Bóg przez aniołów oferuje nam idealne ubezpieczenie, którego „składki” stanowią: wiara, modlitwa, pamięć o okazywanej pomocy oraz wdzięczność za nią.
Historia ta brzmi jak mroczny scenariusz kryminału. Jednak wydarzyła się naprawdę. Jej główna bohaterka przeszła w swym życiu bardzo trudny czas: rozwód, życie w poczuciu ciągłego zagrożenia, nieustający lęk o dziecko. Była na skraju wyczerpania, ciągle nękana przez byłego męża. Nie wiedziała, do czego to wszystko doprowadzi, ale czuła, że najgorsze jest dopiero przed nią…
Wypadek samochodowy
Gdy pewnego dnia wracała po pracy do domu, nagle w jej samochód z impetem wjechało auto kierowane przez jej byłego męża. Stary samochód kobiety poskładał się jak pudełko. Ona sama była w szoku. Nie wierzyła, że to, czego się obawiała, rzeczywiście się dzieje. Ludzie, którzy pojawili się na miejscu wypadku, pytali ją, czy żyje. Ktoś wezwał pogotowie. Ona żyła, czuła jednak, że w ustach ma pełno krwi i że krew spływa po jej twarzy. Jakiś mężczyzna zapytał, czy może ruszać nogami. Na kolanach miała bowiem kierownicę z podtrzymującym ją układem, który pod wpływem uderzenia oderwał się od auta. Mogła poruszyć nogami, nie mogła jednak wyjść z samochodu, bo od strony kierowcy auto zostało zmiażdżone. Wyszła samodzielnie przez drzwi od strony pasażera. Jej przyjaciółka, która natychmiast pojawiła się na miejscu zdarzenia, była pewna, że jeśli nawet poszkodowana żyje, to jest w bardzo ciężkim stanie. W szpitalu okazało się, że efektem wypadku były: złamana ręka, wstrząs mózgu oraz ogólne potłuczenia i odrapania. Osoby, które na co dzień stykają się z wypadkami drogowymi, stwierdziły: Z takich wypadków nie wychodzi się żywym, a jeśli jakimś cudem się je przeżywa, zostaje się kaleką na całe życie. W tamtym czasie kobieta nie wiązała tego ocalenia z anielską „ręką”. Dziękowała Bogu za życie, jednak nie łączyła jeszcze pewnych faktów w całość. Po kilku dniach wyszła ze szpitala. Przebywała na zwolnieniu lekarskim. W tym czasie policja prowadziła postępowanie w sprawie wypadku. Było ono jednak dość skomplikowane z uwagi na fakt, iż jego sprawca groził wcześniej poszkodowanej śmiercią. Co ciekawe, policjanci nie widzieli konieczności zastosowania aresztu wobec sprawcy wypadku, a jego przesłuchanie odbyło się dopiero po miesiącu. Kobieta miała dziwne przeczucie, że to nie koniec i że musi być gotowa na gorsze rzeczy. Była w stałym kontakcie z policją. Swoje dziecko starała się uchronić przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Wtedy myślała jeszcze, że tego typu podpowiedzi zawdzięcza intuicji. Dziś jest przekonana, iż ich sprawcą był jej Anioł Stróż.