W świętych księgach mamy jeszcze inny obraz kary zesłanej z nieba. Jest nim ogień. Spadł on tego samego dnia na dwa miasta tak bardzo przepełnione złem, że nie było już w nich nic, co dobre. I jak wcześniej Bóg kazał uciekać Noemu przed potopem i schronić się do arki, tak w ostatnim dniu Sodomy i Gomory kazał Abrahamowi i jego rodzinie uciekać z Miast Wszeteczeństwa. Gdy Noe zamknął arkę, z nieba lunęła woda. Gdy Abraham pozostawił daleko za sobą Sodomę i Gomorę, z nieba spadł ogień. Bóg obiecał, że czas potopu nie powróci. Nie obiecał jednak, że nie przyjdzie raz jeszcze czas ognia z nieba. Co więcej, zapowiedział go w mnożących się objawieniach. W 1973 roku z przerażeniem dowiadujemy się z Maryjnych wizji, że kara straszliwsza niż potop spadnie na wszystkich ludzi, że będzie to kara ognia, który pochłonie większą część ludzkości. Matka Boża ogłasza w Akicie: Jak zapowiadałam, jeżeli ludzie się nie nawrócą i nie poprawią, Ojciec ześle na całą ludzkość straszliwą karę. Będzie to kara większa niż potop, taka, jakiej nigdy dotąd nie widziano. Z nieba spadnie ogień i zmiecie większą część ludzkości, zarówno dobrych, jak złych, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych. Ci, co przeżyją, będą się czuć tak opuszczeni, że będą zazdrościć umarłym.
Całość artykułu w wersji papierowej miesięcznika "Egzorcysta"
Z wypowiedzi, którymi papież dzielił się z otoczeniem, wynika, że przedmiotem objawienia było sto najbliższych lat. Niebo pokazało Leonowi XIII, że w latach 1884-1984 panowanie Szatana dosięgnie szczytu. Ojciec Święty był tak głęboko poruszony tym, co zobaczył, że ułożył specjalną modlitwę, którą polecił odmawiać wszystkim kapłanom na zakończenie każdej Mszy Świętej, gdziekolwiek byłaby ona sprawowana. Odmawiano ją powszechnie do lat sześćdziesiątych XX wieku. Niektórzy mówią, że z chwilą zaprzestania tej pobożnej praktyki otworzono w Kościele puszkę Pandory… Bezbronny Kościół runął w otchłań. Są jednak świątynie, w których odmawia się tę modlitwę do dziś. Ciekawe, w takich parafiach kryzysu nie widać…
Jak brzmi ta modlitwa, będąca potężnym egzorcyzmem, modlitwa mająca wielką moc przed Bogiem? To prośba zanoszona do św. Michała Archanioła.
Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom Szatana bądź naszą obroną. Niech go Bóg pogromić raczy, pokornie o to prosimy. A Ty, Książę wojska niebieskiego, Szatana i inne złe duchy, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.
Pełna wersja artykułu w drukowanej wersji miesięcznika Egzorcysta.
Od wielu lat toczy się dyskusja dotycząca trzeciej części tajemnicy fatimskiej. Liczni „wizjonerzy” prześcigają się w odkrywaniu treści dotyczących przyszłości świata, które Matka Boża miała przekazać w Fatimie w 1917 roku. Opublikowanie ostatniej tajemnicy wielu jednak nie zadowoliło, a nawet rozczarowało, gdyż upubliczniony w 2000 roku tekst zupełnie odbiegał od oczekiwań czy przewidywań.
Atmosfera sensacji bywa nadal podsycana, a czyni się to za przyczyną wątku dotyczącego poświęcenia Ro¬sji. Wiele osób nieznających – jak można sądzić – treści przesłania z Fatimy twierdzi, a nawet czyni zarzut Ko¬ściołowi, iż Rosja, wbrew życzeniu Matki Bożej, nie zo¬stała poświęcona Jej Niepokalanemu Sercu. Czy tak jest rzeczywiście?
pełna wersja artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy.
pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Któregoś dnia wstałam bardzo wcześnie i z rozpaczą w sercu idąc przed siebie, trafiłam do kościoła. Weszłam tam tylko dlatego, że zmarzłam – był duży mróz. Usiadłam w ławce przed wizerunkiem Matki Bożej i po raz pierwszy w życiu modliłam się naprawdę z całej duszy, z rozpaczą i nadzieją, z wewnętrznym krzykiem o ratunek: Matko Boża, jeśli istniejesz, zrób coś z moim życiem, bo ja już nie chcę tak żyć!
I stał się cud. Wszystko się we mnie w jednej sekundzie uspokoiło. Wróciłam do domu i pokój w mojej duszy trwał. Straciłam pociąg do grzechów – tych, bez których nie wyobrażałam sobie życia. Moje małżeństwo zaczęło przeżywać prawdziwy renesans.
Wszystko, co się stało po tej modlitwie, przyjęłam jako dar, jednak sama nic nie robiłam, by pogłębić swoją wiarę. Minęło jeszcze trochę czasu, zanim się nawróciłam. Był początek lata, kiedy spotkałam niewidzianą od lat przyjaciółkę. Właśnie wróciła z Fatimy, ofiarowała mi przywieziony stamtąd różaniec.
Pełny tekst świadectwa w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Kilkadziesiąt kilometrów od Fatimy, w miejscowości Nazaré, między skalistym Cabo Carvoeiro i Cabo, na wysokim na ponad 100 m klifie skalnym, z którego rozciąga się pyszny widok na Atlantyk, znajduje się maleńka kaplica, a w niej niewielka, stara figura Matki Bożej. Nosi ona nazwę Nazaretańskiej, tradycja głosi bowiem, że została sprowadzona przed wiekami z Nazaretu.
Stare kroniki odnotowały pewien cud, który nastąpił w 1182 r. w dniu Podwyższenia Świętego Krzyża. Niejaki Dom Fuas Roupinho, rycerz i wasal króla Alfonsa Henryka, jeden z wielkich bohaterów walk o wolność Portugalii, wybrał się tego dnia konno na polowanie. Był szary, mglisty dzień. W pewnym momencie wędrujący po lasach myśliwy dostrzegł jelenia i ruszył za nim w pościg. Nagle pod kopytami zwierzęcia urwała się ziemia: zagubione we mgle dobiegło do urwiska, straciło grunt pod nogami i runęło do morza.
Historia rycerza Dom Fuasa Roupinho z Nazaré ma nas przekonać, że nigdy nie jest za późno, by wzywać pomocy Matki. Maryi wystarczy okamgnienie, by w ostatnim – zdawałoby się – momencie wszystko zmienić… Taka jest zasada obowiązująca w życiu Jej czcicieli. Matka zawsze zdąży ocalić swoje dziecko. Dzieje figurki z portugalskiej Nazaré stanowią doskonały przykład teologicznej zasady residuum revertetur, obco brzmiącej w swej łacińskiej terminologii, ale jakże swojskiej dla każdego, kto związał swe życie z Maryją – zasady odwołującej się do biblijnego hasła: „reszta powróci”. Można zauważyć pewną historyczną prawidłowość, która w naszej opowieści jest niezwykle istotna.
Pełny tekst artykułu w drukowanej wersji Miesięcznika Egzorcysta
Spotkanie autora Miesięcznika Egzorcysta - doktora Wincentego Łaszewskiego - w klubie Ronina.
Błogosławiony Franciszek Marto urodził się 11 czerwca 1908 r. we wiosce Aljustrel, należącej do parafii Fatima. Jego rodzice, którzy byli pasterzami, zadbali o chrześcijańskie wychowanie chłopca i jego młodszej siostry Hiacynty. w domu panował zwyczaj wspólnego odmawiania modlitwy różańcowej. Dzieci od najmłodszych lat pomagały rodzicom w uprawie roli i wypasie owiec.
Jesienią 1916 r., kiedy troje pastuszków: Franciszek, Hiacynta oraz ich kuzynka Łucja, pilnowało stada owiec w Loca do Cabeco, objawił się im anioł, który powiedział, by odmawiały modlitwę do Trójcy Przenajświętszej, Najświętszego Serca Jezusowego i Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, przepraszając za wszelkie grzechy, świętokradztwo i obojętność wiernych. Od tego czasu dzieci zaczęły gorliwie się modlić w intencjach przekazanych im przez anioła. 13 maja 1917 r. na pastwisku w Cova da Iria dzieciom objawiła się Matka Boża i powiedziała im, żeby przychodziły na to miejsce każdego trzynastego dnia miesiąca, aż do października. Podczas kolejnych objawień Maryja przykazała pastuszkom często odmawiać Różaniec i pokutować w intencji nawrócenia grzeszników, aby w ten sposób wynagrodzić ich winy wobec Niepokalanego Serca Maryi.Jakże wielkie musiało być pragnienie Nieba w sercach małych pastuszków, skoro jednym z pierwszych pytań, jakie dzieci zadały Matce Bożej, było to szczególne: "Czy pójdę do Nieba?". Już w czasie pierwszego objawienia dzieci dowiedziały się, że dwoje z nich, Franciszek i Hiacynta, wkrótce zostanie zabranych do Nieba.
Niecałe dwa lata później spełniły się słowa wypowiedziane przez Matkę Bożą - Franciszek zmarł 4 kwietnia 1919 r. w domu rodzinnym i został pochowany na cmentarzu parafialnym. Miał wówczas 10 lat i 9 miesięcy.
Pisanie książek o fatimskich objawieniach i tajemnicach wydaje się być zajęciem jałowym. Napisano już naprawdę miliony słów na ten temat. Biorąc zatem do ręki książkę Cristiny Siccardi „Tajemnica Fatimy i cierpienie Kościoła”, zastanawiałem się, czy nie jest to aby marnowanie czasu. Po skończonej lekturze mogę uczciwie stwierdzić, że nie.
Książka ma trzy różne wymiary. Pierwszym jest dosyć wartko tocząca się opowieść o trójce małych dzieci spotykających na pastwisku osoby w bieli, które okazują się aniołami i Rodzicielką Boga. Niby historia jest powszechnie znana, ale pokazana na nowo, z inaczej rozłożonymi akcentami, staje się jakby inną opowieścią. Czytamy nie tylko o dzieciach i ich wierności, ale także o braku zaufania ze strony rodziny, otoczenia oraz przedstawicieli Kościoła, o wrogości władz i prasy, czy wreszcie o płytkim uwielbieniu ze strony „tłumów”.
Ale jest i drugi wymiar – historia objawień maryjnych, w które wpisują się spotkania pastuszków z Fatimy. Autorka wskazuje, że były one zapowiadane przez szereg innych objawień. Poznajemy życie Małgorzaty Sabaudzkiej, średniowiecznej mistyczki, której wizje zapowiadały objawienia fatimskie. Można śmiało powiedzieć, że staje nam przed oczyma cały wielki plan przygotowania wiernych do poznania tajemnic fatimskich. Z całą pewnością warto przejść tę drogę, jeżeli chcemy na nowo – lub po raz pierwszy – poznać historię o tym, jak Matka Boga prosiła dzieci, aby przekonały cały świat, że modlitwa może nam pomóc w walce ze złem.
Trzeci wymiar dotyczy tego, co niektórzy autorzy nazywają „czwartą tajemnicą fatimską”. Jak powszechnie wiadomo, dwie pierwsze tajemnice zostały ujawnione bardzo szybko, a o przekazaniu trzeciej zadecydował św. Jan Paweł II. Wkrótce jednak pojawiły się głosy, że nie są to jeszcze wszystkie treści objawienia z Portugalii.
Przyczyniły się do tego także słowa Benedykta XVI, iż prorocka misja Fatimy nie jest jeszcze zakończona. Tym śladem idzie autorka książki. Jednakże nie epatuje zapewnieniami, że oto wyjaśniła tajemnice Fatimy do końca. Wręcz przeciwnie. Nie chcę zdradzać zasadniczego przesłania książki – ale droga do zrozumienia wielkiej nauki wynikającej z objawień fatimskich jest żmudna, a lektura pracy Cristiny Siccardi tak naprawdę rozpoczyna drogę duchową.
Warto na nią wejść, choćby tylko poprzez tę książkę. Dlaczego? Ponieważ stajemy wobec jednej z największych tajemnic naszego świata: tajemnicy cierpienia, które z powodu doświadczeń XX wieku oraz czasów współczesnych stało się jednym z podstawowych zagadnień. „Tajemnica Fatimy i cierpienie Kościoła” wskazuje, że nie zostaliśmy w tej konfrontacji pozostawieni sami. Cierpienia Jezusa, Jego Matki i Kościoła odczytane w kontekście słów wypowiedzianych w imieniu Boga w Fatimie wskazują nam, czym jest prawdziwa pokusa duchowa i w jaki sposób należy ją przezwyciężyć.
Cristina Siccardi, „Tajemnica
Fatimy i cierpienie Kościoła”,
Kraków 2014. Książka wydana
przez wydawnictwo Esprit
w miękkiej oprawie,
ma 392 strony.
To wszystko wcale nie jest takie proste. Pana pierwsza teza zdaje się brzmieć: „Kościół wyjawił już wszystkie tajemnice i wszystko jest już nam znane”. Otóż z kilku powodów to nieprawda.
Po pierwsze, jeśli mówimy o tajemnicach fatimskich, ograniczając je do zaledwie jednego objawienia (13 lipca 1917 roku), to rzeczywiście znamy chyba treść wszystkich tajemnic. Jednakże od razu pojawia się kolejne „jeśli”: jeśli były tylko trzy, a nie więcej. Bo może jest ich więcej? Przypomnę, że wokół ujawnienia trzeciej tajemnicy (przez Jana Pawła II w czerwcu 2000 roku) wybuchła burza, która raz nasilając się, raz przycichając, szumi po dziś dzień. W tym burzowym szumie słyszymy wiele argumentów, dla niektórych mających charakter wręcz dowodowy, które przekonują, że Watykan nie ujawnił całej treści tajemnicy. Może coś jest na rzeczy… Nie chcę powracać do dyskusji na ten temat, pozwolę sobie zwrócić uwagę tylko na jedną kwestię. Na logikę trzyczęściowej tajemnicy, która sugeruje istnienie czegoś jeszcze.Przeanalizujmy, w jaki sposób Matka Najświętsza przekazuje trzyczęściową tajemnicę. Objawienie rozpoczyna się od rozmowy Maryi z dziećmi, następnie z Jej dłoni tryska światło, które rzucone na ziemię, odsłania przed wizjonerami czeluście piekła. Zaczyna się wizja, którą nazywamy pierwszą częścią tajemnicy fatimskiej. Dzieci oglądają piekło. Oprócz Łucji, Franciszka i Hiacynty wizję ogląda… Matka Najświętsza. W trakcie jej trwania nikt nic nie mówi. W jednym tylko momencie Łucja wydaje okrzyk przerażenia. Gdy wizja się kończy, a dzieci oddychają z ulgą, Maryja zaczyna spokojnie wyjaśniać sens tego, co dzieci widziały i tłumaczyć, co trzeba zrobić, by do piekła nie poszły kolejne wielkie rzesze ludzi – ginące w czasach wojny, terroru, głodu, prześladowań.
Wizja piekła jest wyraźnie celowa: jej upowszechnienie ma nie dopuścić do pojawienia się sekwencji wydarzeń, których tragizm obejmie nie tylko doczesne życie milionów ludzi, ale też ich wieczność. W ramach drugiej tajemnicy Matka Najświętsza wskazuje lekarstwo dla świata: kult Jej Niepokalanego Serca.
Pyta Pan, czy znamy całość tajemnicy z Fatimy. Otóż w tym momencie dotykamy nierozwiązanej tajemnicy. Mało kto pyta, co ów kult – kult Niepokalanego Serca Maryi – znaczy, czym jest i dlaczego właśnie on. Zazwyczaj ograniczamy go do poświęcenia Rosji, niektórzy dodają słowo o nabożeństwie pierwszych sobót. Te odpowiedzi nie są właściwe! Niepokalane Serce to dla nas tajemnica, bo nie pofatygowaliśmy się, by ją odkryć. Pozostaliśmy na płaszczyźnie niezrozumiałego komunikatu.
Uogólnienia zawsze są krzywdzące, ale pozostają prawdziwe. Rzeczywiście, Fatima pozostaje nieodkryta do końca. Dlaczego tak jest? Nie wiem, może jej „tajemnica” jest zbyt ważna – bo ma moc zmienić świat – by diabeł nie krążył wokół niej, wznosząc tumany kurzu. Jeśli nasza nieświadomość wagi tej tajemnicy jest jego sprawką, to trzeba przyznać, że skutecznie odwrócił uwagę od zasadniczego pytania związanego z tajemnicą fatimską.
Powróćmy do logiki objawiania tajemnicy fatimskiej. Ów komentarz Maryi, o którym przed chwilą rozmawialiśmy, to tzw. druga tajemnica fatimska. Nie jest ona wizją, jak pierwsza tajemnica, ale monologiem Matki Jezusa. A potem mamy znów wizję oglądaną w milczeniu – i jest to trzecia tajemnica. I oto dochodzimy do logicznego pytania: gdzie jest komentarz do tej wizji? Tym bardziej potrzebny, że wizja jest wielotorowa i strasznie trudna do zrozumienia! Przecież logiczny schemat wygląda następująco: W – K – W – (K), gdzie W to wizja, K – komentarz.Po drugiej wizji komentarza nie ma. Różnie można jego brak interpretować. Na pewno jednak nie w kierunku podważania wiarygodności Kościoła – wysuwając przypuszczenie, jakoby coś przed nami zakrył, czegoś nie ujawnił, okłamał nas…
Podsumujmy. Z jednej strony może się okazać, że tajemnica fatimska zawiera coś więcej niż to, co poznaliśmy. Że jest coś jeszcze… Jakaś czwarta tajemnica. Z drugiej strony nawet to, co już znamy, wcale nie jest nam znane! Bo nie rozumiemy w pełni tego, co chciała nam powiedzieć Matka Boża Fatimska. Bo zatrzymujemy się tylko na tym, co dla nas ciekawe: na znaku poprzedzającym drugą wojnę światową, na przepowiedni mówiącej o nawróceniu Rosji, zapowiedzi prześladowań, słowach o zwycięstwie dobra nad złem. To ostatnie to wypowiedź o Niepokalanym Sercu, ale znowu jakoś nikt nie pyta, co znaczy obecność Niepokalanego Serca w triumfie dobra. Obecność sprawcza!
Wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane. Bo kto powiedział, że istnieje tylko lipcowa tajemnica fatimska? Może jest ich więcej? Wiele wskazuje na to, że tak właśnie jest. Mamy na przykład sekret tzw. piątego objawienia (z czerwca 1921 roku), ujawniony dopiero w październiku 2007 roku. Nie są też znane zapiski czynione w dzienniczku (prowadzonym właśnie od czerwca 1921 roku) przez Siostrę Łucję. Zapisków tych jest wiele, bardzo wiele. Wszystkie zaś mówią o nadprzyrodzonych doświadczeniach wizjonerki. Jest wśród nich wiele tajemnic, kilka z nich nawet już znamy. Są częścią ujawnionych rozmów Maryi z Siostrą Łucją – głównie z lat 30. i 40. XX wieku.
Jeśli słuchał Pan uważnie tego, co mówiłem przed chwilą, to zna już Pan odpowiedź. Ostrzeżenia zostały przekazane, ale one są zaledwie „warstwą tła” objawień. Istotą jest środek, który sprawi, że ostrzeżenia będą bezzasadne. Ludzie zostali ostrzeżeni po to, aby nie karmili bestii i ta nie rosła. Więcej, aby umieli podać bestii truciznę, która ją zabije.
Nie, proszę Pana, tego nie zrobiliśmy. Mija niemal sto lat od przekazania nam tego środka, a zrobiliśmy niewiele. Nadal trwają wojny, rosną prześladowania, ludzi zabijają choroby, świat dzieli się na tych, którzy wyrzucają jedzenie do śmietników i na konających z głodu.
Powie Pan, że przecież błogosławiony Jan Paweł II, za kilka tygodni święty, poświęcił świat Niepokalanemu Sercu! Ale czy ktokolwiek z nas zna ten akt i wie, co on oznacza? Nie dla Rosji, nie dla „kogoś innego”, ale dla nas. Czy ktoś ostawił sobie pytanie, jak wielka miała być skuteczność tego aktu? Czy wie, że Jan Paweł II powiedział, że poświęcenie nie może być jednorazowe?
Polska otrzymała „misję” – nie mam co do tego wątpliwości. I jestem przekonany, że właśnie my najlepiej – bo w praktyce – zrozumiemy znaczenie tajemnicy. Od nas wyjdzie światło przemiany. Jezus powiedział do Świętej Faustyny, że z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na Jego przyjście. Czy muszę dodawać, że to największa łaska, jaką można otrzymać w dziejach świata? Porównywalna do łaski ogłoszonej w Zwiastowaniu!
Tak, powtórne przyjście Jezusa jest tak samo Maryjne, jak pierwsze przyjście. Ma mieć swój początek w Niepokalanym Sercu Maryi. Znów pojawia się temat tajemnicy fatimskiej, prawda? Czy wie Pan, że Papież Polak napisał jeszcze jako biskup krakowski, iż powtórne przyjście Chrystusa będzie Jego „zrodzeniem” przez Kościół, który będzie „Maryją”? Będzie tak czysty i niepokalany, jak Matka Jezusa. To jest być może mowa o nas – o wierzącej Polsce, czyli o tej części powszechnego Kościoła, który jest nad Wisłą.
Jestem naiwny? Nie sądzę. Znam słabości polskiego Kościoła, ale zdania o misji naszej ojczyzny nie zmienię.
Jest to zadanie dla hierarchicznego wymiaru Kościoła, naszych duszpasterzy. Kiedy gromadzą się tłumy, jest okazja, by powiedzieć im Prawdę! Nie tylko mówić o uczuciach i sentymentach, nie tylko wzruszać, odpowiadać na oczekiwania wiernych, ale nade wszystko ukazać, że istnieje – znów cytuję błogosławionego Jana Pawła II – niepojęta i nigdy nie do końca zgłębiona tajemnica, którą musimy przyjąć z wiarą: że zbawienie wielu zależy od naszej modlitwy i naszego cierpienia.
Ale co jeszcze możemy w Polsce robić, oprócz pogłębiania wiedzy i praktykowania pobożności, wyrażającej się w modlitwie indywidualnej i udziale w nabożeństwach zbiorowych? Jaka – Pana zdaniem – powinna być nasza odpowiedź na słowa z Fatimy? Dzisiaj i tutaj.
Odpowiedź zabrzmi banalnie. Musimy się NAWRACAĆ! Musimy zacząć szukać okazji do POKUTY! Musimy PRZESTRZEGAĆ PRZYKAZAŃ – w najmniejszych szczegółach. Musimy docenić SAKRAMENTY i ADORACJĘ! Musimy robić wszystko, by RATOWAĆ LUDZI przed nieszczęściem piekła, a to oznacza zmianę perspektywy z doczesnej na wieczną.
To jest FATIMA. To jest jej zaproszenie do współpracy z Bogiem w zbawianiu ludzi i zmienianiu świata.
Dr Wincenty Łaszewski
Urodzony 1956, czwórka dzieci. Teolog, pisarz, wydawca. Aktywny członek World Apostolate of Fatima, badacz fatimskiego orędzia od ponad dwudziestu lat, wieloletni współpracownik ks. Mirosława Drozdka – Kustosza Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, jednego z największych autorytetów fatimskich w świecie. W 1989 r. obronił doktorat z antropologii mariologicznej. Autor wielu książek poświęconych Matce Najświętszej: Jej osobie, Jej misji, Jej objawieniom, także duchowości i mistyce maryjnej. Obecnie poświęca swą uwagę rozwojowi wydawnictwa FONS OMNIS, które chce zaproponować czytelnikom nową, bo Maryjną, formułę działalności wydawniczej.