Halloween było dla mnie ważniejsze niż urodziny. Planowałam je już kilka miesięcy wcześniej.
Mimo że przyjęłam Pierwszą Komunię Świętą, do kościoła chodziłam w kratkę, głównie ze względu na koleżanki, które uczęszczały na Msze Święte. W tamtym okresie nie rozumiałam, po co mam się spowiadać i przystępować do Komunii Świętej. Ani mama, ani tata nie chodzili przecież do kościoła.
Schola i zabawa w czarownice
Po jakimś czasie trafiłam do scholi. Ten czas był dla mnie prawdziwą łaską, choć pobyt tam traktowałam jako zabawę. Cieszyłam się, że sobie pośpiewam, a w Boże Ciało posypię kwiatki w procesji. Udział w scholi nie przeszkadzał mi jednak bawić się z koleżankami w czarownice. Razem wymyślałyśmy różnego rodzaju zaklęcia, oczywiście dla zabawy. Zaczęłam jednak powoli wpadać w spirytyzm. Super zabawą stało się wywoływanie duchów czy odwiedzanie nawiedzonych miejsc. Powoli przekonywałam się, że mam w sobie jakąś moc. Nie potrafię tego do końca wyjaśnić, ale miałam kogoś w rodzaju przyjaciela, który spełniał – i to dosłownie – wszelkie moje zachcianki! Prowadziłam nawet swój własny zeszycik do magii. Pamiętam, że podczas pierwszej rocznicy Komunii Świętej chciałam szybko wrócić do domu, by bawić się w czarownice. Taka zabawa miała miejsce każdego dnia.