Wtedy otrzymałem znak: znalazłem pod sceną krzyż jerozolimski symbolizujący Pięć Ran Chrystusa Ukrzyżowanego. Z jednej strony był wizerunek Jezusa, z drugiej Jego Matki. Mam go do tej pory.
Świadectwo Grzegorza Kasjaniuka
Nie jestem neofitą, pochodzę z katolickiej rodziny, przyjąłem sakramenty, zawsze uczęszczałem do kościoła i nigdy w słowie nie zaparłem się Boga. A jednak coś się stało, że oczy zaszły mi mgłą jak władcy Rohanu z Tolkienowskiej trylogii. Może to kwestia przysłowia opartego na Dziejach Apostolskich, że kto z kim przestaje, takim się staje. Otrzymałem wreszcie łaskę i przejrzałem. W konsekwencji z własnej woli zawierzyłem się Niepokalanemu Sercu Maryi i Przenajświętszemu Sercu Jej Syna – Jezusa Chrystusa. Pokazałem Bogu swoją dziecięcą bezradność i powiedziałem: Działaj w moim życiu!.
Już w latach 80. mocno zaangażowałem się w muzykę i cały ruch muzyczny. To była reakcja na komunę. Nie było żadnych perspektyw na przyszłość. Nie wyobrażałem sobie jakiejkolwiek kolaboracji z systemem PRL-u. Pozostawała kontestacja. Tylko muzyka dawała mi tę siłę, pokazanie rockowej pięści komunistycznemu najeźdźcy. Był to mój świat, nieskażony indoktrynacją. Identyfikowałem się z nim, nosiłem się jak metalowiec, chciałem być jak Ian Gillan, Bruce Dickinson czy Angus Young. Niezależność i swoboda. Widziałem w Jarocinie prawdziwą siłę metalowców. Była wielka. To tam oddałem się cały muzyce. Nie byłem w stanie wtedy pojąć, że oddawałem się bożkowi. Przed bramą wejściową na stadion, gdzie odbywały się koncerty, zebrało się kilkuset fanów heavy metalu. Razem mieli wejść na stadion w zwartej grupie. Miałem wpięty znaczek z nazwą zespołu TSA. Podszedł do mnie chłopak, który miał na kurtce logo satanistycznego zespołu Venom i powiedział, że nie mogę z nimi iść, bo noszę symbol zespołu hipisowskiego. Musisz wiedzieć, z kim idziesz, kim jesteś – powiedział. Wyrzuć to, bądź jednym z nas! Znaczek schowałem, choć paradoksalnie podczas wspólnego przemarszu wszyscy śpiewaliśmy fragment utworu TSA: Kto nie idzie z nami, ten przeciwko nam, kto nie idzie z nami, ten wróg. Potem na koncercie TSA fani KAT-a krzyczeli obraźliwe dla muzyków epitety, a fani TSA skandowali: Jezus Chrystus!. Choć nie akceptowałem satanistycznych zespołów typu Bathory, Mercyful Fate, Slayer czy Venom, to przestała przeszkadzać mi obecność ich logotypów i przynależność do subkultury metalowców, którzy w przewadze właśnie tej muzyki słuchali.