Drugoklasiści zabrali się do pracy, a ja na moment usiadłam za biurkiem. Chwilę potem chodziłam po klasie, podziwiając efekty pracy maluchów. Zatrzymałam się przy chłopcu, który był o dwa lata starszy od pozostałych, aby pochwalić i jego pracę. Jednakże to, co zobaczyłam w jego zeszycie, było jedną wielką niespodzianką – niestety bardzo niesmaczną.
„Potwór z rogami”
Na rysunku nie było sylwetki kilkuletniego chłopca, lecz postać z niedużą głową i rogami pięć razy dłuższymi niż twarz. Z dłoni owego stwora wyrastały długie, szpiczaste pazury, a z nóg zakrzywione szpony. Na ramionach znajdowały się dwie ostre metalowe wypustki. Nie powiem, żebym czuła się z tym dobrze. Szeptem zapytałam chłopca: – Maćku, co to jest?, wskazywałam na długie, cienkie rogi.
– To są rogi.
– A to?
– To są pazury, a to szpony, proszę pani.
Chłopiec mówił najzupełniej spokojnie i grzecznie. Jego rysunek nie był więc jakąś złośliwą prowokacją w moją stronę.
– A kto to jest?, zapytałam. Liczyłam, że być może nie zrozumiał polecenia i rysował przynajmniej jakąś fantastyczną postać.
– To jestem ja. Ja jestem zły. Ja jestem diabeł.
O dziwo, dziecko mówiło nadal w miarę spokojnie, jednakże całkowicie identyfikowało się z narysowaną postacią. Rozmawialiśmy szeptem, tak, aby inne dzieci nie słyszały naszej rozmowy. Jako nauczycielka nie spotkałam się wcześniej z podobną sytuacją i w pierwszej chwili nie wiedziałam, jak zareagować. Miałam ochotę krzyknąć, ale to byłby jedynie wyraz mojej bezsilności. Poza tym niewiele by to dało dziecku, które być może nie ze swojej winy fascynowało się złem. Przez chwilę milczałam, zastanawiając się, co zrobić. Wzięłam do ręki zeszyt chłopca i odkryłam coś znamiennego. Na okładce obok rysunku Hot Wheels widniała duża trupia czaszka. Po minucie zauważyłam kolejny motyw zła – tym razem na plecach chłopca widniał dosyć przyszarzały wizerunek ogromnej czaszki. Zajmował całą powierzchnię pleców, lekko zasłaniał go kaptur od bluzy. Po chwili zastanowienia poprosiłam, aby Maciek jeszcze raz narysował rysunek, gdyż to, co przedstawił, nie było wcale do niego podobne.
– Ty jesteś ładnym chłopcem. Nie masz ani rogów, ani pazurów, powiedziałam spokojnie.
Dzieciak zaczął rysować nową pracę. Przez następne dni dzielące mnie od kolejnej lekcji z klasą Maćka modliłam się za to dziecko. Rozmawiałam
też z katechetką szkolną i innymi nauczycielami. Jak się okazało, chłopiec był jedynym dzieckiem z klasy, które nie uczęszczało na lekcje religii. W rysunku chłopca i jego słowach psycholog szkolny nie dostrzegł żadnego zagrożenia – jedynie usprawiedliwiał dziecko.
Wychowawczyni zaś zdawała się całkowicie na psychologa.
pełna wersja artykułu w drukowanej wersji miesięcznika Egzorcysta
Chciałbym zwrócić uwagę na kilka przykładów upowszechniania i rozpowszechniania magii, wróżbiarstwa i czarów w wersji, którą określam mianem „babylight” (wersja „uproszczona” dla dzieci, jak produkty w wersji light, lekkostrawne) czyli takiej, która jest łatwa do przyjęcia i zniesienia (przełknięcia) przez dzieci…
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Od 2002 r. ukazuje się kolorowe czasopismo dla dziewcząt „Czarodziejki WITCH”. „Witch” to po angielsku wiedźma, czarownica, czarodziejka. Jak podaje redakcja, jest to magazyn dla czarujących dziewczyn w wieku 7-12 lat. Ktoś może powiedzieć: Cóż w tym złego? Przecież to tylko zabawa, komiks! Tymczasem dziecko uczy się i poznaje świat głównie poprzez zabawę. Na uwagę zasługuje fakt, że to czasopismo jest popularne również wśród dziewczynek w wieku przedszkolnym. Redakcja stara się stworzyć magiczne tematy na każdą okoliczność. Znajdziemy więc tutaj czary, wróżby i przepowiednie w roku szkolnym i w czasie wakacji, na karnawał, ale i na święta Bożego Narodzenia, próbując przy okazji wiązać Wigilię i święta z wróżbami.
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Zanim zostałem egzorcystą, zastanawiałem się, czy to możliwe, by małe, niewinne dzieci mogły być opętane przez złego ducha. Nie mieściło mi się to jednak w głowie i zepchnąłem to moje pytanie w niepamięć. Problem wrócił, gdy już jako egzorcysta spotkałem osobiście małe dziecko, przez które mówił do mnie demon.
Przekonałem się, że rzeczywiście jest to możliwe, potwierdzają to również inni egzorcyści, np. ks. Gabriele Amorth. Zacząłem więc na nowo poszukiwać odpowiedzi na to pytanie sprzed lat, ale pod nieco innym kątem.
Opętanie z definicji…
Jak naucza Kościół Katolicki i doświadczenie wielu wieków w walce ze złym duchem, opętanie może dotyczyć osób, miejsc lub rzeczy. Odróżnia się je od nawiedzenia diabelskiego, opresji zewnętrznych czy wewnętrznych, którymi zły duch nęka ludzi, jakby od zewnątrz. Opętanie zaś jest stanem, w którym zły duch wchodzi w ciało człowieka i w nim przebywa. Podobnie jest z rzeczami czy miejscami. Pamiętam, jak kiedyś paliłem szamańskie maski, przywiezione przez naszych misjonarzy z Afryki. Wrzuciłem wysuszone na pieprz drewno do wielkiego ogniska. Maski przez 40 minut nawet się nie osmaliły. Ogień otaczał te przedmioty, ale ich nie niszczył. Spłonęły dopiero, gdy zalałem je wodą święconą...
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Podczas niedawnego spotkania z wiernymi w Padwie (gdzie przyjmuję ludzi, by wysłuchać ich problemów i wspólnie z nimi się modlić) podeszła do mnie około czterdziestoletnia kobieta. Okazało się, że wspólnie z mężem, a zwłaszcza on, mieli kontakt z okultyzmem. Gdy skończyłem modlitwę nad nią, zapytała, czy na nabożeństwo wieczorne, podczas którego modlę się o uzdrowienia i uwolnienie, może przyjść ze swoimi dwiema córeczkami, 7- i 8-letnią. Odpowiedziałem twierdząco, bo działanie Złego, szczególnie gdy pojawia się kontekst okultyzmu, może dotykać także dzieci. Poprosiłem jednak, aby nie podchodziła po błogosławieństwo razem z dziećmi, ponieważ gdyby zapadała w spoczynek w Duchu Świętym, dziewczynki się wystraszą. Dziewczynki miała podprowadzić koleżanka kobiety. Stało się jednak inaczej – sama podeszła z córeczkami, trzymając je za rączki.
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Z braćmi i rodzicami często pielgrzymowaliśmy do Matki Bożej Sulisławskiej, by modlić się przed Jej cudownym obrazem. Tamten okres dzieciństwa, potem młodości, był najlepszy w całym moim życiu. Miałam kochającą rodzinę i świadomość, że Bóg mnie kocha. Rodzice pokładali wielką nadzieję w moim wykształceniu, w znalezieniu w przyszłości dobrej pracy. Kiedy dostałam się na studia do Krakowa, byli bardzo szczęśliwi: Jesteśmy z ciebie bardzo dumni, córuś – powtarzali przy każdej okazji...
całość świadectwa w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Zdecydowałam się wziąć udział w przesłuchaniach nie dla siebie, ale dla mamy, by spełnić jej oczekiwania. Choć byłam jedynaczką, wciąż wydawało mi się, że muszę z kimś rywalizować, z kimś, kogo nie znałam. Mama oceniała mnie w kategoriach: jesteś lepsza, jesteś gorsza. Od kogo? Po latach znalazłam odpowiedź.
Starałam się. Naprawdę robiłam wszystko, by zakwalifikować się na młodzieżowe występy muzyczne, przygotowaniami do których żyło całe miasto. Chodziłam do szkoły muzycznej, więc zdaniem rodziców powinnam bez problemu przejść przesłuchania. Jednak kiedy stanęłam przed komisją, presja oczekiwań stawianych mi przez mamę sprawiła, że z moich skrzypiec zamiast rzewnej muzyki wypłynęły jakieś szorstkie dźwięki. Stałam jak kołek, jakby mi rękę sparaliżowało. Dobrze znałam ten stan. Ilekroć starałam się za wszelką cenę wypaść dobrze, zawsze coś mi się nie udawało...
całość artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Związany jest Pan od bardzo dawna z obroną życia. Co spowodowało, że Pan – jako ścisły umysł – postanowił pójść za sercem i bronić prawa do życia nienarodzonych?
Wszystko zaczęło się 34 lata temu. Zaraz po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski w 1979 roku wyjechałem do Wiednia na praktykę inżynierską. W gablocie parafialnej jednego z tamtejszych kościołów zobaczyłem plakat ze zwłokami dzieci zabitych w wyniku tzw. późnych aborcji, czyli dokonanych w 5.-6. miesiącu ciąży. Te zwłoki były umieszczone w folii na śmieci. Był to wówczas dla mnie bardzo wielki wstrząs, a obraz ten pozostaje ciągle w mojej w pamięci.
Po powrocie do Krakowa zastałem na moim biurku broszurę autorstwa ks. Dzięgiela, wydaną w drugim obiegu (nielegalnym). Do dziś nie wiem, kto zostawił ją na moim biurku, jednak dane w niej zawarte były przerażające. Podano, że w ciągu roku w Polsce dokonuje się około 1 mln aborcji. A to był koniec lat 70. Były to wiarygodne dane, ponieważ takie same liczby przytaczał Episkopat Polski w memoriałach pisanych do rządu PRL...
całość wywiadu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Portal Fronda zamieszcza tekst Reginy Pruszyńskiej zatytułowany alarmująco: Jak bronić nasze dzieci przed ideologią gender?
Wydawałoby się – kolejny alarmujący (aby nie rzec „alarmistyczny”) tekst o czymś ani groźne ani istotne. Jednakże zdaniem autorki w tej ideologii chodzi przede wszystkim o zniszczenie prawdziwego sensu pojęcia człowieczeństwa. Niektóre są bardzo moce i warto się z nimi zapoznać.
Ideologia gender określa człowieka wyłącznie przez pryzmat jego seksualności, przy czym płeć ma tu charakter jedynie kulturowy. Rozdziela tak fundamentalne elementy małżeństwa i rodziny, jak miłość i płodność. Niszczy zatem podstawową komórkę społeczną, jaką jest rodzina! Dla gender tradycyjna rodzina jest przeżytkiem. Jednym z głównych kanałów dzięki któremu ideologia gender przenika do naszego życia jest prawodawstwo, w zakresie którego dążą do zalegalizowania związków jednopłciowych, wprowadzenia zmiany definicji rodziny i zagwarantowania parom tej samej płci prawa do wychowania potomstwa.
Czy słusznie czy nie muszą rozsądzić sami czytelnicy sięgając do pełnego tekstu, który można znaleźć TUTAJ. Przypominamy, że w numerze z października 2013 poruszyliśmy ten temat w artykule dra Tomasza Teluka: Dziecko w machinie gender.