. Przed odejściem mogliśmy jeszcze uklęknąć przed Nim i ucałować pierścień Rybaka.
Msza w kaplicy papieskiej (21 lutego)
Pomimo że od środy nie dawano nam szansy na osobne spotkania z Ojcem Świętym, to w głębi naszych serc była nadzieja. Gdy poprzedniego dnia wieczorem ks. Franciszek Płonka, kolega seminaryjny biskupa Stanisława Dziwisza, ponownie do niego zadzwonił, usłyszał w odpowiedzi: Widzę, że jesteście uparci – przyjdźcie jutro!
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Częstą reakcją na tę trudną perspektywę oczyszczenia jest jej odrzucenie. Biskup z Hippony, św. Augustyn, przestrzegał jednak swoich wiernych przed takim powierzchownym podejściem. Każdy biskup mógłby dzisiaj powtórzyć jego słowa: Być może zatracasz się w nadziei? Czym jest zatracenie się w nadziei? Wtedy mówisz w swoim sercu: „Bóg jest dobry. Bóg jest miłosierny. Przebacza wszystko. Nie odpłaca złem za zło!”. Posłuchaj więc, co mówi apostoł: „Nie wiesz, że cierpliwość Boga chce nas doprowadzić do żalu za grzechy?”.
Fałszywa nadzieja i pokładanie ufności w „tanim miłosierdziu” obrażają Świętość i Dobroć Chrystusa-Boga, który ofiarował Siebie dla wybawienia dusz od piekła i oszczędzania im cierpień w czyśćcu. Postawa powierzchowności, wygodna miłość, pycha i brak skruchy bardzo pogarszają sytuację i wydłużają oczyszczanie w czyśćcu. Ostatecznie bowiem każda dusza stanie twarzą w twarz z rzeczywistością życia po śmierci. Spojrzenie prawdzie w oczy jest dużo bardziej rozsądne i krzepiące niż tłumienie myśli o „dniu Sądu Ostatecznego” i jego konsekwencjach poprzez płytki optymizm, który tak naprawdę gardzi Bożą łaską. Niefrasobliwy chrześcijanin, który nie chce skończyć z samooszukiwaniem się „automatycznym Bożym przebaczeniem” ani wyrazić skruchy, ryzykuje znalezieniem się w sytuacji, o której pisze św. Faustyna Kowalska.
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji miesięcznika "Egzorcysta"
Lata 1914 -15 zaznaczone są w życiu duchowym ojca Pio kulminacją nocy ciemnej. Jest to metaforyczne pojęcie (św. Jan od Krzyża) odnoszące się do trudnego etapu
oczyszczania duszy na drodze jej doskonalenia się aż do zjednoczenia z Bogiem. Doświadczając tego, zakonnik pisze do swego ojca duchownego (1915 r.):
Walka z piekłem doszła do punktu, w którym nie można już iść naprzód. (…) Czuję, że zaczyna mi brakować ziemi pod nogami, moje siły słabną. Umieram i w każdej chwili mojego życia smakuję wszystkich śmierci naraz... (…) Jestem przerażony wobec zastępów nieprzyjacielskich, czuję się jakby już zmiażdżony przez moce
piekielne (…). Mój duch od wielu dni jest pogrążony w najgęstszych ciemnościach. Jestem w najwyższym stopniu niezdolny czynić dobro, jestem w skrajnym opuszczeniu. Bluźniercze myśli ciągle chodzą mi po głowie, a jeszcze bardziej podszepty, niewierność i niewiara... Zły duch nieprzerwanie wrzeszczy i wyje wokół mojej biednej woli.
W tym stanie nie robię nic, tylko z mocną stanowczością, choć bez uczucia, powtarzam: „Niech żyje Jezus. Ja wierzę...”. Ale kto może ocenić, jak wypowiadam te święte słowa? Wypowiadam je z nieśmiałością, bez siły i bez odwagi, i muszę do tego użyć wielkiej przemocy wobec siebie. Najgęstsze ciemności panują...
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji miesięcznika "Egzorcysta"