Myśl chrześcijańska od początku widziała u źródeł samobójstw możliwość występowania wpływów demonicznych. Samobójstwo jest bowiem działaniem przeciwko życiu, a także oznaką rozpaczy, która stanowi przeciwieństwo cnoty nadziei, wynikającej z wiary w dobroć Boga. Współczesna teologia katolicka w ocenie zjawiska odbierania sobie życia uwzględnia także czynniki subiektywne – które są w każdym przypadku inne – dlatego istotna jest znajomość kryteriów rozeznawania zagrożeń oraz okoliczności, w których te zagrożenia powstają. Dziś na te bolesne fakty patrzymy bardziej jak na wielkie cierpienie i dramat niż tylko przewinienie. Dzięki rozwojowi nauk o człowieku, zwłaszcza psychologii i socjologii, wiemy na pewno, że większość samobójstw jest skutkiem bólu i cierpienia, czy też dodatkowo choroby (np. depresji), które skutecznie ograniczają jasność widzenia i wolną wolę. Jednak nie tylko naturalne czynniki mają tu znaczenie. Najwięksi wrogowie człowieka w tej granicznej dla niego sytuacji zawsze są ze swymi podszeptami w pobliżu i wszelkimi sposobami starają się tłamsić duszę ludzką, by nie dać jej wytchnienia i doprowadzić do aktu desperacji. Od początku świata namawiają do zabijania i niszczenia. Społeczeństwo ponosi również pewną odpowiedzialność. Nie wiemy, czy nasza arogancka i zimna postawa nie przelała u kogoś czary goryczy. Możliwe, że wystarczyło dobre słowo, jakiś pozytywny gest czy uśmiech, by obudzić w kimś nadzieję. Wiemy, że ludzie, którzy targnęli się na własne życie, zwykle nie odczuli miłości – a więc nie otrzymali też pomocy – ze strony innych. Brak miłości prowadzi zaś do śmierci, nie do życia. Warto zatem powstrzymać się od piętnowania samobójców, niedoszłych samobójców czy ich bliskich. Bo cóż możemy wiedzieć o ich wnętrzu i konfliktach sumienia, znając tylko zewnętrzne, czysto formalne znamiona czynu, które kwalifikują go jako zło i grzech? Nie znając całej prawdy, nie wiemy nic o poziomie odpowiedzialności, ani nawet o tym, czy spełnione były warunki czynu grzesznego, czyli wykroczenia przeciw miłości. Jak mówią znawcy, w tym duszpasterze, w wielu wypadkach mogło do niego nie dojść. Trzymajmy się nadziei, która wynika z wiary w dobroć Boga. Bo jeśli my, nędznej kondycji moralnej, chcemy dla tych ludzi jak najlepiej, to co dopiero Bóg, który jest Doskonały?