Jezus mówił, by modlić się nieustannie. Czy to oznacza, że trzeba się wszędzie modlić, np. będąc w toalecie?
Temat nieustannej modlitwy jest bardzo interesujący. Masz rację, Słowo Boże mówi kilkakrotnie o nieustannej modlitwie. Zauważyli to już starożytni chrześcijanie i zastanawiali się, jak to zrealizować. Odpowiedzi były różne:
■ Jedni twierdzili (np. Orygenes), że nieustannie modli się ten, kto łączy swoją modlitwę z całością swojego życia, tzn. że całe jego życie wypływa z modlitwy, jest takie samo jak jego modlitwa. A zatem w tym ujęciu całe życie chrześcijańskie jest modlitwą, jeśli jest pełne wiary i miłości.
■ Inni twierdzili, że nieustanna modlitwa to trwanie w Bożej obecności. To bezustanna medytacja. Czasami jest ona świadoma, a czasami jest tylko w sferze pragnienia. Dlatego mogę modlić się pragnieniem bliskości Boga, pełnienia Jego woli itp.
■ Inni wreszcie twierdzili, że można dosłownie modlić się nieustannie, ale że ta modlitwa jest Bożym darem, który możemy otrzymać, jeśli pozwolimy działać Duchowi Świętemu w nas. Dopiero z naszego głębokiego zjednoczenia z Jezusem i Duchem Świętym może wypłynąć nieustanna modlitwa.
Wszystkie te opinie doprowadziły do zwyczaju najpierw częstego powtarzania jakichś wersetów biblijnych, a później całych formuł modlitewnych, tzn. aktów strzelistych. Najbardziej znaną w Kościele wschodnim jest Modlitwa Jezusowa – „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznym”. Ten nurt nazywa się hezychazmem. W Kościele zachodnim znowu bardziej rozwinęła się praktyka trwania w Bożej obecności, np. adoracji, oraz rozumienia nieustannej modlitwy jako daru mistycznego. Zachęcam do przeczytania pięknej książki „Opowieści pielgrzyma”, która właśnie opowiada drogę poszukiwania i odnalezienia przez anonimowego autora nieustannej modlitwy.