Piąta po południu, dzwoni telefon. Zamarłam, gdy usłyszałam w słuchawce głos szefa Rafała: samochód wpadł do rzeki, niestety ciała nie odnaleziono. Miałam wtedy 27 lat.
Przywoła ducha Rafała
Minęło kilkanaście dni, a ciała nie odnaleziono. Mijały kolejne dni. Już tylko leki utrzymywały mnie w znośnym stanie. Zaczynałam tracić powoli kontakt z rzeczywistością. Unikałam rodziny i znajomych. Liczył się wyłącznie Rafał. I wówczas pojawiła się myśl, że przecież są ludzie, którzy podobno potrafią wywoływać duchy zmarłych. Jeśli Rafał nie żyje, to mógłby zostać przywołany. I tak, choć uważałam się za nowoczesną, poszłam do kobiety, która zajmuje się spirytyzmem. Kobieta ta była medium. Najpierw przywoływała ducha, a następnie tak jakby umawiała się z nim, w jaki sposób ma on odpowiadać na zadawane pytania – przez poruszanie wahadełka. W pewnym momencie wahadełko rzeczywiście zaczęło się poruszać i to bardzo intensywnie. Padały pytania i odpowiedzi. Na koniec seansu spirytystka zwróciła się do ducha z pytaniem, czy chce jeszcze coś przekazać. Po czym zamknęła oczy, położyła ręce na stole i tak trwała przez kilka minut. Wtedy wstrząsnął mną dreszcz, po mojej ręce, od dłoni aż do ramienia, bardzo powoli przesunęło się przenikliwe zimno. Było to odrażające odczucie. I chociaż myślałam, że to duch Rafała, to przerażenie i odraza całkowicie zniechęciły mnie do dalszych seansów. Spotkanie jeszcze się nie zakończyło. Duch przekazał, że Rafał nie żyje, że jest mu dobrze, że mnie widzi itd. Jednak najważniejszym w całej sprawie okazało się pytanie, które kobieta-medium zadała duchowi na końcu. Wówczas, jak powiedziała spirytystka, w głowie usłyszała taki oto przekaz dla mnie: Jest w twoim otoczeniu mężczyzna, żonaty, bez dzieci, on ze mną pracował. Ja będę przez niego działał, w nim będziesz mogła mnie dostrzegać. Musisz go zdobyć dla siebie i wtedy będziemy razem. Niemal oszalałam ze szczęścia.