Kto się modli, na pewno się zbawi, a kto się nie modli, na pewno się potępi – ta maksyma, wielokrotnie powtarzana przez św. Alfonsa Liguoriego († 1787), nazywanego Doktorem Modlitwy, jest także współcześnie godną uwagi przestrogą dla wierzących.
W modlitwie ów Doktor Kościoła widział zasadniczy wymiar życia chrześcijańskiego, środek zbawienia i potężne narzędzie w walce duchowej. Podobnie Katechizm Kościoła Katolickiego czwartą, dość obszerną część, poświęca modlitwie, bo bez niej nie można być człowiekiem religijnym, a tym bardziej nazywać siebie chrześcijaninem.
W 1879 r. na ostatniej stacji przed mostem Tay (Szkocja) wysiadł z pociągu człowiek, który poprzedniej nocy miał niepokojący go sen. Chwilę później most runął wraz z przejeżdżającym po nim pociągiem. Czy sen może być źródłem odczytywania tajemnic przyszłości?
W świecie przyrody długość snu jest różna u poszczególnych zwierząt: koń śpi średnio 2,9 godziny na dobę, owca – 3,8, krowa – 3,9. Wśród „umiarkowanych śpiochów” wymienia się np. królika (8,4 godziny) i lisa (9,8 godziny). Wyjątkowo mocnym snem charakteryzuje się np. kot (14,5 godziny), pancernik (18,5 godziny) czy nietoperz (19,9 godziny). Zwierzęta potrafią spać nawet w bardzo niesprzyjających warunkach, np. ptaki podczas lotu, a delfiny w trakcie pływania w kółko. Aby nie skończyło się to dla nich wypadkiem (np. delfiny co chwilę muszą się wynurzać, by zaczerpnąć powietrza), półkule mózgowe wypoczywają na przemian – raz śpi lewa, a raz rawa. W tym „towarzystwie” człowiek jest „średniakiem” – śpi 8 godzin na dobę.
Psy i sen
Sen sam w sobie jest tajemnicą. Jedną z najbardziej intrygujących zagadek dotyczących mózgu jest pytanie o pamięć: co się z nią dzieje podczas marzeń sennych? Najnowsze hipotezy mówią, że w tym czasie odbywa się wielkie porządkowanie i czyszczenie informacji, które człowiek zgromadził podczas świadomego działania i obserwowania świata. Od dawna trwa też poszukiwanie substancji w organizmie człowieka (hipnotoksyny), która „przełącza” go w stan snu. Wiadomo o niej od dawna. Jeszcze w XIX w. pewien angielski badacz nie pozwalał zasnąć swoim psom. Kiedy po kilku nocach słaniały się ze zmęczenia, pobrał ich płyn mózgowordzeniowy, a następnie wstrzyknął go wypoczętym zwierzętom. Te niemal natychmiast zasnęły. Prawdopodobnie w płynie nie występuje jedna substancja, lecz kilka. Jedną z nich może być melatonina – hormon wydzielany przez gruczoł szyszynki (jego uszkodzenie powoduje poważne zakłócenia snu).
Sen w odcinkach
Wiadomo o dwóch fazach snu. Pierwszą z nich jest REM (ang. rapid eye movements), czyli sen z szybkimi ruchami gałek ocznych. Cechuje się ona zwiększoną aktywnością mózgu, zwłaszcza rejonów układu limbicznego, który steruje emocjami. To właśnie wówczas pojawiają się marzenia senne (pułapki, czarne charaktery, potwory, wyimaginowane obrazy i postacie), charakterystyczne reakcje fizjologiczne, np. zwiotczenie mięśni (struktura mózgu zwana mostem odcina kontrolę rdzenia kręgowego nad mięśniami szkieletowymi). Druga faza snu to NREM (ang. non REM) – tzw. sen głęboki albo wolnofalowy. W tym czasie naprawdę wypoczywamy, m.in. z powodu spadku aktywności mózgu. Zasypianie zaczyna się od fazy I, gdy na krótko wchodzimy w tzw. płytki sen. Potem następuje faza II, czyli przejście do snu głębokiego, który na dobre pojawia się w fazie III i IV – wówczas bardzo trudno nas wybudzić. Wówczas też ma miejsce lunatykowanie, gdyż kontrola mięśni nie jest odcięta przez most, a mózg wyraźnie „zwalania obroty”. Po fazie IV następuje przejście do fazy III i II, po czym nagle mózg (na ok. 10 minut) budzi się do życia. Jest to znów faza REM – stan nieświadomego czuwania, gdy nawet niewielki hałas zdolny jest zbudzić śpiącego. Cały ten cykl trwa około 90 min i powtarza się kilkakrotnie wciągu nocy, przy czym fazy REM ulegają wydłużeniu kosztem pozostałych.
Na 30 osób w klasie jedna trzecia opowiadała się za aborcją, kilka było niezdecydowanych. Najbardziej bojowo nastawiona była Aneta:
– Każda z nas powinna sama decydować, co zrobić z ciążą – donosić czy usunąć. Mój brzuch to moja sprawa. Nikt nie powinien za nas decydować, czy mamy urodzić, czy nie. To ogranicza naszą wolność wyboru.
– A dziecko? Czy ono nie ma żadnego prawa? Chcesz decydować o jego życiu lub śmierci? – zaprotestował Wojtek.
– Nie żartuj – roześmiała się. – Ten zlepek komórek nie jest dzieckiem w pierwszych miesiącach ciąży. Nie ma świadomości i nic nie czuje.
– Badania naukowe dowodzą, że w trzecim miesiącu dziecko czuje ból, a jego organy rozwijają się znacznie wcześniej – kolega nie dawał za wygraną.
Widać było, że przygotował się do dyskusji...
Dziś w Belgii wszyscy przystępują do Komunii Świętej, nie rozeznając duchowo, czy są tego godni. Zniknęło poczucie grzechu ciężkiego. Komunia Święta stała się czymś w rodzaju symbolicznego pokarmu, który „należy się” za dobre sprawowanie.
Problem duszpasterstwa na zachodzie Europy dobrze ilustruje krótka historia. Pewnego dnia – na tygodniu – odprawiałem Mszę Świętą dla kilku moich parafian. Miejscowość, w której pełnię moją posługę, jest licznie odwiedzana przez turystów. Jeden z nich, starszy pan o siwych włosach, przypadkiem wszedł do kościoła i postanowił uczestniczyć we Mszy Świętej. Po Eucharystii poprosił mnie o rozmowę. Usiedliśmy w ławkach. Zaczął mi się zwierzać. Mówił, że stało się coś niesamowitego. Podczas tej Mszy Świętej zaczął go ogarniać ogromny pokój wewnętrzny, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Był bardzo podekscytowany i radosny. W dalszej części rozmowy starałem się poznać przyczynę tego, co blokowało wcześniej dopływ łaski Bożej do duszy tego człowieka. Okazało się, że mężczyzna był wdowcem. Boleśnie przeżył odejście żony. Ale nie tu tkwił jego problem. Jakiś czas temu poznał pewną kobietę, z którą rozpoczął wspólne życie. Opowiadał mi o jej trudnym charakterze i częstych niesnaskach. Czuł, że coś między nimi nie gra. Nie mógł odnaleźć wewnętrznego pokoju. W końcu okazało się, że obydwoje żyją bez sakramentu małżeństwa. A człowiek ten wcześniej przyjął Komunię Świętą…
„Jezus tak, Kościół nie”
W tej radosnej atmosferze pojawił się zgrzyt. Powiedziałem temu człowiekowi, że przyczyną jego wewnętrznego niepokoju jest nieuregulowane życie sakramentalne. Reakcja starszego człowieka była następująca: Ja nie myślę, żeby to Jezusowi przeszkadzało! W tej odpowiedzi zawarta jest typowa mentalność, która neguje zasady życia sakramentalnego Kościoła: „Jezus tak, Kościół nie”. W tym momencie musiałem stać się prorokiem nieszczęścia. Oznajmiłem temu człowiekowi, że dopóki nie ureguluje swojej sytuacji, dopóty nie będzie miał pokoju wewnętrznego. Potem się rozstaliśmy. Niestety, czasami trzeba powiedzieć trudną prawdę, ryzykując utratę dobrych relacji. Aby zrozumieć to, co się dzieje w Kościele zachodnim, trzeba najpierw zrozumieć, jaka była w nim sytuacja przed nadejściem kryzysu. W Belgii, gdzie obecnie przebywam (pracowałem także we Francji), przed Soborem Watykańskim II „kipiało” życie Kościoła. Od początku swego istnienia (od 1830 r.) był to kraj ultrakatolicki. Uprzywilejowana pozycja polityczna Kościoła jest wyrażana po dziś dzień w tym, że posiada prawa nadane mu na poziomie konstytucji. Zapewnia mu ona bezpieczny byt materialny.
Przychylna Kościołowi monarchia i katolicki ruch polityczny spowodowały, że miał on uprzywilejowaną pozycję społeczną. Do Soboru Watykańskiego II występowała ogromna liczba powołań kapłańskich i zakonnych. Praktycznie każda, nawet 100osobowa wioska, miała swój kościół i swego proboszcza. Połowa szkół (żłobki, przedszkola, szkoły podstawowe, zawodowe, licea, Uniwersytet w Lowanium) należała do Kościoła. W kraju istniała ogromna liczba opactw trapistów i benedyktynów. Siostry i bracia zakonni prowadzili wiele domów starości, a także szpitali. Belgowie śmieją się do dziś, opowiadając, że w ich kraju można było urodzić się w katolickim szpitalu, chodzić wyłącznie do katolickich szkół, pić tylko „katolickie” piwo (praktycznie każde opactwo ma do dziś swoją markę piwa) i umrzeć w katolickim domu starców. Tysiące misjonarzy pracowało w koloniach belgijskich (przede wszystkim w Kongu Belgijskim).
Trwałe i szczęśliwe małżeństwo opiera się na miłości, a nie na pożądaniu czy współżyciu seksualnym. Właśnie dlatego warunkiem uczciwego przygotowania się do małżeństwa jest rozwój duchowy, bez którego miłość czuła i czysta nie jest możliwa. Przeżycie w czystości okresu zakochania i narzeczeństwa to – jak wszystko, co dobre – trudne zadanie dla każdego człowieka.
Wymaga czujności, stanowczości i wierności normom zawartym w Dekalogu. Trudności z zachowaniem czystości wynikają nie tylko z dominującej obecnie niskiej kultury, która skupia człowieka na jego ciele i popędach, lecz także ze słabości, jakich po grzechu pierworodnym doświadcza każdy człowiek.
Czystość w relacji mężczyzna – kobieta jest niemożliwa, a nawet niezrozumiała dla osób powierzchownych duchowo, gdyż ich „panem” jest ciało, a główny motyw działania w kontakcie z osobami drugiej płci to dążenie do zaspokojenia popędu oraz szukanie doraźnej przyjemności za każdą cenę. Także za cenę nieczystości i grzechu.
Gdzie biegnie granica Bożego Ojcostwa wobec stworzeń?
Bóg jest Ojcem każdego człowieka. Człowiekiem zaś jest się od poczęcia, od „łona matki”. Psalmista wyznaje Bogu: Ty (...) utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki (Ps 139, 13). Bóg nie tylko zna człowieka przed jego narodzeniem, nie tylko go ukształtował, „utkał”, ale już otacza opieką, obdarza darami i miłością. Świadczą o tym słowa Anioła Pańskiego na temat Jana Chrzciciela, wypowiedziane przed jego poczęciem, że już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym (Łk 1, 15). Granicą Bożego Ojcostwa wobec konkretnych ludzi jest ich świadome przyjęcie Boga jako swego Stwórcy, Źródła życia i Pana.
Z ks. prof. Tadeuszem Guzem, teologiem i filozofem,
rozmawiają Dominika Ślusarska i dr Mariusz Błochowiak
Jak Ksiądz Profesor określiłby nowy porządek świata? Co oznacza „nowy”, na co wskazuje „porządek” i dlaczego chodzi o porządek „świata”?
Od zarania wieków zmagamy się o ład we wszechświecie. Jego rację stanowi Bóg objawiony, Stwórca wszechświata. On jest racją porządku na świecie, ale po upadku anioła światłości załamała się także struktura racjonalności człowieka. Dzisiaj wciąż ponawiane są próby uporządkowania świata na nowo. One na tyle mogą się powieść, na ile człowiek, któremu Bóg powierzył porządkowanie świata i panowanie nad nim, będzie posłuszny Bogu i Jego planom. Natomiast człowiek odczytuje Boży plan i swoje życie może porządkować według najdoskonalszych kryteriów, czyli kryteriów Boga. A to znaczy także, że dostęp do prawa Bożego mamy również w prawie naturalnym. Akceptacja prawa naturalnego jest podstawą nadziei na to, że porządkowanie świata odbywa się na właściwym fundamencie. Tymczasem ludzkość systemowo oddala się od prawa naturalnego, od porządku Boga. Dlatego osobiście podchodzę sceptycznie do ponawianych zapowiedzi nowego porządku świata. Nie słyszę, aby to porządkowanie świata odbywało się na gruncie prawa naturalnego.
Czym jest prawo naturalne? Przeciętny człowiek bardzo rzadko słyszy to sformułowanie. W ustach prawników ono się nie pojawia, w parlamencie dzieje się podobnie…
Według św. Tomasza z Akwinu prawo naturalne jest to udział każdego ludzkiego rozumu od chwili poczęcia w prawie wiecznym Boga, objawionego w Jezusie Chrystusie. Innymi słowy, każdy człowiek ma bezpośredni dostęp do wiecznego porządku i w nim uczestniczy. To oznacza, że dostęp do Dekalogu jest obecny w każdym rozumie.
Ktoś może jednak powiedzieć, że nie ma Dekalogu… Co wtedy?
Taka sytuacja wynika z deformacji i zakłamania rozumu. Racją tego jest upadły anioł, antyarchitekt, antypan. Każdy, kto chce budować porządek w państwie czy na kontynencie, musi uwzględniać najważniejsze zasady prawa naturalnego, jak np. „czyń dobro, zła unikaj!”, „dochowuj umów To są podstawowe kwestie, z którymi mamy do czynienia czy to w sensie globalnym, czy międzynarodowym, czy jednostkowym. Dziś wielu absorbuje kwestia odszkodowań dla narodu żydowskiego za mienie utracone w czasie II wojny światowej. To również dotyczy prawa naturalnego. Jeśli na drodze umowy Polska w czasach PRL wypłaciła odszkodowania Żydom i państwo amerykańskie zobowiązało się wypłacić resztę odszkodowań, to w świetle prawa naturalnego ta kwestia jest definitywnie rozstrzygnięta. Ale jeśli dziś mamy do czynienia z amerykańską ustawą 447, to rozumiem, że ta ustawa szczególnie w kwestii mienia bezspadkowego jest sprzeczna z prawem naturalnym.
Z obumarłego ciała ludzkiego w chwili zmartwychwstania umarłych zrodzi się ciało niezniszczalne, chwalebne i mocne.
Żydzi Starego Testamentu i czasów Jezusa doskonale zdawali sobie sprawę, że po śmierci ludzkie ciało czeka przykry los: gnicie (por. Syr 10, 11), rozkład (por. Syr 28,6), obrócenie się w proch (por. Hi 10, 9; Mdr 2, 3). Tę prawdę dobitnie wyraziła Marta, która powiedziała do Jezusa o pochówku swego brata Łazarza: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie (J 11, 39). W świadomości Żydów budziło się jednak głębokie przekonanie, że ciało ludzkie – stworzone przez Boga – nie może być przeznaczone na ostateczną zagładę i unicestwienie.
Ciało Chrystusa nie uległo rozkładowi
Pełnię objawienia o pośmiertnym losie ludzkiego ciała ukazał Chrystus. Poprzez cud swego zmartwychwstania upewnił nas, że i my zmartwychwstaniemy. Święty Paweł pouczył, że Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli (1 Kor 15, 20), a także spośród tych, co aktualnie umierają i umrą w przyszłości. Jego ciało – jak wskazał św. Piotr – w ogóle nie uległo rozkładowi (por. Dz 2, 31; 13, 34). Na wzór Chrystusa mają powstać z martwych wszyscy ludzie: ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia (J 5, 29). Jak dokona się zmartwychwstanie ciała ludzkiego? Jaką ono będzie miało postać? Na te pytania chrześcijanie od samego początku szukali odpowiedzi. Świadectwem tego jest refleksja św. Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian (zob. 15, 35-53). Już na początku wywodu Apostoł Narodów postawił znamienne pytania: Jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? (15, 35). Z pewnością z tego rodzaju pytaniami św. Paweł niejednokrotnie się spotykał, kiedy wyjaśniał chrześcijanom tajemnicę zmartwychwstania, które w czasach ostatecznych ma być udziałem wszystkich ludzi.
Ziarno i ciało
Święty Paweł wyjaśnił problem zmartwychwstania ciał oraz ich zmartwychwstałej postaci. W tym celu odwołał się do metafory zasiewu ziarna: Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym. Bóg zaś takie daje mu ciało, jakie zechciał; każdemu z nasion właściwe (15, 36-38). A zatem ciało przed zmartwychwstaniem jest podobne do ziarna, które najpierw ma obumrzeć przez śmierć. Następnie ma z niego powstać „coś nowego”, czyli ciało zmartwychwstałe. Zasiewane ziarno, które symbolizuje ziemskie ciało człowieka, jest zniszczalne, niechwalebne, słabe. Wszystkie cechy, które świadczą o kruchości i ograniczoności ludzkiego ciała, św. Paweł opatrzył jednym greckim przymiotnikiem psychikon (1 Kor 15, 44). Stąd ziemskie ciało człowieka określił on mianem soma psychikon, co w tzw. Biblii Tysiąclecia zostało przełożone jako ciało zmysłowe. Co dokładnie miał na myśli św. Paweł, określając ziemskie ciało człowieka terminem psychikon? Z pewnością apostołowi – jak wynika z całości jego nauczania – chodziło o ciało śmiertelne, doczesną postać ciała, które w czasie ziemskiej egzystencji naznaczone jest zniszczalnością. W tym miejscu rodzi się pytanie: skoro Bóg stworzył człowieka jako istotę, o której w Biblii powiedziane jest, że była bardzo dobra, to dlaczego ludzkie ciało podlega tak okrutnemu losowi jak śmierć i rozkład? Odpowiedzi na to pytanie udzielił św. Paweł: Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi (Rz 5, 12). A zatem to grzech pierworodny sprawił, że człowieka dotyka śmierć wraz ze wszystkimi jej konsekwencjami.
Wojna o wyżywienie jest przegrana, pisał i dodawał ze zgrozą, że w latach siedemdziesiątych setki milionów ludzi na całym globie umrą z głodu. Po dekadzie, gdy nic takiego nie nastąpiło, w kolejnych wydaniach swej książki Ehrlich zmienił sformułowanie i napisał, że setki milionów umrą w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Kiedy i ta prognoza okazała się fałszywa, w wydaniu z 1990 roku stwierdził, że codziennie na świecie umiera z głodu 40 tys. dzieci. Cyfra ta została wyssana z palca, gdyż nie potwierdzały jej żadne raporty ONZ, która monitoruje ten problem. Strach przed bombą Paul Ehrlich był jednym z naukowców skupionych w tzw. Klubie Rzymskim. Grono to w 1972 roku opublikowało głośny dokument zwany Raportem Rzymskim. Jego autorzy ostrzegali, że jeśli nie powstrzymamy przyrostu demograficznego na kuli ziemskiej, to wkrótce ujrzymy koniec świata spowodowany śmiercią głodową ludzkości. Do dziś niektóre tezy owego raportu są przytaczane jako wiarygodne, choć już dawno magazyn „Nature” dowiódł, że skala błędów statystycznych w przewidywaniu przyszłości przekroczyła w tym tekście aż 900 procent. skala błędu Psychozie przeludnienia uległo wielu znanych naukowców. W połowie lat siedemdziesiątych XX wieku Isaac Asimov wątpił, czy z powodu bomby demograficznej nasza cywilizacja dotrwa w ogóle do końca XX stulecia: około 2000 roku struktura technologiczna społeczności ludzkiej zostanie prawie na pewno zniszczona. Dlatego też Ehrlich, Asimov oraz inni zwolennicy polityki depopulacyjnej postulowali propagowanie na całym świecie antykoncepcji, aborcji i sterylizacji. Ich postulaty przejęły i zaczęły wprowadzać w życie agendy oenzetowskie i rządy wielu państw.
Chrześcijaństwo wypracowało kilka różnych koncepcji wolności w oparciu o Pismo Święte, zwłaszcza o listy św. Pawła. Zawsze dostrzegano konieczność łaski Bożej jako czynnika gwarantującego wolność podmiotową człowieka. Źródłem naszej wolności jest rozumne poddanie się Duchowi Świętemu, Jego mądrości i prowadzeniu.
Na przestrzeni dwóch tysięcy lat stworzono trzy modele współpracy wolności ludzkiej i łaski: synergizm (działa człowiek i działa Bóg w człowieku), monergizm (działa tylko Bóg, a człowiek przyjmuje), energizm (wolność ludzka działa wewnątrz łaski Bożej i dzięki niej wzrasta). Ten ostatni model jest najbardziej zgodny z Objawieniem, bo uwzględnia stałą obecność osoby Ducha Świętego w naszym życiu wewnętrznym – w naszych myślach i wyborach. Zgodnie z teologią biblijną nie ma mowy o wolności, tam gdzie panuje grzech, ale z Biblii dowiadujemy się, że właśnie tam, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5, 2). My zostaliśmy przez Chrystusa wyswobodzeni z niewoli grzechu, śmierci i szatana ku wolności (por. Ga 5, 1), której udziela Ducha Święty. Źródłem naszej wolności jest rozumne poddanie się Duchowi Świętemu, Jego mądrości i prowadzeniu. Z tego powodu ostatni z 9 owoców Ducha Świętego – opanowanie – stanowi podstawę do wyjaśnienia, na czym polega wolność w Duchu Chrystusa (por. Ga 5, 23).
doktor habilitowany, teolog, kierownik Katedry Duchowosci Katolickiej KUL
historyk sztuki, wykładowca na Politechnice Lubelskiej, rekolekcjonista
twórca ZORG INSTITUTE w Polsce