Człowiek jest w stanie uzależnić się od wszystkiego, co istnieje w ziemskiej rzeczywistości, dopóki nie uwolni się od mentalności poganina, który „ubóstwia” to, co widzialne i materialne, nadając rzeczom stworzonym wartość absolutną. Jest wiele form uzależnień nieleczonych, jak na przykład pracoholizm czy materializm praktyczny, napędzane przez konsumpcjonizm. Wówczas wartości trwałe, jak zbawienie i Bóg, schodzą na plan dalszy.
Problem moralny dotyczący hazardu jest dwojaki. Po pierwsze granie ryzykiem, zwłaszcza gdy w grę wchodzą spore pieniądze, które mają wpływ na poziom życia rodziny hazardzisty. Jest to przeciwne prawu miłości bliźniego. Moralnym obowiązkiem jest utrzymywanie rodziny. Rozrzutność jest niewłaściwym sposobem dysponowania dobrami, sprzeciwia się zasadzie sprawiedliwości i miłości, są bowiem ludzie potrzebujący i im w pierwszym rzędzie należy się pomoc. Narażanie bliskich, jak też i samego siebie, na utratę mienia i środków do życia jest skierowane wprost przeciwko prawu miłości i zasadzie sprawiedliwości.
Druga kwestia to nieracjonalne przywiązanie do hazardu, które jest zwykłym uzależnieniem i zniewoleniem. W ten sposób hazard ogranicza rozwój człowieka jako osoby, poddając jego wolną wolę pod panowanie określonej namiętności. To uzależnienie jak śruba dokręca dopływ środków do życia hazardzisty i jego bliskich i tylko powiększa skutki tego grzechu.
Hazard uzależnia szczególnie mocno, gdyż zaczyna się od małych „sukcesów”, które łechcą ludzkie „ja” i rekompensują braki w innych dziedzinach życia. Dlatego hazardziści, ponosząc pierwsze bolesne skutki swojego uzależnienia, zrzucają winę na innych lub na chwilowe niepowodzenie. Dopóki w życiu duchowym chrześcijanina nie nastąpi dogłębna metanoia, a chrześcijanin nie „umrze dla świata” oraz dla złudzenia (podpowiadającego istnienie raju poza Bogiem), to niemożliwe będzie całkowite uwolnienie się od zależności, w które wchodzą ludzie żyjący tylko tym światem i jego duchem.