Kilka lat temu ksiądz proboszcz poprosił mnie, abym w Nowy Rok wygłosił w parafii kazania podczas wszystkich Mszy Świętych. Noworoczne homilie nie należą do łatwych, ponieważ słuchacze są zmęczeni i zamiast skupić się – po prostu drzemią. Na propozycję jednak przystałem chętnie, ponieważ chciałem podzielić się z wiernymi czymś, co od dłuższego czasu nie dawało mi spokoju.
Kiedy przyszedł Nowy Rok, powiedziałem, iż zgodnie z tradycją, również i ja zrobiłem noworoczne postanowienie. Przyznałem się, że postanowiłem w tym roku przeczytać całe Pismo Święte, od początku do końca. Dlaczego? Ponieważ za wzorem Maryi chcę zachowywać i rozważać w swoim sercu sprawy Boże. A gdzie mieści się skarbnica „spraw Bożych”? Właśnie w Piśmie Świętym.
Biblia nie głosi półprawd, które jednego dnia są ważne, a następnego idą do lamusa. Jest słowem samego Boga, czyli pełnią Prawdy. Prorok Izajasz powiedział o Biblii: Trawa więdnie, kwiat usycha, a Słowo naszego Pana trwa na wieki (Iz 40, 8), Chrystus zaś: Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą (Mt 24, 35). Słowo Boże jest jedynym pewnym punktem, jedynym constans w naszym rozchwianym świecie. Powiedziałem jeszcze wiernym, że aby ułatwić sobie czytanie, przygotowałem w ostatnich dniach specjalną rozpiskę z podziałem całej Biblii na fragmenty przeznaczone do przeczytania na każdy dzień. Zdecydowałem się bowiem czytać nie kolejne księgi biblijne strona po stronie, ale urozmaicić sobie lekturę, tak dobierając fragmenty Pisma Świętego, aby po roku złożyła się z nich jak z puzzli cała Biblia. Poprosiłem też parafian, aby spotykając mnie na ulicy czy w sklepie, pytali, jak mi idzie czytanie i czy przypadkiem już nie zrezygnowałem, w ten sposób dopingując mnie do systematycznej lektury.
Skserowałem mój plan czytania – mówiłem dalej do wiernych. Gdyby ktoś z obecnych na tej Mszy św. chciał zrobić takie samo postanowienie noworoczne jak ja, to może po skończonej Mszy podejść do przodu i go zabrać. Ku mojemu zaskoczeniu, tamtego dnia podczas sześciu Mszy podeszło do balustrady, aby poprosić o rozpiskę, ponad dwieście osób, głównie młodych. Z każdą z nich przez chwilę porozmawiałem, a wręczając kartkę, udzielałem indywidualnego błogosławieństwa.
Niektórzy szczerze przyznawali się, że w przeszłości już kilka razy podejmowali próbę przeczytania Świętej Księgi, ale nigdy tego nie ukończyli. Może tym razem się uda… Tak rozpoczęło się w naszej parafii czytanie Biblii. Efekty były zaskakujące. Jedna z parafianek, pielęgniarka, skopiowała nasz plan i wręczyła go na oddziale lekarzom i pielęgniarkom. I o dziwo, wszyscy zaczęli czytać. Od tamtego czasu zmieniły się rozmowy w dyżurce: królowały już nie plotki, ale sprawy rodem z Biblii, ponieważ wszyscy obecni czytali każdego dnia te same teksty. Inny parafianin, spotkany w tramwaju, z rozbrajającą szczerością powiedział mi, że odkąd zaczął czytać Pismo Święte, telewizja, do której był bardzo przywiązany, zwyczajnie zaczęła go nudzić.
Dzisiaj nasz „parafialny” plan czytania Biblii pragnę przekazać Czytelnikom „Miesięcznika Egzorcysta”. Na każdy dzień zostały wyznaczone fragmenty ze Starego i Nowego Testamentu, które należy przeczytać. Ponieważ Biblia liczy 1323 rozdziały, dlatego codziennie trzeba przeczytać średnio 4 rozdziały.
Czy jest to trudne zadanie? Nic dobrego nie przychodzi łatwo! Nie bójmy się podjąć takiego zobowiązania, bo Biblię warto przeczytać. Pan Bóg daje nam każdego dnia do dyspozycji 24 godziny, czyli 1440 minut. Jeśli z tego codziennie poświęcisz 20 minut na czytanie i słuchanie słowa Bożego, zmieni się w Twoim życiu pozostałe 1420 minut. Zaczniesz po Bożemu odbierać otaczający Cię świat, zrozumiesz Boże zamysły, doświadczysz Bożego błogosławieństwa, pokochasz bardziej ludzi, a nawet… będziesz lżej oddychać. Potwierdzi się stare porzekadło: Z kim przestajesz, takim się stajesz.