Tak naprawdę nigdy nie wierzyłam we wróżki i jasnowidzów, aż do pewnego momentu… Otóż kiedy zdałam maturę, towarzyszyłam koleżance, która składała dokumenty na studia. Poszłyśmy wówczas do wróżki. Z ciekawości zapytałam, czy mogłabym posłuchać tego, co przepowiada. Zaskoczyło mnie to, że kobieta mówiła o mojej koleżance tak, jakby ją znała.
Od tamtej chwili wiele razy chodziłam do wróżek, traktowałam to jak wizytę u psychologa. Kiedy znajdowałam się na rozstaju dróg, szłam do wróżki, żeby usłyszeć, iż wszystko będzie dobrze. Z moją wiarą w Boga było wówczas bardzo różnie. Chodziłam do kościoła, natomiast zawsze byłam „letnia”. Przychodziłam do Boga tylko wtedy, kiedy był mi potrzebny.
Szatana się boisz?
13 czerwca 2009 r. wyszłam za mąż. Stanowiliśmy szczęśliwe małżeństwo. Zamieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu. Planowaliśmy wspólną przyszłość, myśleliśmy o powiększeniu rodziny. We wrześniu 2013 r. chcieliśmy wyjechać do Chorwacji. Mąż stwierdził, że będzie to dobry czas, by starać się o dziecko. Mój mąż od jakiegoś czasu planował zrobić sobie tatuaż. Pytał, co o tym myślę. Mówiłam mu, że to jego sprawa i jego decyzja. Znając więc szukać salonu tatuażu. Znalazł jakiś o nazwie Azazel. Był przerażony, kiedy odkrył, że to imię diabła. Ironizowałam: Szatana się boisz? Obawa męża była związana z tym, że zawsze się bał, iż pójdzie do piekła. Ja dalej żartowałam: Do nieba chcesz pójść? Tam jest nudno! W piekle zawsze coś się dzieje! W marcu 2013 r. mąż zrobił sobie tatuaż w kształcie orła. Miał to być symbol cichociemnych.
Jasnowidzka i wróżki
W kwietniu zadzwoniła do mnie koleżanka z zapytaniem, czy nie pojadę z nią do jasnowidzki do Warszawy. Akurat jest u niej wolne miejsce – mówiła – a w normalnym trybie na spotkanie czeka się kilka miesięcy. Zdecydowałam się pojechać, choć nie miałam ku temu żadnej racjonalnej potrzeby. Jasnowidzka powiedziała mi m.in., że jestem szczęśliwą mężatką. Natomiast ostrzegła mnie, że małżonek jest lustrem dla kobiet, które potrzebują potwierdzenia swojej atrakcyjności. Wizyty u wróżek mąż przyjmował z uśmiechem, choć po moim powrocie zawsze z ciekawością dopytywał, co usłyszałam. Jednego razu oszukałam go. Powiedziałam mu, że spotykam się z koleżankami, a w rzeczywistości pojechałam do kolejnej wieszczki, która powiedziała mi, że będziemy mieć dziecko.