Obecnie dzień 14 lutego ma w powszechnej świadomości tyle wspólnego ze Świętym Walentym, co tak zwane „mikołajki” ze Świętym Mikołajem. A warto o nim wspominać, ponieważ nie był patronem wyłącznie randek i zakochanych, lecz także lekarzy, chorych, przede wszystkim na epilepsję, złodziei oraz – co już mało kto wie – egzorcyzmów.
Przede wszystkim z tego powodu chcemy naszym Czytelnikom przypomnieć tego męczennika. Tym bardziej że nie warto, aby bez końca był skrywany za świętem typu pop.
Niewiele wiemy o Walentym. Był biskupem w Terni w Italii i żył w III wieku. Jedno o nim wiadomo – miał twardy charakter; w czasie prześladowań asystował męczennikom w czasie ich procesów i egzekucji. Jak było łatwo przewidzieć, szybko zwrócił na siebie uwagę władz i został aresztowany. Biciem i torturami starano się zmusić go do odstępstwa od wiary. Ponieważ odmówił, został ścięty – jako obywatel rzymski – mieczem. Stało się to 14 lutego 269 roku.
W IV stuleciu papież Juliusz postawił nad jego grobem bazylikę, która z czasem stała się popularnym sanktuarium i jednym z pierwszych miejsc pielgrzymkowych. W ciągu średniowiecza kult Walentego objął całą niemal Europę.
W czasie średniowiecza i renesansu na terenach niemieckojęzycznych był jednym ze świętych orędowników podczas chorób, przede wszystkim nerwowych i epilepsji. I z tego to powodu uznano go za patrona egzorcyzmów. Część badaczy oglądając obrazy z przedstawieniem świętego nad postacią rzucającą się w drgawkach, uznała, że jest to zobrazowanie egzorcyzmów.
Z kolei w krajach anglosaskich przyjęło się czcić Walentego jako patrona zakochanych, a stąd już tylko krok do uznania dnia, w którym przypada wspomnienie liturgiczne świętego, za „dzień zakochanych” i popularnych – także w Polsce – walentynek.
Warto tylko przypomnieć, że w Polsce możemy znaleźć wiele obrazów Świętego Walentego, a w kilku miejscach, np. w Chełmnie, znajdują się jego relikwie.