Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, [będą] wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym (Jezus do św. Faustyny, Dzienniczek 83).
Bóg miłosierny i Bóg sprawiedliwy to ten sam Bóg. Miłosierdzie nie anuluje sprawiedliwości, dlatego nie jest błędem, gdy mówimy, że Bóg za dobre wynagradza, a za złe karze. Skoro jednak Bóg jest miłością, to znaczy, że miłość Jego jest sprawiedliwa. Czym więc jest miłosierdzie? Jakimś wyłomem w Bożej sprawiedliwości? Niekonsekwencją?
Miłosierdzie Boże to Jego miłość skierowana na grzesznika, człowieka biednego, wzbudzającego litość i współczucie. Im większy jest grzech, ból i defekt, tym większego miłosierdzia potrzebuje. Jezus mówi do Faustyny, że im większy grzesznik, tym większe ma prawo do Jego miłosierdzia. Ponieważ jednak każdy człowiek jest grzesznikiem (w różnym oczywiście stopniu), to Bóg pragnie okazywać miłosierdzie każdemu. Nie czeka jedynie na moment śmierci, ale w trakcie życia okazuje swe miłosierdzie, dając człowiekowi wiele możliwości na okazywanie miłosierdzia bliźnim.
Czy miłosierdzie kłoci się ze sprawiedliwością? Jest to pozorny tylko paradoks, tym bardziej, że przecież w Bogu sprzeczności być nie może. Jezus naucza: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5, 7). I Faustyna pisze o tym, że ci, którzy są miłosierni dla innych, litościwi, będą potraktowani miłosiernie. W godzinę śmierci niech się nie lękają, bo ujrzą Boże miłosierdzie. A więc w tym „mechanizmie” ujawnia się Boża sprawiedliwość: jeśli ktoś jest dla innych miłosierny, tego samego doświadczy od Boga.
Miłosierdzie Boże jest niewyczerpane, porównywane do oceanu, bezkresu. Jezus mówi Faustynie, że przez całą wieczność będzie je zgłębiała i nie zdoła go zgłębić.
Często nie jesteśmy w stanie powiązać różnych faktów i wydarzeń, i w związku z tym dogłębnie je zrozumieć. Dotyczy to zwłaszcza bolesnych doświadczeń. Tymczasem ufność Bogu powinna podpowiedzieć, że nawet w zmartwieniach i cierpieniu jest palec Bożego miłosierdzia, bo przez to doświadczenie Bóg chce nam coś pokazać i czegoś nauczyć. Dlatego, jak przypomina św. Paweł, należy Mu dziękować za wszystko i w każdym położeniu. O, jak bardzo kocham dusze, które mi zupełnie zaufały – wszystko im uczynię (Dz. 294).
Dusze, które szerzą cześć miłosierdzia Mojego osłaniam przez całe życie, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem. W tej ostatniej godzinie nic dusza nie ma na swą obronę, prócz miłosierdzia Mojego, szczęśliwa dusza, która przez życie zanurzała się w zdroju Miłosierdzia, bo nie dosięgnie jej sprawiedliwość (Dz. 1075).