Urodziłem się 12 maja. Gdyby nie wywołanie porodu przez lekarzy, urodziłbym się w 65. Rocznicę objawień fatimskich. Po kilku dniach od narodzin zachorowałem – nie zamykał mi się odźwiernik łączący żołądek z dwunastnicą. Pojawiła się wysoka gorączka, a także krew w kale i wymiotach. Czekała mnie operacja. Zdesperowani rodzice, w obawie o zagrożone życie swego pierworodnego syna, udali się z prośbą o pomoc przed Boży tron. Mama zawierzyła mnie Pani Jasnogórskiej, Królowej Polski. Ku zdziwieniu lekarzy choroba nagle minęła.
Tu jest twój port!
W wieku 7 lat złapałem infekcję wirusową. Lekarz ją zlekceważył i leczył niedbale. W drugim tygodniu choroby, a był to Wielki Tydzień, gdy mój stan pogarszał się, mama jednej nocy została przebudzona ze snu. W pokoju nad jej łóżkiem znajdowały się wizerunki – Jezusa z Jego Przenajświętszym Sercem oraz Maryi z Jej Niepokalanym Sercem. W środku nocy z obu serc bił blask i żar. Ich barwa była krwistoczerwona. Mama przecierała oczy ze zdumienia i zastanawiała się, co to znaczy. Nie wiedziała, że mojemu życiu grozi niebezpieczeństwo W ciemnościach nocy, niczym światło latarni morskiej, serca Jezusa i Maryi wołały przed zbliżającą się burzą: Schroń się tutaj, tu jest twój port! W nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek mój stan się pogorszył. Pojawiła się wysoka gorączka z ostrymi wymiotami. Rankiem zostałem zabrany do przychodni. Lekarze po naradzie zdiagnozowali zapalenie mięśnia sercowego. Wezwano pogotowie ratunkowe, które przewiozło mnie do szpitala. Przez cały czas mojego pobytu w szpitalu mama i tata szukali ratunku w Bogu. Ksiądz w naszej parafii modlił się o mój powrót do zdrowia.
Nieustanny pacjent
W moim życiu zdarzało się wiele wypadków i urazów. Nie mogłem wykonywać wszystkich czynności i zabaw, które dozwolone były rówieśnikom. Od 4 do 8 klasy szkoły podstawowej realizowałem nauczanie indywidualne. Wynikało ono z obawy o moje zdrowie i bezpieczeństwo. Nauczycielki przychodziły do domu i w moim pokoju odbywały się zajęcia lekcyjne. Miało to swoje dobre i złe strony. Chłonąłem wiedzę, uwielbiałem czytać książki, które z zamiłowaniem kolekcjonowałem. Ponadto odwiedzałem biblioteki, a także prenumerowałem wiele pism i magazynów popularnonaukowych. W tym okresie zacząłem interesować się okultyzmem, ezoteryką i parapsychologią. Nie miałem wówczas pojęcia o szkodliwości tej wiedzy i granicy, którą przekraczałem. Po jakimś czasie pedagodzy zaobserwowali u mnie niepokojące objawy. Neurolog sklasyfikował je jako epilepsja typu absence (nieobecność). Choroba polegała na tym, że moja świadomość wyłączała się na chwilę. Wtedy nie było ze mną kontaktu. Okazało się, że to padaczka pourazowa. Zaczął się okres farmakoterapii i obserwacji. Mogę powiedzieć, że w dzieciństwie byłem nieustannym pacjentem.