W jednej z warszawskich szkół grupka rodziców stanęła w zdecydowanej obronie Halloween: Jest to święto jak każde inne, więc dlaczego nie świętować w szkole? Dlaczego dyrekcja nie zorganizuje odpowiednio czasu w ten dzień świąteczny? Skoro jest „święto papieskie”, to powinien być czas na święto duchów. Tak ma być sprawiedliwie. Zrównanie wyznania od tysiąca lat dominującego w Polsce ze zwykłym happeningiem, obecnym u nas od niespełna 20 lat, jest zdaniem niektórych przejawem sprawiedliwości. Dla kogo Halloween to święto? Chyba nikt ze wspomnianych rodziców na poważnie nie kultywuje dziś wiary starożytnych Celtów...
Celtowie wierzyli, że w nocy z 31 października na 1 listopada na świat wychodzą duchy zmarłych, także tych złych, i szkodzą żywym. Ludzie ubierając się w dziwne, upiorne stroje, chcieli te duchy odstraszyć. Reakcja prawidłowa – obrona przed złymi duchami. Tymczasem zabawa z duchami i zmarłymi, jaką proponuje się na Halloween, to raczej przywoływanie świata, którego nie znamy, i to jeszcze w formie banalizującej jego powagę. Nieprawdą jest bowiem, że zmarli nie żyją. Nic bardziej mylnego. Zmarli to też żywi, dlatego należy im się szacunek. Dodatkowa obecność duchów złych, demonów sprawę zasadniczo komplikuje. Na ogół, jak uczą doświadczenia świętych i mistyków, to one podszywają się pod zmarłych.
W coraz bardziej popularnej metodzie psychoterapii wg Hellingera, opartej na tzw. ustawieniach rodzinnych, chodzi o to, by problem życiowy konkretnej osoby rozwiązać poprzez teatralne i empatyczne przywołanie szerszego kontekstu rodzinnego z nieżyjącymi przodkami włącznie. Tzw. wiedzące pole, będące elementem ustawień, wchodzi w osobowość „reprezentanta”, odgrywającego rolę jakiegoś przodka. „Użycza” mu dziwnych emocji i kieruje jego zachowaniem, jak w transie czy hipnozie. A co znamienne, bezbłędnie odtwarza cechy tego przodka, o których „reprezentant” nie ma pojęcia, bo nie zna ani jego, ani nikogo z jego rodziny. Kto tu tak naprawdę ustawia? A może podstawia?