Niedawno, podczas cotygodniowego spotkania ze wspólnotą im. bł. Jana Pawła II, którą prowadzę w Rzymie, przyszła do mnie starsza kobieta i poprosiła o modlitwę. Od dłuższego czasu korzystała z posługi znanego na całym świecie egzorcysty, ks. Gabriele’a Amortha.
Przeklęta przed narodzeniem
Zaraz po rozpoczęciu modlitwy wydała z siebie okrzyk o takiej barwie głosu, której człowiek sam z siebie wydać nie może. W tej samej chwili drzwi od zakrystii zatrzasnęły się z wielkim hukiem. Nie przestałem jednak modlić się nad nią, pomimo że demonstrowała ogromną siłę, zmieniał się jej wyraz twarzy, a także oczy. Jak zawsze w takich sytuacjach, bardzo prosiłem o pomoc Matkę Bożą. Po modlitwie kobieta czuła się dużo lepiej, ale powiedziała, że chciałaby przychodzić na nasze modlitewne spotkania, ponieważ – jak to określiła – jest wyjątkowym przypadkiem.
Jej matka przeklęła ją w okresie płodowym. Przez kilka lat korzystała z egzorcyzmów, które odprawiał nad nią ks. Amorth, i została całkowicie uwolniona. Jednak po wielu latach, jak przyznała, zły duch do niej wrócił. Ale nie ujawnia swego imienia. Zdaniem Amortha jest to „duch milczący”. Ksiądz Amorth wysłał ją do mnie, gdyż uczestnictwo w odprawianych modlitwach przynosi jej na jakiś czas dużą ulgę. Zły duch jest obecny, lecz jej nie dręczy. Dlaczego tak się dzieje? Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Jezus uwalniał od złego ducha albo kazał mu milczeć. Wydaje się, że dla niektórych modlitwa wspólnotowa przed Najświętszym Sakramentem, połączona z modlitwą o uwolnienie, jest jak Chrystusowe słowo: „milcz!”. Człowiek nie zostaje uwolniony całkowicie, ale dzięki modlitwie lżej mu dźwigać krzyż, jakim jest noszenie w sobie demona.