Dzięki łasce Bożej i wsparciu kapłana 20 lat temu rozpoczęłam modlitwę za nieprzyjaciela. To był mój kontratak.
Święta Tereska od Dzieciątka Jezus radziła: Kiedy wobec kogoś odczuwasz trudności, jedynym sposobem odzyskania spokoju jest modlić się za tę osobę i prosić Boga, by nagrodził ją za to cierpienie, które ci sprawia, a św. Ojciec Pio zapewniał: Modlitwa jest najlepszą bronią, jaką posiadamy. Święta Faustyna Kowalska stanowczo wypowiadała się na temat modlitwy: W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność; modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która by nie była obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę.
Przykład Jezusa
Tekst Ewangelii głosi, że Jezus modlił się bardzo wcześnie rano, niejako okradając się ze snu, modlił się także wieczorem po całym dniu głoszenia nauki. Potrzebował ciągłej relacji z Ojcem, aby być z ludźmi. Złożył całe swoje życie w ręce kochającego Ojca. Jego modlitwa była modlitwą zawierzenia. Modlił się przed wyborem apostołów, a także ufnie w Ogrójcu słowami: Ojcze, nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie. A czy ja zgadzam się na przeciwności i wypadki losowe w swoim życiu? Jak wygląda moja modlitwa? A może nadszedł czas, aby uwolnić się od swoich ograniczeń, czegoś, co nie pozwala mi cieszyć się życiem?
Każdy dzień to walka
W mojej modlitwie za nieprzyjaciela każdy dzień to walka i podejmowanie decyzji, bo albo dokonuję pracy nad swoim sercem oraz postępowaniem, albo tkwię biernie i coraz bardziej się pogrążam, czego efektem jest grzech, potem następny upadek, jakiś uszczerbek na psychice, problem ze zdrowiem, zniewolenie, pesymizm itp. Oczywiście, jako osoba wolna miałam do wyboru stosować agresję, oczernianie, zgubne plotkowanie, czyli coś, co oferował mi bliźni. To jednak na pewno nie buduje pozytywnych relacji, tylko pogłębia naszą ciemność. Rzecz jasna, mój pierwszy raz nie był łatwy. Była to modlitwa może trochę na siłę, sucha, a jednak towarzyszy mi do dziś. Tylko dzięki Bożej łasce mogę powiedzieć, że ona mnie wyzwala, zmienia, burzy mój egoizm, pokonuje granice mej ograniczoności i słabości, daje siłę oraz moc. To oznacza, że przemienia całego człowieka, chroni od nienawiści, pozwala spojrzeć na inną osobę z miłosierdziem, bez zawiści, buduje pozytywne relacje, daje pokój... To taki zastrzyk miłości, dar od Pana Boga, który zawiera wszystkie witaminy świata dla biednych i dla bogatych. Czyż to nie fascynujące? To Bóg pierwszy pokazał nam, na czym polega prawdziwa miłość. W Biblii jest mnóstwo przykładów. Co czujemy, gdy modlimy się do Pana słowami „Ojcze nasz”? Czy w ogóle czujemy moc tej modlitwy? Przecież to On wysłuchuje naszych próśb i pragnie, aby przebaczać, błogosławić tych, którzy nas nienawidzą, nie oceniać. Wystarczy przełamać swoją nieśmiałość, podjąć próbę, przekroczyć słabość, schować do kieszeni dumę i zaprosić Pana Boga w te miejsca zranień, a On jako Mistrz zajmie się resztą! Nigdy nie stawia zadań i trudów ponad nasze siły.