Średniowieczni studenci wymyślili dla żartu następujący sylogizm: Kto pije [w domyśle: alkohol], ten śpi. Kto śpi, nie grzeszy. Kto nie grzeszy, jest świętym. A więc kto pije, ten jest świętym. Zwany jest on paradoksem pijaka. To wyrażenie (sylogizm) jest zabawne, ale oczywiście nie prowadzi do prawdziwego wniosku, ponieważ dwa razy użyte wyrażenie nie grzeszy za każdym razem ma inne znaczenie. Najpierw dotyczy jedynie tego czasu, kiedy ktoś śpi, drugim razem – stałej dyspozycji człowieka. Dlaczego we śnie się nie grzeszy? Bo podczas snu wyłączone są pełna świadomość i wolna wola, które przecież nadają ludzkim czynom jakość moralną (mogą być dobre albo złe). Nie ma więc wtedy odpowiedzialności za czyny. We śnie nie można ani zgrzeszyć, ani uczynić czegoś pożytecznego. Wrażenia senne najczęściej stanowią gmatwaninę zdarzeń. Nie mogą być dla nas wartościowym źródłem poznania, ponieważ nakładając na siebie wydarzenia przeszłe, teraźniejsze, a także projekcje przyszłych, nie tworzą zbornych całości, są zatem niepoznawalne. Dlatego błędem jest interpretowanie ich treści po to, by kierować się nimi w życiu. Do podejmowania decyzji służy właściwe rozeznanie, a więc jak najbardziej świadome poznanie. „Rzeczywistości” sennych nie należy zatem stawiać ponad ludzką przytomność, bo wolność woli jest czymś doskonalszym niż jej brak. A jednak sen jest dla nas tajemnicą. Mimo wszystko nie da się zaprzeczyć, że czasami dostajemy we śnie jakieś jasne przesłanie albo wskazówki dotyczące naszego postępowania. Zdarza się na przykład, że bliski zmarły prosi o modlitwę albo przestrzega, byśmy nie robili czegoś, co zaplanowaliśmy. Czy powinniśmy kierować się tymi wskazówkami? Modlić się za zmarłych trzeba bez względu na sugestie senne (choć mogą one być ważnym przypomnieniem). Modlimy się za zmarłych nie dlatego, że proszą nas o to w naszych snach, lecz ze względu na powinność wynikającą z miłości bliźniego. Jeśli zaś nie zrealizujemy jakiejś sugestywnej wskazówki ze snu, to też nie szkodzi, bo gdy rzeczywiście wynika ona z Bożej Opatrzności, to okoliczności się odpowiednio ułożą, by wola Boża się spełniła. 9 maja 1987 roku jedna z pasażerek nie zdążyła wsiąść do samolotu mającego lecieć z Warszawy do Nowego Jorku. Nie zgłosiła na czas futra z norek do oclenia i musiała stanąć w długiej kolejce. Samolot miał awarię silnika i spadł w lesie kabackim. Wszyscy zginęli. Uratowana „zbiegiem okoliczności” kobieta miała wcześniej sen, w którym na wpół zwęglony przyjaciel krzyczał do niej, by nie leciała. Snem się nie pokierowała, ale okoliczności ułożyły się w taki sposób, że do samolotu nie weszła. Sen nie służy poznaniu, ale regeneracji sił i wypoczynkowi. Bóg wykorzystuje czasami sen jako narzędzie objawienia, ale to nie uwiarygadnia współczesnych senników i praktyk kontaktu z duchami w trakcie snu sztucznie wywoływanego. Wiara nie może być pozbawiona roztropności.
Kup wydanie papierowe |
Kup e-wydanie |