Jan Paweł II wskazywał, że pozostawanie chrześcijaninem bez przynależności do jakiejś wspólnoty jest dziś bardzo trudne. Zbytnie poczucie niezależności uniemożliwia niekiedy rozwiązanie kryzysów.
Jaki demon? Wystarczy twój brzuch i świat – miał powiedzieć jeden z Ojców Pustyni do adepta, który chciał rady, w jaki sposób walczyć z demonem. Bardzo łatwo wmówić sobie, że za wszystkie problemy odpowiada ktoś trzeci. Dużo trudniej stanąć w prawdzie, że to my sami jesteśmy źródłem wielu dotykających nas bolączek. Kto jest winny złej sytuacji w kraju? Kto niszczy naszą rodzinę? Pewnie politycy, bo się kłócą i kradną. Pewnie małżonek, bo mnie okłamał. Kto jednak w odpowiedziach na oba pytania wskazał na siebie? Pewnie niewielu. A może to ja oszukuję pracodawcę. To ja nie potrafię nic zrobić dla męża czy żony. To ja jestem grzesznikiem.
Życie to sprawa na całą wieczność
Co najmniej dwa razy doświadczyłem w życiu bardzo głębokiego kryzysu. Za pierwszym razem oddaliłem się od Boga i próbowałem realizować plan na życie według kryteriów egoizmu, przyjemności, rozwiązłości, kariery, pogoni za pieniądzem. Byłem skoncentrowany wyłącznie na sobie, nie liczyłem się z nikim, pragnąłem szczęścia, lecz jedynie własnego. Konsekwencją takiej postawy była postępująca izolacja i załamanie nerwowe, a potem długotrwałe dochodzenie do siebie. Ratunek przyszedł od Boga. Nie doznałem jednak cudownego uzdrowienia, o którym tak często czytam w rozmaitych świadectwach. Moją decyzją było to, że rozpoczynam budować swoje życie z Bogiem. A On działał powoli – poprzez rozmaite wydarzenia, napotykanych ludzi. Były to lata mozolnego zmagania się ze swoimi słabościami i przeciwnościami losu. Osoba, która przeżywa kryzys, nie za bardzo wie, co się z nią dzieje, co ma robić, do kogo zwrócić się o pomoc. W jej życiu pojawia się mnóstwo problemów. Pamiętam, że po wielu latach rozłąki z Bogiem trudno mi było pójść do spowiedzi. W rezultacie trafiłem do kapłana, u którego spowiadałem się po raz pierwszy przed Pierwszą Komunią Świętą. Zdarzały się także rzeczy trudne do wyjaśnienia. Nie zapomnę sytuacji, gdy chciałem wejść do Bazyliki Najświętszej Maryi Panny w Piekarach Śląskich, a jakiś człowiek z długimi włosami zatarasował mi drogę i próbował wypchnąć mnie z kościoła. Większość problemów była konsekwencją moich złych wyborów. W pierwszym odruchu człowiek stara się siebie „wybielić”. Reakcja obronna podpowiada, aby źródeł kryzysu szukać na zewnątrz: w wychowaniu, rodzicach, niesprzyjających okolicznościach itd. Jest w tym wiele racji. Przecież rodzina kształtuje nas zwłaszcza pod względem emocjonalnym. Nie można jednak sprowadzać całego świata jedynie do emocji i ich przeżywania. Życie jest czymś znacznie poważniejszym, to sprawa na całą wieczność.