jtemplate.ru - free extensions for joomla
jtemplate.ru - free extensions for joomla
sklep
Artur Winiarczyk

Artur Winiarczyk

Redaktor Naczelny miesięcznika Egzorcysta

Bóg wie lepiej

poniedziałek, 31 marzec 2014 09:48
Niektórzy ludzie mają wpojone dziwne przeświadczenie, że bycie prawdziwym chrześcijaninem jest niemal nieosiągalne. A bycie świętym to już zupełna abstrakcja. Święty w tym pojęciu to człowiek, który żyje tylko sprawami duchowymi, a sprawy ziemskie ma za nic, nawet traktuje je z lekką pogardą. Jest obecny jakby w innym świecie. Święty nie pływa kajakiem, nie jeździ na nartach, nie śmieje się. Pewnie też nie ma przyjaciół.



Rzeczywiście, takich świętych jest na świecie garstka – i Bogu dzięki, że nie więcej. Chyba można zrozumieć przekonanie zwykłego człowieka, że nie dla niego osiągnięcie takiej świętości.

Takie pojęcie świętości wynika z przesądów, a może nawet z zabobonów. Na pewno stoi za nim niewiedza i fałsz. Dlatego nic dziwnego, że jest bardzo na rękę siłom przeciwnym Bogu. Utwierdza u chrześcijan poczucie niezrozumienia i opuszczenia przez Boga. Dlatego kultura masowa chętnie podejmuje ten trop, mając nadzieję usprawiedliwić swe często grzeszne przesłanie. Jednocześnie łatwo świętość ośmiesza, pokazując, że to tylko forma na pokaz – a więc święty to świętoszek.

Duch Święty głosem Soboru Watykańskiego II podpowiada co innego. Mówi, że świętość jest powołaniem każdego człowieka. I wcale nie wymaga wyzbycia się jego ludzkiej natury, zanegowania materialnych potrzeb, oderwania się od ziemi. Wręcz przeciwnie – to właśnie „życie w chmurach” jest niezgodne z duchem Ewangelii. To, że człowiek musi być wolny, nie oznacza, że wyzwolony z ludzkiej konstrukcji.

Sfera materialna ciągnie w swoją stronę, duchowa w przeciwną. Wolą Bożą jest, by człowiek w takich właśnie okolicznościach walczył i wygrywał. Skoro tego od człowieka oczekuje, to na pewno nie jest to ponad ludzkie siły, Bóg wie przecież lepiej od nas.

Przemilczana ofiara Gender

niedziela, 09 marzec 2014 00:00

Bruce Reimer urodził się 22 sierpnia 1965 roku w Winnipeg, w prowincji Manitoba w Kanadzie, jako jedno z bliźniąt. Gdy miał siedem miesięcy, został poddany zabiegowi chirurgicznemu stulejki. Choć zabieg ten nie jest zbyt inwazyjny i ma charakter rutynowy, lekarze popełnili błąd, w wyniku którego chłopiec doznał głębszego okaleczenia. Zszokowani rodzice nie wiedzieli, co robić, gdy z „pomocą” przyszła telewizja. Akurat wyemitowała program, w którym dr John Money przedstawił swoją teorię głoszącą, że małe dzieci nie mają jeszcze ustabilizowanej tożsamości płciowej, że jest ona elastyczna i na wczesnym etapie można zdecydować, czy dziecko ma być chłopcem, czy dziewczynką. Zdaniem doktora to kultura i środowisko, a nie natura, kształtuje tożsamość małego człowieka. Dla przybitych rodziców nawet taka „dziwna” wieść była jak światło w tunelu. Nawiązali więc kontakt z Moneyem i zdecydowali o zmianie kwalifikacji płciowej swego syna. Po odpowiednich zabiegach chirurgiczno-plastycznych rodzice odebrali „dziewczynkę”, której nadali imię Brenda.

 

Choć dziecko na oko było dziewczynką, to jednak nie wykazywało typowych dla dziewcząt zachowań. Problemy te z wiekiem zaczęły nabrzmiewać. Ciągłe wizyty u dr. Moneya, pod którego opieką pozostawały bliźnięta (Brian, brat Bruce’a, uczestniczył w „terapii”, bo problem w wymiarze psychicznym obejmował również jego), stawały się dla chłopca („dziewczyny”) coraz trudniejsze do zniesienia. 

 

W końcu kilkunastoletni Bruce („Brenda”) oznajmił, że popełni samobójstwo, jeśli będzie musiał iść na kolejną wizytę. Konsultacja z psychiatrą i endokrynologiem uświadomiła rodzicom ogromny konflikt wewnętrzny dziecka. To skłoniło ich do wyjawienia Bruce’owi („Brendzie”) całej prawdy o jego historii. 

 

Postanowiono przywrócić dziecku kondycję męską. I znów zabiegi chirurgiczno-plastyczne dokonały „cudów”. Tym razem chłopcu dano imię David. Cuda te były na tyle realne, że dokładnie w swoje 25. urodziny David poślubił Jane Fontaine. Jednak stałe problemy psychiczne, nocne koszmary doprowadziły go na skraj wyczerpania psychicznego. Po kilku nieudanych próbach samobójczych, w wieku 39 lat zastrzelił się z obrzyna w supermarkecie. Jego brat popełnił samobójstwo dwa lata wcześniej. 

 

Przypadek Davida trafił do wiadomości publicznej i stał się skutecznym buforem hamującym zapędy niejednego lekarza i terapeuty, do którego przemawiała teoria Moneya. Nie jest on jednak wystarczającym ostrzeżeniem dla szeregu aktywistów genderowych, którzy albo wychodzą z założenia, że człowiek „może wszystko”, albo bezmyślnie nie wychodzą z żadnych założeń.

 

Kultura ludzka ma za zadanie dodać „coś więcej” do zastanego świata przyrody, czyli natury. Powinna ten świat ubogacać i uzupełniać jego braki. Człowiek jest wielki. Ale nie na tyle wielki, by naturę zmieniać. Takich uprawnień od Stwórcy nie ma i mieć nie może.

 

Strategia przeciwnika zbawienia polega na ogół na przybieraniu atrakcyjnych form. Jednak wobec niektórych ludzi nie zadaje sobie tego trudu. Wykorzystując ich specyficzny gust, nęci tajemniczą złowrogością, ciemnością i nienawiścią, podsyca uczucie strachu i fascynację złem.

 

Już dawno zauważono, że słowa uczą, a przykłady pociągają. Świadectwa osób nawróconych, za którymi stoją poplątane ścieżki życiowe, mają wielką siłę przekonywania przez to, że na szali postawione jest konkretne życie. To przemawia mocniej niż poprawne i czysto teoretyczne wywody. W świadectwie jest zdecydowanie coś więcej niż tylko pouczający przekaz.

 

Historie opisywane w świadectwach podobne są do losów syna marnotrawnego. W rodzinnym domu jest mu dobrze, ale uważa, że lepiej będzie gdzieś indziej. Potem się poniewiera, by w końcu osiągnąć poziom zero. Odtąd może być już tylko lepiej. Potrzebny jest jednak realny krok w przeciwną stronę. Ten moment wydaje się być najtrudniejszy, bo wymaga wybicia z dotychczasowego stanu, wykonania ruchu. Musi być więc jeszcze jeden warunek towarzyszący – nadzieja na uzyskanie przebaczenia. Przypowieść ukazuje ojca, który nie odrzuca. Ojciec bowiem czeka zawsze.

 

Wielu pozostaje dziś na emigracyjnym etapie syna marnotrawnego. Póki co, smakują beztroskę życia. Pociąga ich dysharmonia obrazu i kakofonia dźwięku, szaleństwo formy, mizeria i niejasność treści. Jeżeli chaos wyrażony w przypadkowej mieszaninie tonów, poprzerywanej linii melodycznej, huku i hałasie zwany jest muzyką, to jak wyglądają dusze jego twórcy i fana?

 

Te fenomeny podkultury uznawane są za piękne tylko dlatego, że się komuś podobają. Zwane są też artyzmem, bo ich twórca – tzw. artysta – wyraża tu siebie albo coś (a może kogoś?), co jest w nim i co ujawnia się najczęściej w obłędnym transie. Powstaje w ten sposób subiektywny świat, którego bogami są jego twórcy, niemający nad sobą już nikogo, natomiast pod sobą – ludzkie masy pozbawione tej wyjątkowej wiedzy. Od czasu do czasu ten gnostycki świat miewa kolizje ze światem realnym. Wtedy paradoksalnie jest szansa, przynajmniej dla niektórych, na porzucenie świata absurdu. Syn marnotrawny porzucił głupotę, gdy głód zajrzał mu w oczy.

 

Przedstawianie Boga Ojca jako mściciela, prokuratora, policjanta i komornika w jednej osobie jest metaforą nieprawdziwą. Bóg jest sprawiedliwym sędzią, a finałem Jego sprawiedliwości jest Miłosierdzie. Jest taki, jak ojciec marnotrawnego syna – nie robi zbędnych wyrzutów, bo wie, że sprawiedliwości stało się zadość, gdyż syn wycierpiał i odpokutował swoje wybryki. Ojciec okazał miłosierdzie, radość i odetchnął po bólu. I taki jest Bóg.

Wypaczony obraz Boga jest w stanie zagłuszyć nadzieję w niejednym biedaku, który być może stoi na krawędzi. Może prowadzić do niewiary w Boże Miłosierdzie. Taki obraz, pokutujący wśród wielu chrześcijan, jest nie tylko nieboski, ale nawet nieludzki. Ojciec okazał miłosierdzie, radość i odetchnął po bólu. I taki jest Bóg.

 

Wypaczony obraz Boga jest w stanie zagłuszyć nadzieję w niejednym biedaku, który być może stoi na krawędzi. Może prowadzić do niewiary w Boże Miłosierdzie. Taki obraz, pokutujący wśród wielu chrześcijan, jest nie tylko nieboski, ale nawet nieludzki. 

 

 

Prawda czyni wolnym

środa, 01 styczeń 2014 01:00

 

Gdyby dzisiaj ktoś głosił takie oczywistości, jak: zła nie należy czynić i każdy człowiek jest wolny, uznany zostałby za nudziarza. Ludzie nie potrzebują oczytywać się w mądrych książkach, by wiedzieć, że to głos sumienia mówi, co dobre, a co złe. Nie muszą też słuchać akademickich wykładów, by wiedzieć, że każdy jest wolny. 

 

Sytuacja zaczyna się komplikować dopiero wtedy, gdy przychodzi te dwie prawdy realnie ze sobą pogodzić. To, co w teorii może być irytującym banałem, w praktyce zaczyna nagle urastać do życiowego problemu, czasem nawet nieprzezwyciężalnego. 

 

Żeby móc realizować wolność, nie wystarczy mieć wolną wolę. Trzeba także być wolnym od przymusu, i to nie tylko zewnętrznego, ale przede wszystkim – od wewnętrznego. Tak samo bowiem, jak istnieje niewola zewnętrzna, tak też i wewnętrzna. Człowiek wolny to nie tylko ten, który może decydować, co i jak robić. To przede wszystkim człowiek, który nie jest niewolnikiem duchowym. Bo wolność jest cechą duchową. Można być niewolnikiem politycznym albo więźniem, a pozostawać wolnym, ponieważ wolna decyzja powstaje tylko i wyłącznie w momencie jej podejmowania. To, co potem  następuje, a więc wykonanie czynu, to już ściśle zdeterminowany biologicznie i mechanicznie proces, który czasem może nie dojść do skutku, jeżeli staną na przeszkodzie czynniki zewnętrzne. Jan podjął decyzję kradzieży auta, ale go nie odpalił. I chociaż samochód nie został skradziony, to Jan złodziejem jest, choćby poza nim nikt o tym nie wiedział.

 

Istotą wolności jest prawda, bowiem ona stanowi o jej tożsamości i sensowności. Tylko w świetle prawdy i na płaszczyźnie dobra (nie ma dobra bez prawdy i odwrotnie) wolność ma szanse swego spełnienia, oznaczającego pozytywny rozwój osoby

ludzkiej – wolność jest bowiem po coś, i na pewno nie po to, by się afiszować jako super synteza procesów małpiej ewolucji. Zresztą nie tylko spełnienia, ale nawet przetrwania. Jeśli Jan nie uwzględni prawdy, że nie umie fruwać i że działa siła grawitacji, to skacząc z dziesiątego piętra, najpewniej się zabije i tym samym zabije swą wolność. Taka jest prawda. I co z tego, że była to decyzji wolna, skoro już więcej Jan z wolności nie skorzysta?

 

Zatem prawda to „prazasada” wszechrzeczy, absolutnie pierwotna matryca wszystkiego, co istnieje i może być pomyślane. Jest bardziej pierwotna niż ludzka wolność i jej ekspresja. Toteż właśnie prawda „ustanawia” wszelkie reguły i warunki. I to bezdyskusyjnie. Jan może co najwyżej ich nie akceptować – ale co mu z tego przyjdzie? Czy wtedy będzie bardziej wolny albo czy w ogóle będzie wolny?

 

W żadnym razie. Jeśli w swej wolnej decyzji zdecyduje się sięgnąć po narkotyki, to powinien wiedzieć, że kolejne po nie sięgnięcie nie będzie skutkiem jego wolnej woli, a jedynie przymusu uzależnienia. Chrystus powiedział o sobie, że jest Prawdą. I że prawda nas wyzwoli. Należy zatem ją poznawać i jej się poświęcić. Ona dopiero daje gwarancję wolności. Chrześcijańska koncepcja wolności wynika z biblijnej koncepcji człowieka jako obrazu Bożego, wedle której tylko Bóg jest wolny, natomiast człowiek został obdarzony władzą wolnej woli po to, by wolność pielęgnować przez dobre i mądre decyzje w ciągu całego swego życia. Jest ona więc darem i zadaniem – jak zwykł mawiać Jan Paweł II. Po grzechu pierworodnym człowiek utracił jasność Prawdy: zamiast życia wiecznego wybrał śmierć, zamiast służyć Bogu, który go obdarzył dobrami stworzonymi, stał się niewolnikiem rzeczy. Wolność ludzka jest ciągle zagrożona. Ludzie wolni to słuchający Boga i posłuszni Jego woli. Koncepcja ta różni się zasadniczo od tzw. koncepcji nowożytnej, która upatruje istotę wolności w autonomii od Stwórcy. Właśnie dla chrześcijan Boża wolność jest rękojmią tego, że człowiek nie podda się pod panowanie rzeczy i że będzie w stanie rozróżniać dobra trwałe od nietrwałych. Podstawą wolności jest więc życie w Prawdzie. Kłamstwo zaś stoi u podstaw antywolności, która dziś jest parodiowaniem wolności.

 

Każdy, kto chce być wolny, musi pokłonić się Prawdzie i pozwolić się Jej prowadzić.

 

 

Nie mówię o demonie

środa, 01 styczeń 2014 00:00

Pełny tekst wywiadu: z ks. prof. Gabriele Nannim, egzorcystą diecezji Aquila we Włoszech, demonologiem, wykładowcą Lateranum rozmawia Artur Winiarczyk

 
Czy może Ksiądz powiedzieć, ilu jest egzorcystów we Włoszech?
 

Nie ma danych na ten temat, brak takich statystyk. Kiedyś było około stu, teraz egzorcystów we Włoszech jest więcej, w stosunku do lat poprzednich ich liczba wzrosła. Więcej jest potrzeb, więcej świadomości, ponieważ coraz więcej się mówi na ten temat. Popchnęły tę sprawę ruchy charyzmatyczne, publikacje ojca Amortha, ale również innych autorów, mniej znanych, jak np. teologa o. Matteo la Gruy czy ks. Francesco Bamonte. La Grua zmarł parę lat temu, natomiast Bamonte jest szefem Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów (nie wszyscy egzorcyści należą do stowarzyszenia). Organizowane są kongresy: raz narodowe włoskie, raz międzynarodowe. Zostały one zainicjowane u początków działalności o. Amortha, gdy było zaledwie 12 egzorcystów.

 

Z jakimi problemami najczęściej spotykają się w swej posłudze włoscy egzorcyści?

 

Ludzi doświadczających ataków demonicznych można podzielić na kilka grup: od najprostszych dręczeń aż po opętania; od fizycznych ataków na ciało po ataki na relacje, jakie mamy z innymi ludźmi – a więc na takie dziedziny, jak: zdrowie, pieniądze i miłość. To są trzy takie rzeczywistości, w obrębie których zaznaczają się wpływy demoniczne. O atakach demonicznych mówimy wtedy, kiedy widać oczywiste manifestacje Złego.

 

Ale nie możemy tego pomylić ze zwyczajnymi problemami ludzkimi, bo byśmy powiedzieli, że wszelkie problemy z pracą, z rodziną to są problemy demoniczne, a tak nie jest. Przypadkom ataków demonicznych towarzyszą fenomeny nadnaturalne. Osoby zniewolone reagują na posługę modlitwy. Jeżeli tak się dzieje, to znaczy, że korzeń problemu jest typu duchowego, pochodzącego z piekła. Na przykład jeśli pewna osoba ma ból głowy, może wziąć aspirynę lub jakieś inne lekarstwo. Ale w tych przypadkach, o których my mówimy, lekarstwa nie będą działały. I to cierpienie, ten ból będzie się ujawniał i wzmagał w kontakcie z sacrum. 

 

Jednak przychodzi wiele osób, które myślą, że mają jakieś problemy demoniczne i egzorcysta musi to zweryfikować. Rytuał zastrzega, że egzorcysta nie może odprawić egzorcyzmu, jeżeli nie ma pewności moralnej. 

 

Mówi się często, nawet w katolickich w mediach, że egzorcyści muszą się najpierw konsultować z psychologami i psychiatrami.

 

Jeżeli pojawia się wątpliwość, czy jest obecność demoniczna czy nie, egzorcysta może się do nich zwrócić, natomiast nie może podjąć egzorcyzmu bez pewności moralnej o obecności demonicznej. Osąd biegłego nie dotyczy obecności demona bądź ataku demonicznego – psychiatra nie musi się wypowiadać, czy jest demon, czy go nie ma, ale mówi, czy dane cierpienie wynika z choroby, czy występuje jakaś patologia…

 

Rytuał egzorcyzmów mówi, że w trudnych przypadkach egzorcysta powinien zwrócić się do biskupa, natomiast nie tłumaczy, jakiego typu są to trudne sytuacje. Na pewno należą do nich przypadki, gdy jakaś osoba jest innego wyznania albo kiedy nie widzi się żadnego rozwiązania. Osobiście uważam, że w przypadku, gdy egzorcysta nie daje rady wyrzucić demona, może poprosić, by to uczynił biskup, który ma pełnię kapłaństwa.

 

Czy wzrost liczby egzorcystów wynika z ludzkich problemów, czy też – jak zarzucają niektórzy – wzrastająca liczba egzorcystów stymuluje potrzeby?

 

Zawsze tak jest – i wydaje się, że w przeszłości było podobnie – iż liczba egzorcystów jest zbyt mała. Nigdy nie było tak, aby ich ilość była wystarczająca w stosunku do próśb do nich kierowanych. Tak jak nigdy nie było wystarczającej liczby kapłanów, żeby sprostać wymaganiom duszpasterskim na całym świecie. To nie kapłani tworzą potrzeby religijne. Ludzie po prostu je mają i kapłanów szukają.

 

Jak ocenia Ksiądz sytuację w krajach zachodnich (np. w Niemczech, Skandynawii, we Francji), gdzie działalność egzorcystów jest ograniczona?

 

Jest to zagadnienie bardzo mocno powiązane z konkretną kulturą, która wyparła czy zanegowała istnienie demona. Kultura ta starała się w jakiś sposób odciąć od wszystkich tego typu manifestacji religijnych, klasyfikowanych jako ludowe, folklorystyczne. A przypadki związane z demonem zostały zaliczone do elementów folkloru. Tak samo został zaklasyfikowany kult świętych. Nie możemy powiedzieć, iż święci nie istnieją, ponieważ niektórzy mówią, że to kult ludowy. Z tego samego powodu nie możemy powiedzieć, że demon nie istnieje.

 

Mówi się o ciemnym średniowieczu…

 

Osoba demona, jego porażka i zwycięstwo Jezusa Chrystusa przynależą do prawd objawionych. Wspomniana kultura chce powiedzieć, że elementy dotyczące diabła przynależą do sposobu myślenia ludzi średniowiecza. A tutaj nie ma nic średniowiecznego, to zagadnienie jest o wiele starsze. 

 

Tutaj takie małe uzupełnienie. W późnym średniowieczu pojawiła się duża potrzeba ustanowienia rytuału egzorcyzmów w obrębie strefy kultury niemieckiej. Często odnajdywano w tekstach komentarze wskazujące na to, że właśnie mentalność niemiecka była bardzo przesądna. W tym rytuale zawarto wiele rytów, modlitw chroniących przed Szatanem. To jest właśnie paradoksalne, że z ziemi niemieckiej wyrosło takie pragnienie walki z demonem w średniowieczu, natomiast w dzisiejszych czasach jest reakcja negacji całkowitej. Mamy takie właśnie skrajności w jednej kulturze.

 

Czy mówienie o zagrożeniach duchowych nie powoduje fascynacji złem, reklamowania go?

 

Ja nie mówię wcale o demonie, ja mówię o egzorcyzmie, który jest modlitwą Kościoła, a nauczył jej sam Jezus Chrystus. Mówiąc o Jezusie, tłumaczę, że On zwyciężył demona; głoszę Jezusa Chrystusa zwycięskiego, a nie demona. To sataniści głoszą wielkość demona.

 

 

Czy treści egzorcyzmów nie powinny być ukrywane?

 

Treść egzorcyzmu to jest to, co jest napisane w Ewangelii. Opisano tam siedem egzorcyzmów. Jezus używa formuł: Idź precz!, Jakie jest twoje imię?albo W Twoje imię demony się i nam poddają. Treść egzorcyzmów jest taka sama i dziś. Gdy zaś chodzi o to, co mówi demon, to zdecydowanie jego nie można słuchać, nie można się zatrzymywać na rozmowach z nim. Są dozwolone pytania rozkazujące, by uzyskać szybciej uwolnienie.

 

Czy egzorcysta może opowiedzieć, co się dzieje podczas sprawowanego egzorcyzmu?

 

Nade wszystko obowiązuje reguła ostrożności, by strzec dobra konkretnych osób. Podobnie teologia moralna mówi o konkretnym przypadku grzechu, ale nie mówi o konkretnym grzeszniku. Natomiast jest zabronione  robienie zdjęć, nagrywanie, filmowanie, a potem publikowanie.

 

W internecie są takie nagrania. 

 

Prawie wszystko, co jest w internecie w tej kategorii, pochodzi albo od kościołów protestanckich, albo prawosławnych. Rzadko się zdarza, by ktoś umieścił w sieci zapis egzorcyzmu przeprowadzanego przez księdza katolickiego. 

 

Porozmawiajmy o kompetencjach księży egzorcystów i osób świeckich.

 

Kanon 1172 Kodeksu prawa kanonicznego, a także Katechizm Kościoła Katolickiego i Rytuał mówią, że egzorcyzm może odprawić tylko kapłan ustanowiony w sposób wyraźny egzorcystą przez biskupa diecezjalnego.

 

Inni kapłani nie mogą egzorcyzmować, zaś świecka osoba nie może zostać egzorcystą w ogóle. Egzorcyzm to użycie Rytuału, który przewiduje stosowanie bezpośredniego rozkazu. Innymi rodzajami modlitwy są modlitwy o uwolnienie. Modląc się do Boga, proszę, aby uwolnił daną osobę, ale nie wchodzę w relację z demonem. Taką modlitwę o uwolnienie mogą prowadzić wszyscy kapłani, a także grupy świeckich, ale powinny one w takich przypadkach być kierowane przez kapłana, według instrukcji Kongregacji Nauki Wiary z 2002 roku.

 

Czy spotkał się Ksiądz z zarzutem, że egzorcyści stymulują myślenie magiczne?

 

Zawsze istnieje takie ryzyko, ale jeżeli używamy Rytuału, unikniemy go. Są tam przewidziane odpowiednie gesty, określone słowa, znak krzyża, nałożenie rąk, używanie wody święconej i jakiegoś świętego obrazu. Na początku jest odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, powtarza się gest tchnięcia/dmuchnięcia. Oczywiście także ubiór: sutanna, komża i stuła. Stuła jest ważna, ponieważ jest znakiem kapłaństwa i bardzo często powoduje natychmiastową reakcję demona. Taka tradycja istnieje nie tylko u nas. Stuła jest także używana w kościele  bizantyjskim przy spowiadaniu. W kościele wschodnim podczas rozgrzeszenia stułę kładzie się na głowie penitenta. Przy egzorcyzmie używane są tam też kadzidła. Jeżeli będzie się używało z rozwagą tych znaków, nie powstanie żadne niebezpieczeństwo nadużyć względem Rytuału poprzez popadanie w magiczność, zabobon czy przesąd. Na przykład są takie gesty, jak niszczenie fetyszów zrobionych przez magów – nie jest to wtedy   nadużycie. Zwykle się to wszystko pali, ponieważ zniszczenie materii, za pomocą której zostało uczynione  przekleństwo, przerywa również przekazywanie przekleństwa duchowego.

 

Czy takie przedmioty zaklęte/przeklęte mogą szkodzić?

 

Tak, prawie zawsze osoby, które przychodzą do egzorcystów i mają ataki demoniczne, doświadczyły skutków rytów satanistycznych, przekleństw czy zaklętych przedmiotów. Mogły być dwie sytuacje: albo gdy same to czyniły, albo gdy ktoś inny skierował przekleństwo na nich.

 

Czy ktoś, kto żyje w łasce uświęcającej, może czuć się bezpiecznie w takich sytuacjach, gdy rzucona jest na niego klątwa lub czary?

 

Nie. Życie w łasce oczywiście stanowi ochronę dla człowieka, ale trudno powiedzieć, w jak ścisłej zażyłości z Chrystusem jest człowiek, na którego skierowano przekleństwo lub czary. Podobnie osoba żyjąca w łasce może przecież zachorować. 

 

Czyli kwestia dopustu Bożego?

 

Tak.

 

Pewien duchowny napisał niedawno, że opętanie jest możliwe jedynie w przypadku pogan, a nie chrześcijan, bo broni ich chrzest…

 

To, że jest możliwe opętanie chrześcijan, potwierdzają fakty. Dowodzi tego sam Rytuał zatwierdzony przez Kościół. Jest to przecież Rytuał publiczny Kościoła. Poza tym, jak wrócimy do Ewangelii – właśnie Jezus, poza dwoma przypadkami, egzorcyzmuje synów Izraela, narodu wybranego. Chrzest gładzi winę grzechu pierworodnego, a sakrament pokuty jedna człowieka, który popełnił grzech, z Bogiem. Podobnie możemy się zapytać, jak to jest możliwe, że jakaś ochrzczona osoba popełnia grzech. Poza tym, co ważniejsze – chrzest dotyczy duszy (znamię na duszy). Egzorcyzm natomiast ma na celu uwolnienie ciała opętanej osoby.

 

Jeżeli ktoś ma tu jakieś obiekcje i takie stawia zarzuty, z pewnością nie wie, co znaczy opętanie i identyfikuje osobę opętaną z grzesznikiem. To naturalnie może się zdarzyć. Mógłby to być na przykład satanista żyjący w grzechu. Musiałby się najpierw nawrócić, wyspowiadać i potem prawdopodobnie powinien być egzorcyzmowany – ponieważ takie są konsekwencje działania demona w jego ciele. Natomiast dusza jest uwolniona i oczyszczona przez sakrament pojednania. W dawnych rytuałach był nawet egzorcyzm dla dopiero co narodzonych dzieci. Powyższa opinia mogła się zrodzić z prostej przyczyny, iż niektórzy sądzą, że ciało i dusza są tym samym. Nie, ale są bytową jednością, dlatego cierpienia fizyczne przenoszą się na sferę duchową i odwrotnie. Dlatego osoby zniewolone zazwyczaj cierpią też psychicznie.

 

Czy słuchanie muzyki ciężkiej, np. heavymetalowej, uprawianie jogi albo stosowanie homeopatii może prowadzić do demonicznych zniewoleń? 

 

Pewien kanadyjski ksiądz badał przekazy podprogowe. Odkryto wówczas, że ciężko jest wykazać bezpośrednie przyczynowo-skutkowe działanie. To zależy od umysłu, od środowiska, od mentalności. To się zwykle łączy z szeregiem innych rzeczy, jak np. narkotyki. Jeśli chodzi o jogę, kard. Ratzinger podkreślił, że medytacja transcendentalna nie przynależy do religii chrześcijańskiej. Zwykle są to techniki, które prowadzą do odmiennych stanów świadomości, może to być połączone z jakimś półmediumizmem.

 

Natomiast jeśli chodzi o homeopatię, to dokument Papieskiej Rady Kultury i Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego „Jezus Chrystus dawcą wody żywej” wymienia ją jako rodzaj medycyny alternatywnej przynależnej do nurtu New Age. Wiem także z mojego doświadczenia, że są tam elementy ezoteryczne. Również z punktu widzenia medycznego niemożliwe jest wykazanie czynników mających wpływ na skuteczność leczenia homeopatycznego. Przychodziły do nas osoby, które w wyniku stosowania praktyk homeopatycznych znalazły się pod wpływem duchów nieczystych. Znam wiele takich przypadków. Postrzegaliśmy to jako problem, lecz również i w tym wypadku trudno udowodnić bezpośrednie działanie przyczynowo- skutkowe.

 

Co sądzi ksiądz o Harrym Potterze?

 

To szkoła magii dla małych, która pomaga wprowadzić całe pokolenie dzieci i ich rodzin w magiczną mentalność. Nie czytałem książek, ale widziałem filmy. Są one zrobione tak, jakby to były kursy progresywne, realizujące kolejne etapy. Na początku mamy pierwsze kroki inicjacyjne, wprowadzenie pojęć. Potem rozwijane są argumenty. Klasyczna koncepcja magii. 

 

Słyszałem, że ma Ksiądz duże nabożeństwo do Matki Bożej z Guadalupy…

 

Jestem oddany Matce Bożej. Wiele razy odwiedzałem Matkę Bożą z Guadalupy, jeżdżąc do Meksyku. Dzięki

Niej doświadczyłem pewnych łask, nabrałem też przekonania o Jej wielkiej roli w procesie uwalniania.

 

Dziękuję za rozmowę.
 

Najnowsze artykuły

Szukaj...