Wydawać by się mogło, że te propozycje, pozostające w jawnym konflikcie ze zdrowym rozsądkiem, znajdą się tam, gdzie ich miejsce: wśród literackich utopii. Tymczasem stało się inaczej – idee głoszone przez Maharishiego zaczęto realizować w różnych sferach życia. I nie da się tego wyjaśnić wyłącznie skutecznością przekazu, za pomocą którego Maharishi promował TM. Twierdził, że jest ona: prostą, naturalną techniką uzyskiwania głębokiego odpoczynku i kontaktu z wewnętrznym źródłem kreatywności, energii i inteligencji, eliminowania stresu i promowania zdrowia oraz osiągania wewnętrznego szczęścia, które wzbogaca nasze codzienne życie. Nie wymaga wysiłku, koncentracji, zmiany stylu życia ani żadnych szczególnych umiejętności czy nawet wiary w jej skuteczność. Wystarczy regularnie medytować, by uzyskać efekty.
Niezwykła kariera Maharishiego zaczęła się w latach 60. XX wieku, czyli w szczytowym okresie rewolucji kontrkulturowej. W książce „Nauka o bycie a sztuka życia” wskazał efekty, jakie musi przynieść praktykowanie TM. Oto niektóre z nich:
■ Budowanie idealnych wiosek i miast na podstawie nauki Maharishiego o budownictwie zgodnym z Prawem Naturalnym. Ma to doprowadzić do stworzenia pięknego i zdrowego środowiska, wolnego od zanieczyszczeń, hałasu i stresów. Wtedy każdy będzie mógł powiedzieć: Teraz żyję w Niebie.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Gregory Bateson w pracy „Umysł i przyroda” pisał: Nie przypadkiem Kościół rzymskokatolicki rezygnuje z użycia łaciny w tym samym czasie, kiedy dorastające pokolenie uczy się śpiewać w sanskrycie. Bateson trafił swoją uwagą w samo sedno problemu, jaki ma chrześcijaństwo i Kościół z New Age. Na praktyki i teorie New Age pracowały od początku różne grupy i wspólnoty ludzkie, tylko pozornie nie wiedząc o swoim istnieniu. Kierowała nimi fascynacja mistyczną i ezoteryczną doktryną dalekich Indii i orientu. Zaowocowało to dziś orientalizacją i dechrystianizacją zachodniej sztuki, kultury, psychologii, filozofii i religii. Zjawisko przybrało charakter globalny. Dotarło również do Polski. Dlatego w gąszczu terminologii, obietnic i szyfrów Nowej Ery warto wiedzieć, kto jest kim, skąd przyszedł i czym się zajmuje.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Zastanawiające jest, dlaczego pewne neopogańskie czy też satanistyczne grupy nazywają swe księgi Biblią. Tym bardziej że prezentowane w nich treści są przeciwieństwem Prawdy Objawionej, zawartej w Piśmie Świętym. Chodzi jedynie o zwykły marketing, czy też o sztuczne dodanie im jakiegoś wyższego autorytetu? A może o wszystko po trochu?
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Panuje ogromne zamieszanie wokół medycyny naturalnej (czasami nazywanej też alternatywną, niekonwencjonalną lub holistyczną). Wynika ono z faktu, że nazywa się tymi terminami zarówno wszelkiego rodzaju wartościowe terapie z wykorzystaniem ziół, okładów, inhalacji, różnego rodzaju diet itp., jak i przeróżne pseudonaukowe praktyki, z których część jest niebezpieczna pod względem duchowym. Te pierwsze, które korzystają faktycznie ze zwyczajnych właściwości natury, są weryfikowalne naukowo. Natomiast te drugie, choć mówią też o „naturze”, to jednak opierając się na filozofiach Wschodu, łączą ją z elementami duchowymi. Często podkreślają one, że źródło zdrowia tkwi w nas samych i jest czymś, co możemy osiągnąć, gdy jesteśmy w kontakcie z naszą wewnętrzną energią lub też energiami płynącymi z kosmosu. Wszystkie te niekonwencjonalne metody leczenia są nieweryfikowalne naukowo. Ich rzekoma skuteczność opiera się bowiem zwykle na efekcie placebo, a wszelkie rzetelne badania akademickie wykazują ich całkowitą nieskuteczność.
Prostą „metodą” rozeznania, czy jako chrześcijanin powinienem korzystać z pomocy danego człowieka, jest sprawdzenie, czy w jego „ofercie” znajdują się jakieś „podejrzane” zabiegi. Jeśli jest mowa o bioenergoterapii, aurze, kanałach energetycznych (meridianach), homeopatii, radiestezji, jodze, metodzie Reiki, Feng shui, biopolu, akupunkturze lub akupresurze, to najlepiej omijać takie gabinety i takich „specjalistów” z daleka.
Podejrzane powinno być też stosowanie pseudonaukowych metod leczenia, takich jak biorezonans (podłączanie pacjenta do dwóch elektrod i rozpoznawanie chorób oraz „leczenie” za pomocą pola elektromagnetycznego, które ma wykrywać niewłaściwy „rezonans” komórek), refleksologia, nazywana też terapią „zonową” (uciskanie odpowiednich miejsc na stopach w przekonaniu, że można w ten sposób poprawić funkcjonowanie wszystkich zaburzonych funkcji organizmu), irydologia (rozpoznawanie wszelkiego rodzaju chorób na podstawie tęczówki oka), chirurgia fantomowa (leczenie za pomocą energii „wytworzonej” przez myśli) czy terapia kwiatowa Bacha („leczenie” duchowych źródeł chorób przez energie kwiatów).
Wspaniałym kompendium wszystkich tych „podejrzanych” metod leczniczych jest dokument Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego „Jezus Chrystus Dawca wody żywej. Chrześcijańska refleksja na temat New Age”. Można tam znaleźć obszerny wykaz tego typu praktyk wraz z ich opisem. Trudnością w rozeznaniu może być jednak to, że wiele osób zajmujących się tego rodzaju niebezpiecznymi zabiegami równocześnie deklaruje się jako osoby głęboko wierzące w Boga. Wielu bioenergoterapeutów ma w swoich gabinetach figurki Jezusa, Maryi czy świętych. Spotkałem się nawet z tym, że jeden z nich postawił przy swoim domu kaplicę. Wszystko po to, by uwiarygodnić się w oczach ludzi. Dlatego zewnętrzne praktyki pobożnościowe nie mogą stanowić jedynego kryterium rozeznania. Należy sprawdzić, czy stosowane przez danego człowieka metody nie są zakorzenione w duchowości New Age.