Teodor Axentowicz we wspaniałym obrazie Jordan wykorzystywał święto chrztu Pańskiego dla ukazania niezwykle pięknego i barwnego folkloru huculskiego. Podobnie rzecz się ma w przypadku późniejszego obrazu ormiańsko- polskiego malarza Na Gromniczną.
Malarze przełomu XIX i XX wieku chętnie wykorzystywali w swojej twórczości sceny z codziennego życia. Nie tylko tańce i zabawy, nie tylko obrzędy religijne czy związane z cyklem rocznym, ale także praca stawała się tematem ich twórczości. W przeciwieństwie do portretu indywidualnego czy zbiorowego w scenach rodzajowych bohaterami są zwykle anonimowe osoby, przedstawiane bez upiększeń i idealizacji, podczas wykonywania zwykłych czynności.
Scena rodzajowa
Takaż scena rodzajowa jawi się naszym oczom w niezbyt wielkim, kameralnym obrazie Na Gromniczną. Para chłopów – sądząc po wzorzystej chuście młodej kobiety, Hucułów – zmierza przed siebie, nie nawiązując kontaktu wzrokowego z widzem. Tematyka malowidła staje się zrozumiała dzięki atrybutom niesionym przez obie postacie, czyli gromnicy i dzbanka na wodę święconą. Widzimy parę wieśniaków, zdążających do kościoła, na jedno z ważniejszych świąt.
Sceny ukazujące religijne obyczaje nie są obrazami religijnymi. Ta wędrówka do świątyni jest jedynie pretekstem dla stworzenia obrazu. Zapewne Axentowiczowi byłoby obojętne, dokąd ci ludzi zmierzają. Warto natomiast przyjrzeć się, jak wspaniale namalowany jest to obraz. Po pierwsze kompozycja. Malarz zbudował ją na kontraście pomiędzy płaskim, niemalże monochromatycznym zimowym tłem, a przestrzennymi, trójwymiarowymi figurami ludzkimi. Tę przestrzenność uzyskał dzięki kulisowemu ujęciu trzech pionowych linii kompozycyjnych. Pierwszą stanowi świeca trzymana przez mężczyznę w wyciągniętej ręce, drugą on sam, a trzecią idąca z tyłu młoda kobieta. Rytmiczność jest uzyskana poprzez fakt, że wszystkie trzy strefy są właściwie jednej szerokości – widać, co jest bliżej, a co dalej od oglądającego obraz. To złudzenie podziału na trzy strefy oraz przestrzenności ludzkich postaci wzmacnia dodatkowo układ tła, gdzie relacje pomiędzy śniegiem a pniami drzew powtarzają rytm z pierwszego planu.
Dodatkowo o mistrzostwie twórcy obrazu świadczy kontrast pomiędzy dwoma wspaniale sportretowanymi twarzami. O ile stroje są dosyć szablonowe, podobnie jak i układ postaci (a należy wiedzieć, że Axentowicz namalował szereg wersji tego obrazu), to fizjonomie namalowanych chłopów tchną prawdziwością. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że malował z żywych modeli. W szczególności uderza twarz mężczyzny, pomarszczona, zaczerwieniona – być może od mrozu, werystycznie ukazująca wiek i zmęczenie modela. Kontrastuje z nią twarz dziewczyny, gładka i wskazująca na młody wiek. I po raz kolejny stwierdzamy, że obraz jest jedynie pretekstem, pomysłem na namalowanie zestawionych w kontraście starego mężczyzny i młodej kobiety.