Z ks. Krzysztofem Kralką rekolekcjonistą, dyrektorem Pallotyńskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji i moderatorem generalnym wspólnoty „Przyjaciele Oblubieńca” rozmawia dr Paweł Sokołowski.
Księdza droga do kapłaństwa była trochę nietypowa…
Kiedy Bóg zaczął mnie wołać – i to tak bardzo wyraźnie – znajdowałam się w dziwnym stanie, jak na moment powołania. Był to stan niewiary.
A po czym poznać, że to Bóg woła?
Od 4 lat byłem realnie poza Kościołem, bez więzi z Bogiem, w stanie antyklerykalizmu i buntu. W 2002 r. do Polski przyjechał Jan Paweł II. Nie miałem ochoty ani papieża słuchać, ani przeżywać jego pielgrzymki. Natomiast Bóg zadziałał w nadprzyrodzony sposób: mocno przyciągnął mnie przed ekran telewizora, przed którym słuchałem nauczania papieża o miłosierdziu. Bóg zdobył moje serce bardzo szybko, bo nic nie wskazywało na to, aby homilia papieska mnie nawróciła, nie mówiąc już o wstąpieniu do seminarium duchownego.
O czym wtedy mówił papież?
O miłosierdziu, o Jezusie, który przebacza grzechy i chce przygarnąć do siebie człowieka. Ten moment nie tylko doprowadził mnie do decyzji, że wracam do Boga. Usłyszałem zaproszenie, by być tylko dla Boga w kapłaństwie. Odruchowo zareagowałem absolutnym zaprzeczeniem, bo po pierwsze nie wierzyłem, a po drugie nie lubiłem księży. Nie wyobrażałem sobie takiego życia. Ale działanie Boga było tak silne, że mój namysł trwał może 30 sekund i powiedziałem: Tak.