Pornografia jest najgorszym uzależnieniem spośród wszystkich, w które wpadłem. Pornografia zniewala umysł, ciało oraz duszę i serce, a ponadto wykrzywia obraz kobiety do mężczyzny i mężczyzny do kobiety.
Mam na imię Kamil i mam 34 lata. Dorastałem w katolickiej rodzinie. W niedziele i święta chodziłem z rodzicami i rodzeństwem do kościoła. Mogę jednak powiedzieć, że paradoksalnie byłem daleko od Boga. Z pewnością w moim domu rodzinnym daleko było do ideału. Przede wszystkim brakowało w nim miłości. Było w nim zło, nienawiść, kłótnie. To nie miało nic wspólnego z Bogiem. Mój ojciec kazał chodzić do kościoła, bo tak trzeba. Ja tego nie czułem. Stąd chciałem jak najszybciej odciąć się od swojej rodziny, być niezależnym, nie prosić ojca o pieniądze.
Złe początki
Moje uzależnienia zaczęły się w dzieciństwie. Gdy miałem 13 lat, zacząłem oglądać pierwsze, nie do końca niewinne gazetki. Od tego zaczęło się moje zniewolenie pornografią. Później zacząłem oglądać filmy pornograficzne, wpadłem w nałóg masturbacji. Gdy miałem 15 lat, ojciec kupił komputer. Wymieniałem się z kolegami pornografią. Często ktoś mi mówił, że to jest niemożliwe, aby się od czegoś uzależnić. Jednak ja się uzależniłem od pornografii, nie myśląc, że to jest grzech, a na pewno nie ciężki. Diabeł podpowiadał mi, że oglądając pornografię, nie robię nikomu krzywdy, nikogo nie gwałcę. Nikt o tym nie wiedział, to był tylko mój sekret. Uzależnienie od pornografii wzbudziło zmysły do szybkiego seksu z dziewczynami. Celem imprezy stał się tylko stosunek i często ten cel się realizował. Gdy skończyłem szkołę i zacząłem dorosłe życie, wciągnęła mnie marihuana. Posmakowałem wolności. Odwróciłem się od Boga. Nie przypominam sobie, abym chodził do kościoła z własnej woli. Co najwyżej na śluby i pogrzeby.
Wpadłem również w szpony hazardu. Otworzyłem sklep z telefonami i akcesoriami GSM. Jednego razu poszedłem zagrać na automatach. Na początku była to tylko zabawa. Zagrałem za 5 zł i wygrałem 200 zł, więc postanowiłem spróbować jeszcze raz. A potem szatan kusił i kusił. Podpowiadał, że będę wygrywał, że jestem szczęściarzem, że w czepku się urodziłem. Oczywiście z czasem zacząłem przegrywać. A wtedy pożyczałem pieniądze od kolegów, żeby się odegrać. I tak w kółko... A koledzy pożyczali mi, bo zawsze oddawałem. Czasem nawet z odsetkami.
Hazard to choroba, na którą się umiera. W pewnym momencie człowiek nie ucieka się do Boga, tylko sam próbuje radzić sobie z tym wszystkim i… popełnia samobójstwo. Na szczęście Bóg czuwał nade mną.
W miejscu, gdzie miałem sklep, otworzono dyskotekę. Ze sklepu na imprezę udawałem się tylko po schodach na górę. Wracałem późnym wieczorem, a sklep otwierałem, kiedy chciałem, bo przecież sam sobie byłem bogiem. Poza imprezami i przyjemnościami nic mnie nie interesowało.
Zarabiałem własne pieniądze, nie potrzebowałem nikogo. To, co obecnie mówili moi rodzice, by mnie przestrzec, było dla mnie głupie, niepotrzebne. Mówiłem im, że teraz życie to znajomości, koledzy, dziewczyny, seks, pieniądze, że to jest najważniejsze. Czułem się jak biznesmen, który rządzi światem. Nie potrzebowałem Boga, tylko kolegów, seksu, pieniędzy.