Redaktor Naczelny miesięcznika Egzorcysta
Temat zniewolenia niezawinionego, czy w ogóle cierpienia wynagradzającego, należy do nieoczywistych i trudnych. Odsyła nas do namysłu nad konstytucją natury ludzkiej i zachęca do weryfikacji wielu poglądów na tę naturę, ze szczególnym uwzględnieniem jej wymiaru społecznego.
Jeżeli ekspiacja ma sens, to oznacza to, że głęboko w naturze ludzkiej leży jakaś jednocząca jedność, w której wszyscy ludzie mają udział. Ktoś swym cierpieniem może komuś innemu wyprosić u Boga różne łaski. Ewentualne zawinienie jednej osoby może być odpokutowane przez inną.
Liberalne systemy społeczne, w których niejednokrotnie z założenia osobisty egoizm jest warunkiem przetrwania, wyrosłe na podłożu nominalizmu pojęciowego, nie są zdolne dostrzec powyższych niuansów. Tymczasem zakwestionowana jedność i stałość ludzkiej natury pociąga za sobą szereg fatalnych konsekwencji, których dzisiaj jesteśmy świadkami. Nie idźmy tą drogą!
Namysł nad istotą ekspiacji, co należy do porządku poznania religijno-duchowego, pokazuje, że atomizacja społeczna to droga błędna. Nie idźmy też inną drogą. Systemy socjalistyczne, które na rzecz zbiorowości zdejmują z jednostki niemal całą odpowiedzialność, również łamią prawdę o wolności człowieka. Co jest oczywiste już na zwykłym, tzw. intuicyjnym poziomie. I czego w ostatnim zwłaszcza stuleciu ludzkość doświadczyła na własnej skórze. Nie może zniknąć nam z oczu fakt odpowiedzialności jednostkowej i osobistej. Ludzka natura charakteryzuje się też tym, że osoba jako jednostka jest „osobna” i stanowić ma „o sobie”. Wspólnotowość, choć jest jej istotną cechą, pozostaje sprawą wtórną.
Analiza zagadnienia cierpienia za innych pokazuje, że takie, wydawałoby się banalne czy patetyczne, sformułowania, jak „bycie bliźnimi”, czy „bycie braćmi”, mają głęboką treść.
wywiad z profesorem Henrykiem Kieresiem - rozmawia Artur Winiarczyk
Zło jest obecne w świecie – w postaci kataklizmów przyrodniczych i katastrof, a także w ludzkim działaniu, w którym przybiera postać fałszu i kłamstwa, czynów haniebnych moralnie oraz brzydoty…
Tak, zło zastajemy w świecie i doświadczamy go, a choć nie godzimy się na nie, to niestety, jesteśmy także jego sprawcami.
Zła doświadczamy i możemy poznać jego przyczyny...
Dzięki poznaniu przyczyn obecności zła w świecie i w ludzkim działaniu rozumiemy je, a rozumienie to nasz najwyższy akt poznawczy i zarazem, by tak rzec, światło naszego działania. Inaczej mówiąc, dzięki wiedzy o przyczynach zła możemy go unikać, a także – za sprawą dobrej woli! – możemy się mu przeciwstawiać, nie pomnażać jego obecności w naszym życiu...
Pełny tekst wywiadu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Wkrótce ukaże się książka egzorcysty ks. Edmunda Szaniawskiego „Walka św. Faustyny z przeciwnikiem miłosierdzia”, w której jest opisane zdarzenie, jakie miało miejsce gdzieś w Brazylii. Dwaj misjonarze, którzy głosili Słowo Boże wśród biedoty i marginesu społecznego, tak skutecznie ewangelizowali rozmaitych handlarzy narkotyków, sutenerów i gangsterów, że niektórzy z nich autentycznie się nawrócili. Toteż nic dziwnego, że w końcu księża zostali zaproszeni na osobiste spotkanie z szefem miejscowej mafii… Poszli, licząc się z tym, że może to być ich ostatnie spotkanie.
Mafiozo z zaciekawieniem słuchał o Jezusie, Jego miłosierdziu i przebaczeniu, o zbawieniu i Matce Bożej. W końcu doszło do tego, że sam poprosił o modlitwę nad sobą... I cóż z tego, że był szefem mafii, najpotężniejszym zbirem w okolicy, który osobiście zamordował kilkadziesiąt osób, gdy podczas modlitwy wstawienniczej opadł w stan „omdlenia”, coś na kształt „spoczynku w Duchu Świętym”? Kiedy po czasie się ocknął, był już – jak twierdzą kapłani – „innym” człowiekiem. Wtedy opowiedział, czego przed chwilą doświadczył.
Znalazł się w pokoju razem z Maryją, która prosiła go, by przeszedł do pomieszczenia obok. Przez uchylone drzwi widział Jezusa i kilkadziesiąt innych osób – swoje ofiary. Początkowo bał się, w końcu jednak posłuchał Matki Bożej i poszedł. Jezus spojrzał na niego miłosiernym wzrokiem, a skoro gangster wyznał żal, wylał na niego Krew i wodę, które są symbolem obmycia z grzechów. Mafiozo usłyszał od Pana słowa przebaczenia, a następnie to samo od swych ofiar.
Niezależnie od tego, jak od psychologicznej strony tłumaczylibyśmy to doświadczenie wewnętrzne, prawda jest taka, że jeśli dało dobry owoc w postaci nawrócenia i zejścia ze złej drogi, musiało być autentycznie i dogłębnie przeżyte jako tzw. doświadczenie graniczne. Dobre drzewo nie rodzi złych owoców.
Wnioski: przede wszystkim potwierdzają się pełne nadziei słowa Chrystusa Pana o tym, że nie ma grzechu tak ciężkiego, który – szczerze żałowany – nie byłby odpuszczony. To radosna dla nas nowina… Maryja natomiast jest pośredniczką, zawsze prowadzi do Jezusa i zawsze dobrze radzi: zróbcie, cokolwiek Syn mój wam powie.
Coraz bardziej popularna staje się modlitwa różańcowa w postaci Nowenny Pompejańskiej. Polega ona na odmawianiu codziennie całego Różańca (tradycyjnie trzech lub czterech części) przez 54 dni. Pierwsza jej część (27 dni) ma charakter błagalny, druga – dziękczynny. Nowenna zdobyła sobie przydomek „modlitwy nie do odparcia”. Ma to oddawać jej wprost niebywałą skuteczność, co potwierdzają liczne świadectwa. Modlitwa ta nie jest łatwa, bo wymaga wielkiej dyscypliny i konsekwencji. Jednak, jak potwierdzają liczne osoby, wciąga – do tego stopnia, że staje się stałą, codzienną i ochoczo wykonywaną czynnością.
Nasze modlitwy na ogół są modlitwami błagalnymi. Zawsze Boga o coś prosimy, dziękować często zapominamy. Podobnie też pojmujemy skuteczność modlitwy – ograniczamy ją do „efektów” uproszenia Boga o coś. Jednak skuteczność modlitwy to dużo więcej niż „pozytywny” wynik naszej prośby. Skuteczność rozumiana jako uproszenie nie jest celem samym w sobie, jest raczej jednym z elementów prawdziwego modlitewnego życia. Modlitwa w swej istocie ma przybliżać ku Bogu i prowadzić do życia w Jego obecności. Wtedy można prosić o wszystko, oby godziwe. Brat syna marnotrawnego byłby dobrym przykładem tej sytuacji. Przebywa w domu swego ojca jako współwłaściciel i dziedzic ojcowskich dóbr – i to właśnie jest istotą i celem. Oczywiście, nie ma żadnego problemu, by czasem urządzić sobie imprezę z przyjaciółmi, rzecz jasna w granicach rozsądku.
Bóg nigdy nie odsyła z niczym, ponieważ będąc Miłością, chce ciągle dawać ludziom to, co dla nich najlepsze. Jeśli czasem jakaś konkretna prośba się nie ziści, to jeszcze nie wynika z tego, że nie zostaliśmy wysłuchani. Może wtedy Bóg daje nam coś o wiele lepszego i korzystniejszego, czego w tym momencie nie rozumiemy? Bóg zawsze daje więcej niż człowiek prosi.
Artur Winiarczyk, Redaktor Naczelny
W związku z informacją o zakazie przynoszenia przez uczniów do konkretnej poznańskiej szkoły gadżetów z logo „Monster High”, „Hello Kitty” czy „Kucyków Pony” pojawiło się odniesienie do „Miesięcznika Egzorcysta”, jakoby czasopismo to pisało o mrocznym obliczu tych bajek. Informację tę można przeczytać m.in. na portalu internetowym Onet.pl.
Jako redaktor „Miesięcznika Egzorcysta” chciałbym oświadczyć, że nikt nie mógł znaleźć w tym czasopiśmie opracowań o „Hello Kitty” czy „Kucykach Pony”, ponieważ takich tam nie ma. Ewentualne skojarzenia ich z „Monster High” mogą być pomyłką uogólnienia, pewnie w dobrej wierze i „z rozpędu”. Szczególnie zainteresowanych tematem „Hello Kitty” mogę odesłać do numeru październikowego, który niebawem się ukaże. Tam kompetentnie poruszony jest ten wątek.
Chciałbym też przypomnieć, że na naszych łamach pisaliśmy o „Monster High” (o. Wit Chlondowski, „Upiory w dziecięcym pokoju”, lipiec 2013), jako wielowątkowym zagrożeniu dla dzieci, m.in.:
„Monster High” raczej nie rozwija zbytnio wątków związanych z [okultystycznymi] praktykami, a „jedynie” wstępnie z nimi zaznajamia, to jednak taka wiedza na pewno niczemu dobremu nie służy. Sprzyja wytworzeniu się w dziecku magicznej mentalności, całkowicie sprzecznej z chrześcijaństwem, w której przesądy, wróżby, magia czy horoskopy są czymś „naturalnym”, znajomym, czymś, co „działa” i można z tego korzystać.
Kolejną wątpliwość musi budzić to, że wiele postaci Monster High ma bardzo wyzywające ubrania, makijaże i agresywny piercing. Jedna z matek dzielących się wrażeniami na ich temat stwierdziła trafnie, że przypominają one raczej seksowne gotyckie wampy niż zabawki dla dzieci. Biorąc pod uwagę, że zarówno lalki, jak i filmy tej serii są przeznaczone dla dziewczynek w wieku 6-12 lat (!), to tak silne rozerotyzowanie bohaterek musi budzić sprzeciw.
Mimo że nie można stawiać tego typu filmów na równi z zagrożeniami, jakimi są choćby gazety w stylu „Witch”, wprost uczące praktyk okultystycznych, to jednak zjawisko Monster High może skierować kiedyś w stronę bezpośrednich zagrożeń duchowych. Tak „atrakcyjne” przedstawienie tego, co mroczne, obrzydliwe, złe i demoniczne, sprawia, że słabnie w dziecku dystans do tego typu spraw. Po dłuższym oglądaniu tego rodzaju bajek będzie ono zdecydowanie bardziej podatne na wszelkie książki czy filmy przedstawiające „ciemną” sferę.
Artur Winiarczyk, red. nacz. „Miesięcznika Egzorcysta”