Wkrótce ukaże się książka egzorcysty ks. Edmunda Szaniawskiego „Walka św. Faustyny z przeciwnikiem miłosierdzia”, w której jest opisane zdarzenie, jakie miało miejsce gdzieś w Brazylii. Dwaj misjonarze, którzy głosili Słowo Boże wśród biedoty i marginesu społecznego, tak skutecznie ewangelizowali rozmaitych handlarzy narkotyków, sutenerów i gangsterów, że niektórzy z nich autentycznie się nawrócili. Toteż nic dziwnego, że w końcu księża zostali zaproszeni na osobiste spotkanie z szefem miejscowej mafii… Poszli, licząc się z tym, że może to być ich ostatnie spotkanie.
Mafiozo z zaciekawieniem słuchał o Jezusie, Jego miłosierdziu i przebaczeniu, o zbawieniu i Matce Bożej. W końcu doszło do tego, że sam poprosił o modlitwę nad sobą... I cóż z tego, że był szefem mafii, najpotężniejszym zbirem w okolicy, który osobiście zamordował kilkadziesiąt osób, gdy podczas modlitwy wstawienniczej opadł w stan „omdlenia”, coś na kształt „spoczynku w Duchu Świętym”? Kiedy po czasie się ocknął, był już – jak twierdzą kapłani – „innym” człowiekiem. Wtedy opowiedział, czego przed chwilą doświadczył.
Znalazł się w pokoju razem z Maryją, która prosiła go, by przeszedł do pomieszczenia obok. Przez uchylone drzwi widział Jezusa i kilkadziesiąt innych osób – swoje ofiary. Początkowo bał się, w końcu jednak posłuchał Matki Bożej i poszedł. Jezus spojrzał na niego miłosiernym wzrokiem, a skoro gangster wyznał żal, wylał na niego Krew i wodę, które są symbolem obmycia z grzechów. Mafiozo usłyszał od Pana słowa przebaczenia, a następnie to samo od swych ofiar.
Niezależnie od tego, jak od psychologicznej strony tłumaczylibyśmy to doświadczenie wewnętrzne, prawda jest taka, że jeśli dało dobry owoc w postaci nawrócenia i zejścia ze złej drogi, musiało być autentycznie i dogłębnie przeżyte jako tzw. doświadczenie graniczne. Dobre drzewo nie rodzi złych owoców.
Wnioski: przede wszystkim potwierdzają się pełne nadziei słowa Chrystusa Pana o tym, że nie ma grzechu tak ciężkiego, który – szczerze żałowany – nie byłby odpuszczony. To radosna dla nas nowina… Maryja natomiast jest pośredniczką, zawsze prowadzi do Jezusa i zawsze dobrze radzi: zróbcie, cokolwiek Syn mój wam powie.
Jedną z największych barier, która odgradza nas od działania zła, daje pewność oczyszczenia i ochrony duchowej, jest prawdziwa miłość oparta na fundamencie pokory. Modlitwa różańcowa stanowi wielką siłę przeciwko Szatanowi. Niektórzy ludzie doświadczają czasem znaków jego nienawiści do Różańca. Sama modlitwa różańcowa jest przecież pozdrowieniem Matki Najświętszej, jest jakby wołaniem Jej dziecka.
Gdy dziecko tak woła, to Matka przychodzi. Gdy przywołuje Ją często, Ona wciąż jest obok, bo ta więź jest bliska. A kiedy Ona, Matka Najświętsza jest obok, to Szatan się boi, lęka i prosi o litość.
Opętana na stadionie
W drugiej połowie sierpnia tego roku doświadczyłem takiego właśnie działania, kiedy przywiozłem obraz niegowickiej Matki Bożej Wniebowziętej – która pielgrzymuje w tym wizerunku po całej Europie – do parafii w Pieszycach na Dolnym Śląsku. Msza św. była odprawiana na boisku, gdzie ustawiono ołtarz polowy. Przez cały czas sprawowania Eucharystii opętana młoda kobieta była znakiem demonstracji szatańskiej. Ludzie utworzyli wielki krąg, wszyscy słyszeli, jak diabeł wołał i krzyczał, widzieli, co działo się z ciałem tej kobiety. Wiele osób spontanicznie sięgnęło po różaniec, a zły duch wołał: Ona tu idzie!, co oczywiście odnosiło się do Matki Bożej. Ona tu jest i miażdży moją głowę! Ludzie tym usilniej odmawiali Różaniec. Po tej modlitwie kobieta – która jak się okazało, była doświadczona obecnością Złego od 10 lat i od dawna poddawana egzorcyzmom – uspokoiła się.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Jestem osobą wierzącą, nigdy nie podważałam istnienia Szatana i jego realnego działania. Zawsze myślałam, że jestem na tyle mała i nieistotna, że poza kuszeniem, które jest zawsze, zostawi mnie on w spokoju. I tak było do czasu, gdy zdecydowałam się zorganizować wśród znajomych różę różańcową rodziców…
Mam na imię Dominika, jestem mamą trzech chłopców w wieku 5, 8 i 10 lat. Jestem osobą wierzącą i praktykującą regularnie, absolwentką katolickiej uczelni, jednak ani specjalnie nie angażowałam się w życie parafii, ani też nie należałam do żadnej grupy modlitewnej czy wspólnoty. Ot, po prostu – cotygodniowa Msza św., codzienna modlitwa, praktykowane wszystkie świąteczne ryty – standard. Jako osoba wierząca wierzyłam też w istnienie osobowego zła, Szatana – osoby od siebie silniejszej, bardziej inteligentnej, wobec której sama z siebie jestem bezradna. Dlatego też wybierałam strategię niedrażnienia bestii, trzymania się na bezpieczną odległość od wszystkiego, co mogłoby sprowokować jakiś bliższy kontakt. Unikałam wszelkiej maści wróżb, horoskopów, wschodnich medytacji, homeopatii. Dbałam o regularną spowiedź i ogólnie o bycie w stanie łaski. Jeśli miałabym wskazać na ingerencję diabelską w moje życie, to byłoby to kuszenie, prowadzące do grzechu, ale żadne tam bardziej bezpośrednie ataki. Po prostu czułam się na tyle mało istotna dla Złego, że sądziłam, iż nie będzie sobie mną głowy zawracał i raczej dręczyć będzie osoby, bardziej tego „godne” – duchownych czy mistyków, a takiego szaraka jak ja zostawi w świętym spokoju.
pełny tekst świadectwa w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Podczas objawień wizjonerzy oglądali przerażającą wizję: rzeka krwi i tysiące zabitych. Wszędzie leżały ciała pozbawione głów, a było ich tyle, że niemożnością było je pochować. Te widzenia trwały kilka godzin. Mówiły o „Blitzkriegu Szatana”.
Przestroga Maryi
Świat jest w bardzo złym stanie. Jest w stanie buntu wobec Boga, zbyt wiele grzechów się na nim popełnia. Okażcie skruchę, żałujcie, żałujcie! Jeśli nie okazujecie żalu i nie nawracacie się, wpadniecie w przepaść. Świat idzie ku swemu zniszczeniu, wpadnie w przepaść, to znaczy, że się pogrąży w licznych i niekończących się nieszczęściach. Nawróćcie się, kiedy jest jeszcze czas. To najbardziej znane proroctwo Afryki. Zweryfikowane przez historię. W 1994 roku wybuchła wojna domowa, w której zginęło milion ludzi
z 7,3 mln mieszkańców Rwandy. Jednak mało kto wie, że Maryja uczyniła z Rwandy soczewkę, w której świat miał zobaczyć swoją własną przyszłość. Powiedziała:
Jeśli teraz zwracam się do parafii Kibeho, nie znaczy to, że zwracam się do samego tylko Kibeho albo do jej diecezji Butare, albo do Rwandy czy całej Afryki. Myślę o całym świecie i zwracam się do niego. (…) Obudźcie się. Wstańcie. Obmyjcie się i rozejrzyjcie uważnie. Musicie oddać się modlitwie. Musicie rozwinąć w sobie cnoty miłości, oddania i pokory. Okażcie skruchę, żałujcie, żałujcie! Nawróćcie się, kiedy jeszcze jest czas.
Całość artykułu w wersji drukowanej miesięcznika "Egzorcysta"
W świętych księgach mamy jeszcze inny obraz kary zesłanej z nieba. Jest nim ogień. Spadł on tego samego dnia na dwa miasta tak bardzo przepełnione złem, że nie było już w nich nic, co dobre. I jak wcześniej Bóg kazał uciekać Noemu przed potopem i schronić się do arki, tak w ostatnim dniu Sodomy i Gomory kazał Abrahamowi i jego rodzinie uciekać z Miast Wszeteczeństwa. Gdy Noe zamknął arkę, z nieba lunęła woda. Gdy Abraham pozostawił daleko za sobą Sodomę i Gomorę, z nieba spadł ogień. Bóg obiecał, że czas potopu nie powróci. Nie obiecał jednak, że nie przyjdzie raz jeszcze czas ognia z nieba. Co więcej, zapowiedział go w mnożących się objawieniach. W 1973 roku z przerażeniem dowiadujemy się z Maryjnych wizji, że kara straszliwsza niż potop spadnie na wszystkich ludzi, że będzie to kara ognia, który pochłonie większą część ludzkości. Matka Boża ogłasza w Akicie: Jak zapowiadałam, jeżeli ludzie się nie nawrócą i nie poprawią, Ojciec ześle na całą ludzkość straszliwą karę. Będzie to kara większa niż potop, taka, jakiej nigdy dotąd nie widziano. Z nieba spadnie ogień i zmiecie większą część ludzkości, zarówno dobrych, jak złych, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych. Ci, co przeżyją, będą się czuć tak opuszczeni, że będą zazdrościć umarłym.
Całość artykułu w wersji papierowej miesięcznika "Egzorcysta"
Zakonnica próbuje ją zapalić – bezskutecznie. Wtedy kaplica wypełnia się nieziemskim blaskiem, z którego wyłania się postać Wysłanniczki z nieba. Matka Boża ogłasza:
Zgaśnięcie sanktuaryjnej lampy, która płonie przed Więźniem Miłości, ma wiele znaczeń. Pierwsze jest takie: Pod koniec XIX w. i przez większość XX w. na ziemi rozprzestrzenią się najróżniejsze herezje. (…) Z powodu niemal zupełnego zepsucia moralnego w duszach zgaśnie bezcenne światło wiary. W tych czasach będą wielkie nieszczęścia fizyczne i moralne, w życiu prywatnym i publicznym. Mała tylko garstka dusz zachowa wiarę i będzie praktykować cnoty. Czeka je okrutne i niewypowiedziane cierpienie…
Po drugie: Moje wspólnoty zostaną opuszczone. Zanurzą się one w bezmiernym morzu goryczy (…). Ile prawdziwych wielkich powołań zostanie straconych z braku mądrego i umiejętnego kierownictwa! (…)
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Z aniołami jest inaczej. To Boże lustra, w których odbijają się odwieczne wyroki Wszechmocnego. Są posłuszni i gorliwi w wykonaniu każdego zadania, jakie poleci im Pan. Mogą być aniołami śmierci, grozy, klęsk. Mogą wylać na miasta ogień i wstrząsnąć w posadach ziemią. Czynią, co każe im Bóg, i zawsze czynią to ochoczo i z radością. Wiedzą, że wszystko, co zrobią, zawsze będzie najlepsze dla Boskiego stworzenia. Bóg nie dał im daru nad dary – prawa do współtworzenia historii, do współdecydowania o jutrze świata. Posiada je najpełniej Maryja, ma je też każdy z nas, bo Bóg obdarzył tą łaską ludzi. Może dlatego jesteśmy od nich „ważniejsi” i to nie oni nas, ale my ich będziemy sądzili w dniu ostatecznym? A jednak Bóg zechciał, aby właśnie ich ręce prowadziły dzieje świata w dobrym kierunku. Być może najlepiej ta Boża angelologia została ukazana w wizji znanej nam jako trzecia część tajemnicy fatimskiej…
Anioł sprawiedliwości
Zwykle ludzie nie dostrzegają, że klamrą otwierającą i zamykającą tekst trzeciej tajemnicy fatimskiej są aniołowie. Ich rola, choć niedoceniona, a nawet niezauważona, jest przecież kluczowa. Poza Matką Najświętszą to jedyni „niebiescy” obecni w tragicznych chwilach historii. Opis tajemnicy otwiera anioł. Jest wykonawcą wyroku. To anioł Bożej sprawiedliwości, anioł Bożej kary. Pan powiedział, a on wypełnia zlecone mu zadanie. W wizji jest wysoko, blisko Boga. Mieczem strąca iskry mające podpalić świat. Te iskry już spadają. Możemy tylko na nie patrzeć i mówić, że za chwilę świat się skończy – tak samo jak skończyły się biblijne Sodoma i Gomora, na które z nieba spadł ogień i siarka.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Bóg wpisał w ten konflikt cały szereg niezwykłych zjawisk nadprzyrodzonych, które miały uprzytomnić walczącym stronom cały bezsens wojny. Chodzi o objawienia Matki Najświętszej, która osobiście zaangażowała się w tamte wydarzenia, pragnąc doprowadzić do pojednania walczących ze sobą muzułmanów i chrześcijan.
Świadkowie tych wydarzeń najczęściej mówią o objawieniach Najświętszej Maryi Panny, ukazującej się w formie światła rozciągającego się na podobieństwo tęczy nad wieloma libańskimi wioskami. Zjawiska owe miały miejsce szczególnie w czasie ataków na te miejscowości. Pośrodku kolorowego blasku podobnego do tęczy ukazywała się ludziom świetlista postać Matki Bożej. Maryja nie była widzem spoglądającym z góry na to, jak Jej dzieci zadają sobie rany. Ona była trzecią stroną konfliktu, czynnie zaangażowaną w jego zakończenie. We wspomnianych wizjach odbierała ducha atakującym wojskom, gasiła nienawiść rozpalającą ludzkie serca, nieraz odwracała kierunek wystrzeliwanych pocisków. Przypominają się słowa papieża Jana Pawła II z rozmowy z zawodowym mordercą, Ali Agcą. Kto inny strzela, kto inny kule nosi – mówił Ojciec Święty, wskazując na rolę Maryi w ocaleniu jego życia. W Libanie było podobnie. Grad pocisków wystrzeliwanych przez specjalistów od zadawania śmierci nie trafiał w cel. Kule nie leciały obliczoną precyzyjnie trajektorią. Tańczyły na niebie, zmieniały tor lotu, spadały na pustkowia. Tak samo było w dniu 13 maja 1981 r., kiedy kula wystrzelona przez zamachowca ominęła z chirurgiczną precyzją wszystkie życiowe organy papieża…
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Kiedy Gladys Herminia Quiroga de Motta – bo tak brzmi całe jej nazwisko – ujrzała stuletnią figurę, wyszeptała: To Matka Najświętsza, która mi się pokazuje! Figura była nieco mniejsza od postaci Maryi objawiającej się jej w San Nicolás i oczywiście nie tak piękna. Ale pozostałe szczegóły były te same: niebieski płaszcz narzucony na różową tunikę, biały welon, ciemnowłose Dzieciątko Jezus trzymane na lewej ręce, wreszcie wielki różaniec trzymany wspólnie przez Matkę i Jej Syna.
Wizjonerka nie musiała przypominać sobie tych podobieństw, niespodziewanie bowiem przed figurą stanęła Matka Najświętsza. Trzymali mnie w zapomnieniu, ale znowu się pojawiam – powiedziała. – Postawcie mnie znów na postumencie. Przecież widzisz, że właśnie taka jestem. Wyraziła też życzenie: Chcę stać na brzegu rzeki Paraná. Bądź dzielna. W tym miejscu zobaczysz moje światło.
Dziś w wyznaczonym przez Maryję miejscu wznosi się ku niebu różańcowa świątynia, w której piękna figura Matki Bożej z Dzieciątkiem odbiera nieustające hołdy wiernych...
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Kapłani, którzy Mnie czczą, będą wyszydzani i prześladowani przez swych współbraci (…). Kościół będzie pełen tych, którzy pójdą na kompromis, a szatan będzie kusił wielu kapłanów i osoby konsekrowane, by opuścili służbę Panu (…). Diabeł będzie występował szczególnie przeciwko duszom poświęconym Bogu (słowa Maryi wypowiedziane do s. Agnes Sasagawy podczas objawień w Akicie). Nuta ostrzeżeń pobrzmiewająca w objawieniach z Akity jest szeroko znana, a tamtejsze orędzie uważa się powszechnie za apokaliptyczne. Matka Najświętsza nie zstąpiła jednak na japońską ziemię, by skupić naszą uwagę na sensacji i zaspokoić ludzką ciekawość pytającą o przyszłość. W „koncentracji okołosensacyjnej” ginie to, co stanowi istotę orędzia. Zabieg ten jest bardzo sprytny. Z Akity znamy tylko wątki katastroficzno‑apokaliptyczne. A treści o znaczeniu zbawczym? Nie wiemy o nich niemal nic. Apokaliptyczne słowa to tylko namalowana na marginesie „ilustracja” mająca pomóc zrozumieć wagę przesłania. Bo orędzie z Akity zostało przekazane nie dla „ciekawych”, ale dla tych, „którzy kochają Pana” – potrafiących przeciwstawić się diabłu, zdolnych uratować świat, żeby zapowiedzi z Akity, jak rozłam Kościoła, prześladowania chrześcijan oraz „ogień, który spadnie na ziemię”, nie mogły się spełnić.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta