Wywiad z ks. prał. Andrzejem Grefkowiczem, egzorcystą archidiecezji warszawskiej
Od kilkunastu lat jest Ksiądz egzorcystą archidiecezji warszawskiej, obecnie koordynatorem księży egzorcystów w Polsce. Co Ksiądz powie o świeckich egzorcystach? Reklamują swoje usługi.
Nikt sam nie może się określić jako egzorcysta. W Kościele katolickim posługa egzorcysty jest zastrzeżona dla prezbitera. Na pewno nie świeccy, a wśród kapłanów tylko ci, którzy otrzymają specjalne upoważnienie od swojego biskupa. Nikt się sam nie ogłasza, nikt się sam nie namaszcza. Nawet w modlitwach o uwolnienie potrzeba potwierdzenia autorytetu Kościoła, że ktoś może tego rodzaju posługę pełnić. Z tym wiąże się fundamentalna postawa: pokora. Jeżeli ktoś sam z siebie uważa, że on może egzorcyzmować, to jest na sto procent pewne, że nie może. W Kościele prawosławnym ta posługa jest bardziej oparta o charyzmatyczny wymiar: mnisi, którzy ją podejmują, są przez Ducha Świętego inspirowani, ale i w takim wypadku potrzeba weryfikacji, czy charyzmat się potwierdza. W kościołach reformowanych też jest podejmowana posługa uwalniania, ale tam nie ma egzorcystów; jest wspólnota, która podejmuje modlitwę.
Zatem jeśli gdzieś spotykamy świeckiego, który mówi, że on może egzorcyzmować, że jest egzorcystą, że on może „odprowadzić duchy” (typowa w tym kontekście terminologia newage’owska), to na pewno nie jest on egzorcystą i trzeba się liczyć z tym, że to, co on podejmuje, jest kolejnym przejawem działania złego ducha. Miałem kilka przypadków, gdy ktoś przychodzi do mnie z prośbą o pomoc z takim komunikatem: wysłała mnie do księdza świecka egzorcystka, która stwierdziła, że w moim przypadku ona jest za słaba. I rzeczywiście, tej osobie potrzebna była pomoc. Stało się więc konkretne dobro: osoba trafiła we właściwe miejsce, choć poprowadzona przez „świeckiego egzorcystę”. Nie całe ich działanie jest pod wpływem złego ducha, mogą się zdarzyć i pozytywne działania.
Opętanie zasadniczo następuje wtedy, gdy jest na to jakaś zgoda człowieka. To zaś zakłada wiarę w realne istnienie bytu, jakim jest Szatan. Jak zatem może dochodzić do opętań osób, które w Szatana nie wierzą i które konsekwentnie nie mogą się mu dobrowolnie oddać?
Chciałbym tu rozróżnić dwie sytuacje: tę, w której Szatan chce ukryć swoje oblicze, od tej, w której nie potrzebuje go ukrywać. Ukryć swoje oblicze potrzebuje przed swoimi nieprzyjaciółmi, to jest czytelna strategia. Ukryć swe oblicze chce wobec tych, których tak od razu nie zwabi. Natomiast nie musi ukrywać swojego oblicza wobec tych, którzy są zdecydowanie przeciw Bogu: obrazili się na Boga, nie wierzą w Niego itp. W sposób nieświadomy przechodzą na drugą stronę. Są też tacy, którzy wprost oddają cześć Szatanowi po to, by mieć więcej jego mocy. Co zaś gdy chodzi o niewierzących? Może być tak, że ta niewiara w złego ducha jest konsekwencją zawładnięcia właśnie przez złego ducha, który akurat w ten sposób objawia swoje działanie wobec konkretnego człowieka: odsunąć go jak najdalej od Boga. Więc ten człowiek nie wierzy, deklaruje swoją niewiarę. To już może być objawem działania złego ducha.