Oglądamy bajki Disneya o dobrym duszku Kacperku. Tytuły filmów przekonują: „Uwierz w ducha”, a w teledysku Michaela Jacksona trupy powstają z grobów i tańczą w rytm rocka. Popkultura uczy, że nie ma się czego bać, bo duchy żyją obok nas.
Na czym polega siła filmu? Przede wszystkim na masowości i dosłowności przekazu. Każdy z nas ma nieskrępowany dostęp do różnorodnych programów telewizyjnych. Co więcej, w wielu miastach powstają nowe kina – tzw. multipleksy. Jedynym ograniczeniem w korzystaniu z ich usług jest cena biletu. Atrakcyjność ekranizacji wynika z potęgi jej obrazu, oddziałującego na kilka zmysłów widza jednocześnie. Jesteśmy uwodzeni pięknie skomponowanymi kadrami i intrygującymi aktorami. Zachwycają nas zdumiewające efekty specjalne, szybkość akcji oraz miłe dla ucha dźwięki. Filmy pociągają, bo ukazują nasz świat, ale też w znacznym stopniu go kreują. Przekazują także gotowe wzory zachowań. Częstym motywem filmowym są duchy. Zagadnienie to od zawsze fascynuje twórców kina. Dzięki temu, co tajemnicze i nieznane, mogą oni wywołać w widzu wiele skrajnych emocji, poruszyć, zdziwić, zafascynować, rozbawić. Niestety, oprócz walorów rozrywkowych, treści te często niosą poważne konsekwencje.
„Pogromcy duchów”
„Ghostbusters” to horror-komedia z 1984 roku, w reżyserii Ivana Reitmana, często określana mianem filmu kultowego. Trzech przyjaciół, doktorów parapsychologii (Peter Venkman, Raymond Stantz i Egon Spengler), zakłada firmę zajmującą się likwidowaniem duchów. Panowie są zabawni, inteligentni i pomysłowi. Noszą zaprojektowane uniformy, okulary i plecaki ze specjalnie skonstruowanym oprzyrządowaniem, służącym do paraliżowania duchów i wciągania ich do małego pojemnika – neutralizatora. W świecie pogromców, stworzonym na wzór amerykańskiego miasta, duchy występują na porządku dziennym, błąkają się po urzędach, bibliotekach, ulicach, przybierając formę zjaw lub dziwnych potworów. Pogromcy oczywiście są w stanie złapać i przezwyciężyć każdego ducha. W rzeczywistości pod płaszczykiem dobrego humoru film oswaja nas z istnieniem złowrogich istot duchowych. Jednakże istoty te są niewiadomego pochodzenia. Film nie rozstrzyga kwestii, jaki jest ich związek ze światem zła. Pokazuje jedynie, że różne zjawy i potwory egzystują obok nas. Dowiadujemy się też, że zwykły człowiek jest w stanie o własnych siłach przezwyciężyć wrogie mu moce.
„Wichrowe wzgórza”
Inny sposób obcowania ze zjawami i duchami występuje w popularnym melodramacie „Wichrowe wzgórza” („Wuthering Heights”) z 1992 roku, w reżyserii Petera Kosminsky’ego. Główna bohaterka, Katarzyna, umiera. Jej przyjaciel, Heathcliff, kochający ją ponad wszystko, nie wyobraża sobie dalszego życia bez ukochanej. Po jej śmierci wypowiada klątwę: Katarzyno Earnshaw, obyś nie zaznała spokoju, póki żyję! Wiem, że duchy błąkają się po ziemi. Bądź zawsze przy mnie, w jakiejkolwiek postaci! Wpędź mnie w obłęd! Ale nie opuszczaj mnie, w tej otchłani, w której cię nie ma! Katarzyna nie zazna już spokoju. Pod postacią zjawy, w długiej białej sukni, regularnie nawiedza Heathcliffa. Ten popada w szaleństwo, staje się okrutny, poniża swoją żonę Izabelę, nie interesuje się sprawami rodziny. U szczytu rozpaczy odbiera sobie życie, by móc połączyć się z ukochaną. Z pozoru to piękny film o nieszczęśliwej miłości, poruszający kilka innych wątków, ale widz otrzymuje równocześnie komunikat, iż wystarczy wypowiedzieć zaklęcie i duch ukochanej osoby zostanie przy nas na zawsze. Wiadomo, jak trudno jest poradzić sobie z utratą kogoś dla nas ważnego i wyjątkowego. Zdajemy też sobie sprawę z tego, jak istotny jest proces żałoby i czas potrzebny, by powrócić do „normalnego” funkcjonowania. „Wichrowe wzgórza” wypaczają tę perspektywę. Pod pretekstem wielkiego uczucia usprawiedliwiają bohatera, jego obłęd, zemstę, nieumiejętność zaakceptowania śmierci. Nie należy zapominać też o klątwie, która ma zaszkodzić duchowi zmarłej, a ostatecznie dotyka osoby, która ją wypowiada.