Grzegorz Górny jest nie tylko wytrawnym publicystą, specjalizującym się we współczesnych problemach cywilizacyjnych. Ma także niezwykłe wyczucie do ludzkich historii, do tego, co Anglosasi nazywają human story.
Trudno się temu szczególnie dziwić. Jest w końcu reporterem oraz dokumentalistą, który niejednokrotnie przypatrywał się tematom znajdującym się daleko od publicystycznych klisz z konserwatywnych gazet. Jego najnowsza książka „Ludzie z Doliny Śmierci” to zbiór reportaży, które spokojnie mogłyby być scenariuszami fascynujących nowel filmowych, a w których prawdziwość mało kto by uwierzył. A jednak…
Jednym z najchętniej cytowanych przez kino fragmentów Starego Testamentu jest Psalm 23: Choćbym szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Słyszeliśmy ten tekst z ust wielu bohaterów filmowych, którzy na ekranie doświadczali spotkania z Bogiem bądź z diabłem. Przy lekturze niemal każdej historii opisywanej przez Górnego wers ten dźwięczał mi w myślach. Czy był również przy bohaterach jego reportaży? Niektórzy z nich przechodzili przez prawdziwą Dolinę Śmierci…
Górny doskonale łączy ze sobą historie ludzi, którzy doświadczyli czegoś, co my jedynie oglądamy w filmach albo o czym czytamy w książkach. Możemy dzięki temu wejść w świat sowieckich ideologów, dowódców zbrodniczych partyzantek, wielkich manipulatorów, małych donosicieli, świadków ludobójstwa, ofiar totalitaryzmów, a także niezłomnych bohaterów.
Historie opisane w tej książce wydarzyły się naprawdę. Zbierałem je, jeżdżąc latami po świecie. Rozmawiałem z ich bohaterami, a jeśli już nie żyli, to ze świadkami opisanych wydarzeń. Starałem się dotrzeć do miejsc, gdzie rozgrywała się ich akcja, by lepiej zrozumieć sytuacje, w których zostali postawieni ci ludzie – pisze Górny we wstępie do swej książki.
Choć dostajemy w niej solidną dawkę walki dobra ze złem z czasów, których nie przetrwałby niejeden filmowy komandos, to jednak mnie najmocniej wzruszyła opowieść z pozoru bliska każdemu z nas. Jest to historia doktora Stojana Adaševića, jugosłowiańskiego ginekologa, przez wiele lat zajmującego się dokonywaniem aborcji na masową skalę w belgradzkim szpitalu. Jego dzieje przypominają nieco losy Bernarda Nathansona czy Bolesława Piechy, którzy przewartościowali swą postawę i stali się obrońcami życia. W przypadku Adaševića za jego przemianą nie stał jednak wynalazek USG, lecz doznanie pewnej wizji, dzięki której zerwał z uprawianym przez siebie procederem. Jest to chyba jedna z najbardziej przejmujących scen w tej książce.
Dla niektórych bohaterów opisanych w tym zbiorze docieranie do prawdy jest zdzieraniem kolejnych masek i drogą ku wolności. Inni przebywają drogę odwrotną, brnąc w samozakłamanie. Jedni sprostali tej próbie, drudzy nie… – pisze autor, przedstawiając egzystencjalne wybory konkretnych ludzi, dokonywane w sytuacjach granicznych w naszej części świata. Chapeaux bas – za doświadczenie i za bezbłędną intuicję w jego odczytaniu. Taki jest Górny: podróżnik, lecz także człowiek świadectwa – napisał o książce Piotr Zaremba. I myślę, że miał rację, zapraszając nas w duchową podróż, jaką stanowią „Ludzie z Doliny Śmierci”.