Z ks. Imrichem Degro, egzorcystą archidiecezji koszyckiej na Słowacji,
rozmawia dr Paweł Sokołowski
Od kiedy sprawuje Ksiądz posługę egzorcysty?
Pierwszy egzorcyzm przeprowadziłem w grudniu 2002 r. Od tego czasu byłem mianowany ad casum, czyli do poszczególnych przypadków. W 2010 r. dostałem od swojego arcybiskupa ordynariusza dekret mianujący mnie egzorcystą.
Czy przygotowywał się Ksiądz do tej posługi? Jeśli tak, jak przebiegało przygotowanie?
W ramach mojego udziału w aktywności ewangelizacyjnej Odnowy w Duchu Świętym miałem do czynienia z kilkoma osobami zniewolonymi przez złe duchy. Ponadto ukończyłem seminarium na temat modlitwy wyzwolenia. Prowadził je Neal Lozano. Czytałem też kilka książek na ten temat. Później, kiedy już zacząłem egzorcyzmować, brałem udział w rekolekcjach, które prowadził o. Rufus Pereira. Nie miałem natomiast specjalnego przygotowania do posługi egzorcysty (kursu w Rzymie). Pamiętam, że bardzo intensywne przygotowywałem się do pierwszego egzorcyzmu. Cały miesiąc gorąco się modliłem i prosiłem innych o modlitwę. Jednocześnie w szczegółach poznawałem obrzędy i teksty egzorcyzmu. Tłumaczyłem je sobie z łaciny, żeby zrozumieć każde słowo i wiedzieć, o co będę się modlił. Cały ten czas przenikała mnie bojaźń. Miałem wrażenie, że staję w obliczu tego, co jest dla mnie tajemnicze i nieznane.
Czym są dla Księdza egzorcyzmy?
Egzorcyzmy są dla mnie szkołą pokory. Jestem zawsze świadomy swojej grzeszności i bezsilności, zwłaszcza gdy mówię słowa: et ne contemnendum putes, dum me peccatorem nimis esse cognoscis (i ponieważ znasz mnie jako wielkiego grzesznika, nie uważaj mojej komendy za godną pogardy; używam starego Rytuału). Uświadamiam sobie, że jeśli sam Pan nie stanąłby do tej walki, jako człowiek nie mogę nic uczynić. Egzorcyzmy postrzegam także jako wyraz ogromnej miłości Boga, która wytrwale szuka grzesznika, by nie zginął, ale miał życie w łasce i miłości.
Jakie są główne problemy, które spotyka Ksiądz w swojej posłudze?
Najczęściej spotykam się ze zjawiskiem, które można nazwać mianem turystyki duchowej. Chodzi tutaj o ludzi wędrujących od jednego do drugiego charyzmatyka, od jednego do drugiego egzorcysty, od jednego spotkania charyzmatycznego do drugiego spotkania. Te osoby poszukują tego, co najlepsze. W gruncie rzeczy poszukują tylko szybkich rozwiązań swoich problemów lub emocjonalnego zadowolenia i sensacji. Nie szukają prawdziwego nawrócenia i budowania więzi z Bogiem. Drugim najczęstszym problemem jest magiczne podejście do egzorcyzmów. Wielu ludzi przychodzi do mnie z przekonaniem, że gdy się pomodlę, to wszystkie ich problemy przeminą, a oni będą mogli nadal żyć tak, jak chcą. Tak więc przed egzorcyzmem konieczna jest katecheza i „naprawianie” szeregu fałszywych przekonań w wierze tych ludzi.
A jakie jest poczucie grzechu u słowackich katolików?
Zachodnia Słowacja jest mniej religijna niż wschodnia. Dla wielu katolików wiara jest tylko przyzwyczajeniem, a nie osobistą relacją z Bogiem. Mimo że przystępują do sakramentu pokuty, często czynią to bez dobrego przygotowania. Stale powtarzają kilka drobnych grzechów, bez chęci autentycznego nawrócenia. Wydaje mi się, że poczucie grzechu naprawdę zanika. Dla tych chrześcijan ważniejsze od słowa „grzech” są terminy „tolerancja” i „dyskryminacja”.
Czy na Słowacji rozwinął się satanizm?
Satanizm na Słowacji to zjawisko sporadyczne. Ocenia się, że w kraju jest kilkuset satanistów. Wcześniej znane były grupy satanistyczne w Bratysławie, Koszycach, Michalovciach i Trebišove. Obecnie o nich się nie słyszy. Nie występują w mediach ani w Internecie. Owszem, w prasie pojawiają się niekiedy alarmujące informacje o brutalnie zabitych zwierzętach, które były wykorzystywane jako ofiary w rytuałach satanistycznych. Niekiedy słychać też o zniszczonych pomnikach chrześcijańskich, o bezczeszczeniu cmentarzy. Zdarzają się też namalowane symbole satanistyczne na budynkach publicznych. Myślę, że zainteresowanie młodych ludzi satanizmem na Słowacji jest bardziej ukryte niż w Stanach Zjednoczonych czy Włoszech. Na Słowacji kult Szatana nie jest więc zbytnio rozpowszechniony. To nie oznacza, że nie może się tak stać i że satanizm nie stanowi niebezpieczeństwa.