Mamy dwie drogi do wyboru – Bożą, ułożoną w miłości Ojca, oraz drugą, poprawioną przez człowieka za „poradą” złych duchów.
Bóg stworzył wszechświat, ziemię i człowieka. Bóg Wszechmogący interesuje się człowiekiem i troszczy się o niego. Najpiękniejszą troską jest ta, która pochodzi z nieskończonej miłości. Tylko taka miłość może znosić kaprysy ukochanego dziecka, sięgające buntów i bluźnierstw. Z takim człowiekiem Bóg zawarł Nowe Przymierze – nie na papierze, ale na krzyżu. Przebaczył, oczyścił, przywrócił godność swego dziecka, ubogacił z boską hojnością. Ten proces przyrzekł prowadzić nieustannie – aż do ostatniego dziecka na ziemi – bo wszystkie chce mieć u siebie, na zawsze! Tam będziemy oglądać Boga „twarzą w twarz”.
Cegły i mur
Świat wokół nas, dar Ojca, jest otwarty, przeciekawy, pełen radosnych niespodzianek. Zachęca do wdzięczności i miłości. Najważniejszym naszym zadaniem jest nauczyć się jej w jak najwyższym stopniu. Nie z książek, ale żyjąc z ludźmi – najpierw bliskimi, potem z coraz dalszymi.
W tym pięknym zadaniu tkwi przeszkoda: nasze błędy, które przy pewnym stopniu świadomości stają się buntem przeciw Bogu, czyli grzechem. Początek stanowi niechęć, potem złość na drugiego, chęć szkodzenia, wreszcie złorzeczenia i nienawiść. A nienawiść to znak rozpoznawczy satanistów i kierunkowskaz z napisem: „piekło”. Pamiętajmy, że obok największego skarbu znajduje się też największa trucizna, czyli nienawiść. Z nią i jej sługami nie miejmy nic wspólnego. Nienawiść ma pozanaturalne źródło. To odwieczny wróg, który zrobi wszystko, by człowieka nie wpuścić na drogę miłości, a przynajmniej jak najszybciej z niej zawrócić. Działa długofalowo i perfidnie, np. stara się, by człowiek nie zauważał tego, co małe i piękne – przesłania je czymś wielkim, krzykliwym, a najlepiej budzącym grozę i agresję. Ciszę, w której Bóg przemawia, zagłusza wrzaskiem. Miłość, istotny rys „obrazu Bożego” w człowieku, przykrywa warstwą nienawiści, chęcią zemsty, brudem. Wykorzystuje z piekielną inteligencją nową technikę, a przede wszystkim nasze grzechy.
Jak się bronić? Po pierwsze nie zakrzykujmy świerszczy i ptaków, nie zagłuszajmy wątpliwości, trudnych rad i natchnień Bożych (bo Bóg przemawia w ciszy). Nie depczmy małych, słabych, patrzmy „po Bożemu”: stawajmy po stronie prawdy, choćby tam byli sami „słabi”.
Po drugie: doceńmy godność dzieci Bożych. Nie dajmy sobie wmówić: „Jesteś wart więcej!”. W pogoni za wielkością nie gubmy skarbu Bożej miłości! Zrozumiejmy, że małe rzeczy też są piękne, a dobrze ułożone wchodzą w skład wielkich. Z małych cegieł powstaje olbrzymi mur! Człowiek został powołany, by być cząstką najwspanialszego dzieła: rodziny Bożej. To najwyższe wyniesienie stworzenia przez Stwórcę. Miłość stanowi najczulszy, najdoskonalszy, najbardziej Boży dar, który Stwórca dał człowiekowi, by go strzegł i rozwijał. Zapewnił wszelką pomoc i ochronę, ale też obarczył odpowiedzialnością. O miłość od wieków toczy się walka. Początek to przegrana człowieka i miłości. Przełomu dokonał Syn Boży, którego Ojciec posłał na ziemię. Na krzyżu Boża miłość wyrównała wszystkie zdrady i profanacje, przywróciła nam szansę powrotu do miłości, nawet z najgłębszej przepaści. Czytelnym znakiem jest nawrócony na krzyżu Łotr. Dostrzeżmy cenę, jaką za nas dał Bóg!
Naszą sytuację ukazuje obraz człowieka tkwiącego na cienkiej nitce, znajdującej się nad przepaścią wypełnioną ogniem. Ową nitkę trzyma Pan Bóg. Jest to obraz kruchości człowieka oraz miłości Ojca Niebieskiego. Nie ogień jest tu ważny, ale Ojciec.