Nie moje częste grzechy, nie brak dobrej woli, by z nich powstać, zadecydowały o moim losie. Wiele razy zachęcałaś mnie do słuchania kazań i czytania dobrych książek. Mówiłam wówczas, że nie mam czasu na takie rzeczy. Więc muszę otwarcie powiedzieć: gdy zaszłam już tak daleko, jak to miało miejsce na krótko przed opuszczeniem stowarzyszenia, było dla mnie niezmiernie trudne wejść na inną drogę. Czułam się bardzo nieszczęśliwa i niespokojna, lecz wysoki mur wznosił się między mną a nawróceniem. Trudno ci to było zrozumieć. Wyobrażałaś sobie bardzo prosto tę sprawę, jak raz to powiedziałaś: „Odbędę dobrą spowiedź, Aniu, i wszystko będzie na nowo”. przypuszczałam, że masz rację, ale świat, zły duch i ciało zakuły mnie już zbyt mocno w swoje kajdany. Czego nie czyni nienawiść?! Nigdy nie wierzyłam we wpływ złego ducha, lecz teraz mogę świadczyć, że wywiera on potężny wpływ na osoby pogrążone w grzechu. Jedynie więcej modlitw z mej strony i innych osób wraz z ofiarami i cierpieniami mogłoby mnie wyzwolić od Szatana, a i to tylko stopniowo. Niewiele osób jest widzialnie opętanych przez złego ducha, ale mnóstwo znajduje się niewidzialnie w jego mocy. Szatan co prawda nie może ograbić z wolnej woli nawet tych, którzy się sami oddają pod jego wpływ, ale gdy opuszczają Boga i Jego zasady, Bóg za karę pozwala Szatanowi na ścisłe związanie się z takim człowiekiem. Tak zagrabia on tych, którzy bezwolnie oddali mu się na służbę. Nienawidzę i Szatana, lecz znajduję w nim o tyle pewne upodobanie, że stara się doprowadzić was do ruiny, on i jego współtowarzysze – duchy demoniczne, które upadły wraz z nim na początku czasów, są ich miliardy. Błąkają się po ziemi na kształt gęstych roi komarów, a wy zaledwie się domyślacie ich obecności. My w duszach potępionych mało bierzemy udziału w kuszeniu ludzi, jest to zadaniem upadłych aniołów. Zwiększają one własne tortury wraz z każdą duszą wciągniętą do piekła, ale czegóż nie czyni nienawiść.