Moją historię pragnę opowiedzieć ku przestrodze tym wszystkim, którzy mogliby wpaść w pułapkę homeopatii. Z pozoru jest ona świetną i skuteczną metodą leczenia. Z czasem wychodzi na jaw to, co naprawdę w niej działa.
Po raz pierwszy usłyszałam o homeopatii od rodziców ciężko chorego dziecka, które leżało w szpitalu razem z moim synem Mateuszem. Mój syn był chorowity. Zaraz po wyjściu ze szpitala zachorował po raz kolejny. Dokuczał mu ciężki, duszący kaszel. Skontaktowałam się wówczas z panią doktor, którą polecili mi poznani w szpitalu rodzice. Poprosiłam ją o wizytę domową. Mateusz dostał jakieś granulki. Po pewnym czasie wydawało się, że wyzdrowiał. Ni stąd, ni zowąd zaczął jednak skarżyć się, że na suficie widzi jakąś panią ubraną na czarno i że się jej bardzo boi. Myślałam, że to tylko zły sen. Ale Mateusz przez kilka miesięcy nie przestawał mówić o tej postaci. Twierdził, że ją widzi i ciągle wskazywał paluszkiem na to samo miejsce nad łóżeczkiem. Byłam bardzo zaniepokojona. W tamtym okresie zachowania syna nie łączyłam jeszcze ze skutkami leczenia go za pomocą homeopatii.
Choroba, której lekarze nie potrafili zdiagnozować
Później pojawiła się u syna choroba, której lekarze nie potrafili zdiagnozować. Wówczas moja znajoma zarekomendowała mi inną lekarkę, jej zdaniem bardzo skuteczną. Była to pani laryngolog, a zarazem specjalistka od homeopatii. Udałam się do niej z synem na wizytę. Kobieta przyjęła nas w swoim gabinecie. Sprawiała wrażenie osoby profesjonalnej, ale jej metody diagnostyczne trochę mnie zdziwiły… Pytała, jak dziecko śpi, jaka jest jego psychika, jak wygląda jego stan emocjonalny. Badanie polegało między innymi na… wąchaniu nóg syna. Mateusz dostał od pani doktor jakieś granulki, które okazały się niezwykle skuteczne. Mój syn miał wtedy zaledwie 3 lata. Niewiele wówczas rozumiał, więc raczej trudno przypuszczać, że w jego przypadku zadziałał efekt placebo. Lekarze podejrzewali u niego nawet astmę oskrzelową i bezskutecznie leczyli go antybiotykami. Wszystko to na próżno… Po zażyciu jednej granulki preparatu następnego dnia dziecko obudziło się zdrowe. Byliśmy z mężem zachwyceni! Homeopatię uznaliśmy za rewelacyjną i naturalną metodę leczenia. Nie znaliśmy nazw leków, które podawaliśmy dziecku. Otrzymywaliśmy je zresztą bez recepty, wprost z szuflady pani doktor. Co ciekawe, lekarka stanowczo odradzała nam leczenie dziecka w szpitalu. Powtarzała, że musimy jej zaufać. Mateusz chorował rzadziej, a jeśli już coś się przydarzyło, wystarczyło podać jedną, dwie granulki – i wszystko szybko przechodziło.