W czasie medytacji zobaczyłam sylwetkę wschodniego mnicha w białej szacie. Siedział w pozycji lotosu, w powietrzu.
Cztery lata temu zainteresowałam się medytacjami wschodnimi i kursem „pozytywnego myślenia”. Zaczęłam uczęszczać na ten kurs, na którym poznawałam też technikę medytacji wschodnich. Pamiętam, że przed zajęciami dano mi do picia jakiś napój, po którym wpadłam w silną wibrację. Po rozpoczęciu medytacji kobieta, która ją prowadziła, kazała mi skupić się na trzecim oku, znajdującym się rzekomo między brwiami, czyli zasiąść na tronie duszy. Następnie zapowiedziała, że każdej z osób pośle „ducha przewodnika”. Kiedy to usłyszałam, ogarnęły mnie obawy, czy to wszystko jest w ogóle bezpieczne.
Koszmarne sny i lęki
W czasie medytacji nie byłam w stanie zapanować nad ruchem nóg. Chciałam uciec, ale nie mogłam wstać. Wiem, że prowadząca starała się przekazać mi „ducha przewodnika”.
Po tych medytacjach w moim życiu zaczęło się dziać coś złego. Coś nachodziło mnie w nocy. Budziłam się z lękiem, miałam wrażenie, że w pokoju ktoś jest, że jakaś ciemna chmura zawisła nade mną. Pewnego razu wydawało mi się, że jakiś mężczyzna usiłuje mnie zgwałcić. Czułam ból. Potwornie się bałam. Jednakże widziałam, że w pokoju nikogo nie było. Z czasem wpadłam w bezsenność, męczyły mnie koszmarne sny i lęki. Wydawało mi się, że ktoś ciągle mnie obserwuje, pochyla się nade mną, kiedy leżę na łóżku. Podczas modlitwy przeszkadzały mi myśli bluźniercze. Od jesieni do wiosny zrobiłam trzy kursy medytacji. Jednak w placówce, która je organizowała, nie czułam się dobrze i opuściłam ją.
Potem zaczęłam bywać stałym gościem targów „Od wahadełka do gwiazd”. Brałam udział w wykładach, jakie tam się odbywały.
Pewnego razu poddałam się na tych targach zabiegowi rozruszania energii w kręgosłupie. Tam szukałam wyjaśnienia moich dziwnych przeżyć. Zainteresowały mnie wykłady m.in. na temat seksu na odległość (tzw. seksu mentalnego). Pamiętam, że po wykładzie pewna osoba dawała świadectwo, że była przez „coś” napastowana – podobnie jak ja.