Czatka
jtemplate.ru - free extensions for joomla
jtemplate.ru - free extensions for joomla

FANTASTYCZNY PR

wtorek, 01 styczeń 2013 00:00
Dział: Od naczelnego

Złu brakuje światła, to widać. Przed światłem prawdy ono woli się chować w tym, co mroczne. Zapalić światło prawdy można przez czynienie dobra, co jest rozwijaniem prawdziwej, ludzkiej kultury. W przeciwieństwie do zła, które zawsze jest pasożytnicze (ujawniać się może jedynie na tkankach dobra jako jego destrukcja), dobro wymaga trudu i poświęcenia. Ale dlatego jest cenne, czyli warto się o nie starać. Głos tzw. prasumienia słyszy każdy człowiek: „dobro należy czynić, zła unikać”.

Podnoszą się czasem wołania: „nie straszmy Szatanem, piekłem, wiecznym potępieniem”, bo to niechrześcijańskie. Może to i racja: nie straszmy; straszyć można kryzysem gospodarczym, kataklizmem przyrodniczym czy wojną. Diabłem i piekłem nie da się tylko straszyć. Tą rzeczywistością trzeba przerażać, bo to jest jedyna właściwa reakcja normalnego człowieka. O grozie i dramacie śmierci wiecznej mówi Zbawiciel, więc chyba trudno przytomnie utrzymywać, że jest to postawa niechrześcijańska. Dzisiaj, gdy Zły ma tak skuteczny marketing i sprawny PR, tym bardziej o nim należy mówić. Być może ktoś się w porę opamięta…

Kto nie wierzy w istnienie diabła, ten wierzy diabłu. Wierzy jego sugestiom i podszeptom, że nie istnieje. Wystarczy wejść do księgarni czy włączyć telewizor, by się przekonać, jakie style są modne, lansowane i obowiązujące. Style życia i twórczości coraz bardziej przesiąknięte są złem moralnym, którego nie nazywa się już grzechem. Może warto się zastanowić nad powszechną dziś patologią „oswajania” zła, przyznawania mu prawa obywatelstwa wśród tego, co dobre, a nawet chronienia go jakimś przedziwnym immunitetem. Utrwalają się postawy akceptacji zła, nazywania go dobrem, a w konsekwencji jego promocji. Komu na tym najbardziej zależy?

 

 

Zły duch nie zna się na żartach

wtorek, 02 październik 2012 08:40

Wywiad z o. Aleksandrem Posackim SJ - rozmawia Grzegorz Górny

Czy kuszenie ze strony okultyzmu może grozić nam już od najmłodszych lat? Znam przypadki, gdy w niektórych przedszkolach z okazji Dnia Dziecka rozdawano maluchom laleczki Witch z dołączonymi do nich książeczkami. Czy może to być niebezpieczne duchowo, czy też można spoglądać na to z przymrużeniem oka jak na lalkę Baby Jagi na miotle?

Co znaczy słowo „witch”? Po angielsku są to czary. Czary zaś – jak piszą św. Paweł Apostoł i św. Jan Ewangelista – to grzech, z powodu którego można stracić zbawienie.
Tak więc ta laleczka jest figurką czarownicy. Baba Jaga była brzydka i kojarzona ze złem. Nasza sympatia stała po stronie Jasia i Małgosi, a nie Baby Jagi. Tymczasem Witch jest piękna i atrakcyjna. To jest zupełnie inna tradycja. Poza tym pojawia się ona w określonym kontekście – razem z czasopismami „Witch”, do których dołączone są okultystyczne gadżety: talizmany, amulety, wahadełka. To cały sprawnie zorganizowany przemysł lalkarski, który ma swoją komercyjną strategię i od najmłodszych lat oswaja dzieci z atrakcyjnością czarów. Dzieci zaś są szczególnie podatne na tego rodzaju wpływy. Po co je więc narażać? Kto zagwarantuje, że z czasem nie wejdą one w to głębiej?

A co sądzić o coraz częstszym obchodzeniu w polskich przedszkolach i szkołach uroczystości Halloween?

Halloween nie jest świętem chrześcijańskim, lecz wywodzi się z tradycji pogańskiej, z celtyckich uroczystości ku czci boga śmierci Samhaina. Później tradycja ta została zawłaszczona przez satanistów, którzy noc z 31 października na 1 listopada połączyli z czarnymi mszami, orgiami seksualnymi i obrzędami jednoczenia się z demonami. W niektórych sektach satanistycznych było to związane nawet ze składaniem ofiar z ludzi. Założyciel Kościoła Szatana, Anton Szandor LaVey w swej „Biblii Szatana” pisał, że Halloween, obok Nocy Walpurgii, to jedno z dwóch najważniejszych świąt satanistycznych. W tym kontekście symptomatyczne jest, że w powieści „Harry Potter” Halloween, celebrowane jako Noc Duchów, jest jednym z najważniejszych świąt w szkole Hogwart. Można więc powiedzieć, że obchodzenie Halloween w szkołach czy przedszkolach oswaja dzieci z klimatami demonicznymi, tym bardziej że łączy się je w sposób synkretyczny ze Świętem Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym. Powoduje to zamieszanie w kwestii naszego stosunku do świata zmarłych. Zamiast wołania do Boga o zbawienie dusz mamy wywoływanie duchów, zamiast modlitwy – zaklęcia, zamiast religii – magię.

 


Całość artykułu w wersji drukowanej miesięcznika "Egzorcysta"

 

 

Światło paliło się do rana

sobota, 01 wrzesień 2012 02:00

Od wielu lat jestem kapłanem. Od szesnastu lat sprawuję swą duszpasterską misję we Włoszech, a także kieruję serwisem informacyjnym Vatican Service News, emitowanym we włoskich telewizjach regionalnych. Przez kilka lat, aż do jego śmierci w 2006 roku, byłem w Rzymie sekretarzem bpa Pawła Hnilicy; od niedawna jestem bliskim współpracownikiem, będącego już na emeryturze, byłego prefekta ds. ewangelizacji narodów kard. Ivana Diasa. 

Ta współpraca jest owocem sprawy, która nas połączyła, a związanej z rozpoznaniem pewnego lidera grupy charyzmatycznej; powstały bowiem wątpliwości, czy jego działanie wypływało z Ducha Bożego. Ale o tym może kiedy indziej. Jest to bardzo interesująca historia, jak zły duch może manipulować dużą grupą osób. Kardynał Dias jest również charyzmatykiem. Był przyjacielem bł. Jana Pawła II i bł. Matki Teresy z Kalkuty. W ostatnią sobotę każdego miesiąca uczestniczy we Mszy św. sprawowanej w jednym z rzymskich kościołów oraz w modlitwie uwolnienia, udzielając wiernym błogosławieństwa. Spotkaniom tym przewodniczy jeden z najbardziej znanych na świecie egzorcystów, ks. Gabriele Amorth.

 

 

pełny tekst świadectwa w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta

 

 

 

Pozornie dziecinna historia

poniedziałek, 01 kwiecień 2013 17:36

Drugoklasiści zabrali się do pracy, a ja na moment usiadłam za biurkiem. Chwilę potem chodziłam po klasie, podziwiając efekty pracy maluchów. Zatrzymałam się przy chłopcu, który był o dwa lata starszy od pozostałych, aby pochwalić i jego pracę. Jednakże to, co zobaczyłam w jego zeszycie, było jedną wielką niespodzianką – niestety bardzo niesmaczną.

 

„Potwór z rogami”

Na rysunku nie było sylwetki kilkuletniego chłopca, lecz postać z niedużą głową i rogami pięć razy dłuższymi niż twarz. Z dłoni owego stwora wyrastały długie, szpiczaste pazury, a z nóg zakrzywione szpony. Na ramionach znajdowały się dwie ostre metalowe wypustki. Nie powiem, żebym czuła się z tym dobrze. Szeptem zapytałam chłopca: – Maćku, co to jest?, wskazywałam na długie, cienkie rogi. 

– To są rogi.

– A to?

– To są pazury, a to szpony, proszę pani.

Chłopiec mówił najzupełniej spokojnie i grzecznie. Jego rysunek nie był więc jakąś złośliwą prowokacją w moją stronę. 

– A kto to jest?, zapytałam. Liczyłam, że być może nie zrozumiał polecenia i rysował przynajmniej jakąś fantastyczną postać.

– To jestem ja. Ja jestem zły. Ja jestem diabeł.

 

O dziwo, dziecko mówiło nadal w miarę spokojnie, jednakże całkowicie identyfikowało się z narysowaną postacią. Rozmawialiśmy szeptem, tak, aby inne dzieci nie słyszały naszej rozmowy. Jako nauczycielka nie spotkałam się wcześniej z podobną sytuacją i w pierwszej chwili nie wiedziałam, jak zareagować. Miałam ochotę krzyknąć, ale to byłby jedynie wyraz mojej bezsilności. Poza tym niewiele by to dało dziecku, które być może nie ze swojej winy fascynowało się złem. Przez chwilę milczałam, zastanawiając się, co zrobić. Wzięłam do ręki zeszyt chłopca i odkryłam coś znamiennego. Na okładce obok rysunku Hot Wheels widniała duża trupia czaszka. Po minucie zauważyłam kolejny motyw zła – tym razem na plecach chłopca widniał dosyć przyszarzały wizerunek ogromnej czaszki. Zajmował całą powierzchnię pleców, lekko zasłaniał go kaptur od bluzy. Po chwili zastanowienia poprosiłam, aby Maciek jeszcze raz narysował rysunek, gdyż to, co przedstawił, nie było wcale do niego podobne.

 

– Ty jesteś ładnym chłopcem. Nie masz ani rogów, ani pazurów, powiedziałam spokojnie.

Dzieciak zaczął rysować nową pracę. Przez następne dni dzielące mnie od kolejnej lekcji z klasą Maćka modliłam się za to dziecko. Rozmawiałam

też z katechetką szkolną i innymi nauczycielami. Jak się okazało, chłopiec był jedynym dzieckiem z klasy, które nie uczęszczało na lekcje religii. W rysunku chłopca i jego słowach psycholog szkolny nie dostrzegł żadnego zagrożenia – jedynie usprawiedliwiał dziecko.

 

Wychowawczyni zaś zdawała się całkowicie na psychologa. 

 

 

pełna wersja artykułu w drukowanej wersji miesięcznika Egzorcysta

 

 

Rana odrzucenia. Świadectwo

wtorek, 02 kwiecień 2013 03:58

Szczególnie uciążliwe były, pojawiające się co jakiś czas, myśli samobójcze i niechęć do życia. Zastanawiające także były moje lęki przed ludźmi oraz „dziwna bezsilność”. Miałam takie poczucie, jakbym od wewnątrz była skrępowana. Tak jak nieraz wiąże się i obezwładnia człowieka sznurami, tak ja miałam wrażenie, że noszę na sobie takie „sznury” w swoim wnętrzu. Wszystko to działało na mnie obezwładniająco, a przejawiało się m.in. w niemożności odezwania się wśród ludzi. Ponadto miałam duży problem z podejmowaniem decyzji i z wypowiadaniem głośno swojego zdania. Często męczyła mnie niepewność i irracjonalne poczucie zagrożenia. Wskutek różnych przykrości, które niosło życie, nie potrafiłam się również zdystansować ani do wydarzeń, ani do reakcji ludzi. Wchłaniałam w siebie wszystko jak gąbka. Gdy nie byłam już w stanie tego udźwignąć, wybuchałam gniewem, agresją, płaczem, którego nie mogłam opanować. To skłoniło mnie do poszukiwania przyczyny moich problemów.

Tata cię nie chciał

W tym czasie „wpadł mi w ręce” jeden z Zeszytów Formacji Duchowej poświęcony uzdrawianiu relacji. Za sugestią autorki – dr Wiesławy Stefan – zapytałam moją mamę o okoliczności moich narodzin i czy urodziła ona wszystkie dzieci. Odpowiedź, jaką usłyszałam, wprost mnie „poraziła”: Wiesz, tata cię nie chciał. Kazał mi ciebie usunąć, załatwił lekarza, pojechał ze mną do niego. W kieszeni miał 1000 zł na „zabieg”. Czekał na mnie za drzwiami gabinetu. Lekarz natomiast tłumaczył mi: „Po co Pani siódme dziecko? Ma Pani już sześcioro, więc potrzeba sześciu ubranek, sześć tornistrów” itd. Mama w tym czasie w duchu się modliła. Osaczona z jednej strony przez lekarza, a z drugiej przez męża czekającego za drzwiami zmagała się z decyzją, co ma zrobić. Ostatecznie powiedziała: Nie, wychowałam sześcioro, wychowam i siódme. Natomiast memu tacie, z lęku przed nim, powiedziała, że według lekarza jest już za późno, że mogłaby umrzeć i dlatego musi mnie urodzić.

Nie byłam ostatnim dzieckiem

Dowiedziałam się także, że nie byłam ostatnim dzieckiem moich rodziców, jak dotąd myślałam. Mama jeszcze raz była w stanie błogosławionym. Niestety, temu dziecku zostało odebrane prawo do tego, aby się urodzić. Tata – według relacji mojej mamy – posługując się szantażem, że odbierze sobie życie, jeśli urodzi poczęte dziecko, doprowadził do tego, że mama dokonała aborcji. Ta okrutna prawda mocno mną wstrząsnęła. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój własny ojciec mnie nie chciał i że moi rodzice dokonali zabójstwa nienarodzonego dziecka. „Nie chciał” – te słowa powodowały niewyobrażalny ból. Rozeszły się jak echo po całym moim jestestwie. Nagle usłyszałam w głębi serca: Ale Bóg cię chciał. To mnie wewnętrznie pocieszyło i umocniło. 

 

 

całość artykułu w drukowanej wersji miesięcznika Egzorcysta

 

 

Warto mieć różaniec

czwartek, 02 maj 2013 05:53
Działanie Szatana ostatnio znalazło się w apogeum, co oznacza, że traci on na swej sile. Przypomnę, że zawsze zły duch jest najmocniejszy wówczas, gdy ludzie przestają w niego wierzyć. A już jednym z najważniejszych jego celów jest to, by zwłaszcza duchowni osłabiali wiarę w jego realne działanie na ziemi, umniejszali jego znaczenie lub przedstawiali go jako ducha, który został całkowicie obezwładniony przez samo zmartwychwstanie Chrystusa.

 

Jest to nauczanie bardzo niebezpieczne, gdyż dopóki człowiek żyje i ma pełnię świadomości, będzie musiał nieustannie toczyć walkę z Szatanem. Przychodzi on bowiem z pokusą, a także działaniem w najmniej oczekiwanym momencie, żeby walczyć o człowieka. Najlepszą obroną przed tym jest modlitwa, post i jak najczęstsze akty zawierzenia, konsekracji Matce Bożej. Sugeruję osobom zmagającym się z różnymi formami oddziaływania zła, także obsesji diabolicznej, aby w takich chwilach wypowiadały słowa modlitwy, tzw. autoegzorcyzmu, powtarzając je przez dłuższą chwilę. Modlitwa ta brzmi: Przez Jezusa i Maryję, Matkę Boga Niepokalaną – rozkazuję ci odejść!. Można też dodać słowa: O Przenajświętsza Krwi Chrystusowa, chroń mnie, obmyj mnie i oczyść mnie! Po tej modlitwie  można być pewnym, że pokój zagości w naszych sercach. Oczywiście warto mieć zawsze przy sobie różaniec i odmawiać modlitwę różańcową, której Szatan tak bardzo nienawidzi...

 

 

pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta

 

 

 

Opętanie Anneliese Michel

sobota, 01 czerwiec 2013 14:42
Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2, 12) – ten cytat znajduje się w liście, który Anneliese Michel napisała w ostatnim dniu życia. Jej historia jest niezwykle poruszająca, a przy tym tak naprawdę ostatecznie do końca jeszcze niewyjaśniona. Choć wiemy już dość dużo, to jednak możemy mieć pewne problemy ze zrozumieniem tego, co się stało – napotykamy bowiem szereg pytań i wątpliwości.

 

Czy naprawdę więziła w sobie sześć demonów, żeby pokazać innym, że zło jest prawdziwie osobowe? Czy rzeczywiście mamy do czynienia ze Świętą, która dobrowolnie przyjęła na siebie brzemię niewyobrażalnego cierpienia? Jak wytłumaczyć to, że egzorcyzmy podejmowane przez szereg lat nie okazały się ostatecznie skuteczne? Dlaczego w obronie egzorcystów nie stanął żaden z niemieckich hierarchów, a śmierć dziewczyny stała się podstawą zaniechania udzielania pozwoleń na odprawianie egzorcyzmów na terenie Niemiec? Czy nie jest to porażka Kościoła i egzorcystów, którym nie udało się wypędzić złego ducha? Czy nie jest to znakiem słabości mocy Chrystusa wobec mocy Złego? Śmierć Anneliese stała się sposobnością do formułowania wielu skrajnych wypowiedzi, jakoby winna tej tragedii była nauka Kościoła o Szatanie i opętaniu oraz do czego może prowadzić wiara w istnienie Szatana....

 

 

pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta

 

 

 

Wywiad z Ks. Jarosławem Międzybrodzkim, egzorcystą archidiecezji katowickiej - rozmawia Artur Winiarczyk

Czy możemy powiedzieć, że przypadek Anneliese Michel to porażka egzorcystów, a zwycięstwo Złego?

…Chyba klęska!

 

Wskutek tego słynnego egzorcyzmu zakazano w Niemczech posługi egzorcystów. Ta sytuacja trwa do dziś…

Dramat w Klingenbergu nałożył się na kryzys Kościoła w Niemczech lat 70. XX w. Jego owoce są widoczne do dzisiaj. Niewielu księży sprawuje sakrament pokuty, zaniechano wielu nabożeństw, szczególnie maryjnych, gwałtownie spadła liczba powołań, kościoły pustoszeją. Zakaz egzorcyzmowania jest skutkiem szerszego problemu. Zniewoleni i opętani w Niemczech – jeśli jeszcze są zdolni szukać ratunku w Bogu – jeżdżą do Włoch lub Polski. Równocześnie oficjalnie zarejestrowanych gabinetów wróżek, szamanów, jasnowidzów jest w Niemczech więcej niż duchownych katolickich i protestanckich!

 

Anneliese zmarła z wycieńczenia, a egzorcyści wraz z rodzicami zostali oskarżeni w słynnym procesie o zaniedbanie.

Jezus też umarł na Krzyżu, a Jego śmierć wydawała się bezsensowna. Apostołowie byli prześladowani i oskarżani o podżeganie do buntu.

 

 

całość wywiadu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta

 

 

Szatan udaje przyjaciela

niedziela, 03 luty 2013 17:51
Mówiłam i pisałam w językach, których nie znam, poruszałam się z prędkością niemożliwą dla człowieka i dysponowałam siłą, która znacznie przekracza moje fizyczne możliwości. Zły działał przeze mnie - świadectwo Michaliny

 

Kiedy Zły po raz pierwszy dostał przystęp do mnie? Co było tym pierwszym momentem, który pozwolił mu wchodzić w moje życie i działać? Czy fakt, że moja mama walczyła z myślą o tym, czy mam przyjść na świat? Czy to, że moja babcia od chwili narodzin zanosiła mnie do różnych wiejskich „zaklinaczy uroków”. Czy to, że właśnie jej postawa podzieliła moją rodzinę na długie lata? Nie wiem.

 

Odkąd sięgam pamięcią, chciałam być dla kogoś ważna, chciałam być zauważona. Nie dla pochwał, po prostu pragnęłam, by ktoś mnie zwyczajnie przytulił. Ten głód miłości sprawił, że szukałam jej wszędzie tam, gdzie wydawało mi się, że mogę ją znaleźć. Długo nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam.

 

Zranione dzieciństwo

Moje wspomnienia z dzieciństwa to przedziwny splot radości i beztroski oraz doświadczeń, które położyły się cieniem na moje postrzeganie świata. Dużo zranień ze strony rówieśników, którzy nie akceptowali mnie ani mojego wyglądu; doświadczenie wykorzystywania seksualnego; nieustanna tęsknota za tatą, który pracował z dala od domu. To wszystko sprawiało, że czułam się coraz gorzej sama ze sobą, a jednocześnie zaczęłam szukać czegoś więcej. Już w szkole podstawowej często bywałam u koleżanki, której mama wspierała nas w wywoływaniu duchów, pierwszych wróżbach, szukaniu przyszłości w horoskopach, sennikach oraz przywoływaniu opieki „duchów przewodników”. To ciekawiło i wciągało, dawało poczucie kontrolowania swego życia, które stawało się coraz bardziej barwne. Już wtedy zaczęłam słuchać muzyki, w której w bezpośredni sposób przywoływane były złe duchy. Babcia zabierała mnie do różnych „uzdrowicieli” oraz „z ciekawości” na spotkania Świadków Jehowy. Nie widziałam w tym wszystkim nic niepokojącego. Z drugiej strony coraz bardziej czułam, że nikt nie wie, co się ze mną tak naprawdę dzieje, kim naprawdę jestem. Że oddalam się od rodziny, rówieśników, że coraz bardziej gubię swą tożsamość...

 

 

pełny tekst świadectwa w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta

 

 

Napiszę o tobie...

sobota, 05 styczeń 2013 19:53
Całemu światu opowiem o tobie. Wykrzyczę twoje plany. Cały świat pozna wszystkie twoje tajemnice. Nieważne, że odkryję swoje sekrety, niech się śmieją ze mnie. Część z nich zrozumie, bo to samo przeżywa. Napiszę o tobie. Bóg już od jakiegoś czasu sugeruje mi, bym dawała świadectwo o tym, co przeszłam. Ksiądz mi powtarza,że przyjdzie taki czas.Może właśnie nadszedł.

 

Bogu dziękuję, że pozwolił mi zejść na samo „dno piekła”, bym się w końcu opamiętała i chwyciła Go za rękę. W całej tej tragicznej dla mnie przeszłości zawsze i wszędzie był Jezus, cichy i pokorny. To dzięki Jego obecności nie zeszłam na drogę nierządu i przestępstwa, nie targnęłam się na swoje życie ani na żadne inne, choć wielokrotnie demon mnie do tego namawiał i byłam od tego o krok. Byłam kiedyś z przyjaciółmi na kawie u pewnego księdza z mojej parafii. Rozmawialiśmy o przykazaniach.  Kolega zapytał o grzech cudzołóstwa. Siedziałam na fotelu, naprzeciwko ksiądz, obok na tapczanie inni. Nagle poczułam, jakby ktoś odebrał mi władzę w nogach. Jakby niewidzialna siła sparaliżowała moje ciało. 

Widzisz go – usłyszałam głos demona – jak patrzy? Mówi o rzeczach, na których się kompletnie nie zna. Serce mi waliło, pot spływał po czole, nie mogłam wydusić słowa. Nie słyszałam nic, prócz mrocznego głosu obok mnie. Zapadła ciemność. Zostałam w niej tylko z księdzem, siedzącym naprzeciw mnie, ale będącym jakby nie w moim świecie. Gdzie są wszyscy?, zapytałam. – Nikogo tu nie ma, odpowiedział demon. – Tylko ja, ty i on. Chcę tylko jednego. – Czego? – Zabij go!

 

 

pełny tekst świadectwa w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta

 

 

Muzeum

Najnowsze artykuły

Szukaj...