Nieugruntowani w wierze, chwiejni, niedojrzali i poddani trudnym okolicznościom i doświadczeniom, łatwo wpadamy w pułapkę poszukiwania raju na ziemi. Tajemniczości, cudowności, nabożności, nimb tego, co stare czy nowe i niesamowite, obietnice szczęścia – to nas pociąga i wciąga. Nawet się nie spostrzeżemy, jak religię zamienimy w magię.
Niedawno otrzymałem maila: Pewnego dnia przy swoim samochodzie znalazłem ulotkę Lubelskiego Kościoła Doskonalącej Prawdy, który tworzy jakiś tajemniczy a zarazem „doskonały kaznodzieja, mistyk”, nazywający siebie pastor Piotr. (...) Ten p. Piotr dobrze wykorzystuje katolickość miasta.
Jest wzmianka o popularnych i cieszących się autorytetem Dominikanach, księdzu z Katedry i o „objawieniu” w samej Katedrze... W tym samym czasie rozdzwoniły się telefony z katolickich lubelskich mediów z zapytaniem, czy w Lublinie powstaje nowa sekta.
Sekta czy biznes?
Pomimo wiedzy, że wprowadzam rozmówców w zakłopotanie, na tego typu pytania odpowiadam zwykle: „i tak, i nie”. Upraszczając zagadnienie i odwołując się do definicji encyklopedycznych, wywodzących pojęcie „sekta” od słowa „secare” (łac. odcinać) lub „sequire” (łac. podążać za), można powiedzieć: „tak, powstaje nowa sekta”.