Nasze dusze są nieśmiertelne, czy w to wierzymy, czy nie. Uciekajmy do miłosiernych ramion Boga Ojca póki czas. Przecież żyjemy po to, aby odnaleźć Miłość Boga, przyjmując za darmo Zbawienie, jakie wycierpiał Jego Syn. Bez tego Zbawienia nie wejdziemy do raju. Nie łudźmy się i nie dajmy się zwieść błędnym naukom. Żyjemy, żeby doświadczyć, a potem świadczyć o Miłości Ognia – Ducha Świętego, Miłości, która przewyższa wszystkie rozkosze ziemskiego życia.
Pustka grzechu
Urodziłam się w wielodzietnej, katolickiej rodzinie, której wiara była prosta i żywa. Jako maleńkie dziecko przeżyłam wraz z rodzicami i rodzeństwem wywózkę na Syberię. Po kilku latach powróciliśmy do Polski. Skończyłam szkołę. Kierowana wielką ambicją wyjścia z biedy poszłam na studia. W szkole średniej religii nie było, na studiach zaś jej nie szukałam, więc nie miałam praktycznie żadnej formacji duchowej. Rósł za to we mnie grzech i pycha umysłu.
Byłam jeszcze na studiach, kiedy wraz z narzeczonym postanowiliśmy się pobrać. Ślub kościelny mąż wziął dla mnie, a ja chyba dla rodziców. Żadne z nas nie poczuwało się do większej odpowiedzialności ani za siebie nawzajem, ani za życie, które może się począć. Poczęło się Pierworodne. Bałam się, że nie ukończę studiów, więc skazałam moje dziecko na śmierć. Potem były następne śmiertelne grzechy. Rósł lęk, egoizm, wewnętrzna pustka. Mąż był coraz bardziej obcy.