Wcale nierzadkie są sytuacje, w których modlitwa w językach traktowana jest jako kryterium duchowego dojrzewania aż po doświadczenie mistyczne, dlatego bywa ona niejako oczekiwana, a nawet wymuszana. Zagadnienie modlitwy językami jest bardzo na czasie i potrzebne w związku z liczebnością i popularnością grup modlitewnych w stylu charyzmatycznym, w których ten właśnie sposób zwracania się do Boga i doświadczania interwencji Ducha Świętego jest dość znamienny – stwierdza Artur Winiarczyk, redaktor naczelny „Miesięcznika Egzorcysta”, we wprowadzeniu do czerwcowego numeru, który porusza zagadnienie daru języków.
Podczas podniesienia, gdy ksiądz wypowiedział słowa: „To jest Ciało Moje”, mężczyzna zawołał: „To nieprawda! To nie jest Jego Ciało”. Zaczął kląć, wymachiwać rękami i podskakiwać. Słowa kapłana bardzo go zdenerwowały. Zauważyłem, że miał na szyi różaniec, który często zdejmował i zakładał. Cały czas był pobudzony i rzucał wulgaryzmy –swoje doświadczenia wyniesione ze Mszy Świętej w Wąwolnicy opisuje Zbigniew.
Kilka lat temu przeprowadzono badania z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego, którym poddano osoby modlące się językami. Charakteryzując cel eksperymentu, jego inicjator, neurolog Andrew Newberg, stwierdził: „Glosolalia, zwana także mówieniem językami, nie jest naturalnym stanem umysłu (…)” – podkreśla ks. prof. Mariusz Rosik w tekście „Dar języków pod lupą”.
W przypadku daru języków mamy do czynienia zatem jak najbardziej z językiem (lingua), który jest zarazem głosem ludzkim (vox) i mową (locutio). To ważne, by podkreślić, że dar ten nie jest wyłącznie dźwiękiem czy hałasem. Nie jest również bezsensownym bełkotem, którego nikt nie rozumie – ani ja, ani nawet sam Pan Bóg. Jeżeli zaś jest tylko wypowiadaniem dziwnych dźwięków, to nie mamy do czynienia z nadprzyrodzonym darem, ale chyba wyłącznie przebłyskiem artystycznego talentu, który powinno się objawić np. na Warszawskiej Jesieni – wyjaśnia o. dr hab. Tomasz Gałuszka OP, w wywiadzie zamieszczonym w naszym miesięczniku.
Modlitwa glosolalią staje się werbalizacją wewnętrznych doświadczeń i wyraża pewne uczucia i myśli. Tak jak można mówić o języku malarstwa, sztuki czy tańca, tak samo można mówić o darze glosolalii jako języku modlitwy i uwielbienia. Tylko w pewnym stopniu przypomina ona język z jego strukturami. Dar języków staje się więc mową niepojęciową – podkreśla ks. Daniel Wójcik w tekście „Glosolalia modlitewna”.
Gdziekolwiek kultura pozostawiła po sobie pismo, tam odnajdujemy dowód powszechnego występowania magii. A gdzie nie było spisanej historii, tam tradycja ustna przekazała takie starożytne praktyki. (…) Dzisiaj prymitywne kultury Trzeciego Świata nadal praktykują magiczne dziedzictwo. Niestety, w ciągu ostatnich 500 lat, z powodu handlu niewolnikami, Afryka stała się największym eksporterem magii i czarów do Europy, Ameryki Północnej i Południowej. Z kolei, bazując na swoim doświadczeniu jako egzorcysty, uważam, że kontakt z magią miało 50-60% białych i 80-90% Latynosów. Natomiast ponad 90% Afrykańczyków miało z nią kontakt intensywny – stwierdza ks. Cliff Ermatinger, egzorcysta archidiecezji Milwaukee w USA, w tekście „Dlaczego magia jest niebezpieczna?”.
Modlitwa w istocie nie polega (…) na wypowiadaniu słów, czy tym bardziej na mówieniu językami (glosolalia lub ksenoglosja), ale na zwróceniu się do Boga i na doświadczeniu Jego bliskości – na zjednoczeniu z Nim. Jednak ta intymna komunia z Trójcą Osób dokonuje się nie na skutek ludzkich wysiłków, pięknych słów, surowych umartwień itp., lecz dzięki łasce Bożej – wyjaśnia ks. prof. Marek Chmielewski.
Już w IV w. Grzegorz z Nazjanzu, patriarcha Konstantynopola oraz erudyta, który zdobywał wykształcenie w Cezarei Nadmorskiej, Aleksandrii i Atenach, pytał, czy apostołowie rzeczywiście przemawiali w obcych językach, czy raczej mówili we własnym języku, a świadkowie wydarzenia słyszeli swoją mowę. Grzegorz próbował rozwiązać ten dylemat, stawiając znaki przestankowe w tekście Dziejów Apostolskich w innych niż zazwyczaj się przyjmuje miejscach. Doszedł do wniosku, że apostołowie mówili po aramejsku, cud zaś dotyczył słuchaczy, nie mówiących. Hipoteza „cudu uszu” ma jednak słabe podstawy – wskazuje ks. prof. Mariusz Rosik w kolejnym tekście pt.: „Dar języków w Dziejach Apostolskich”.
Wielu sceptyków, słysząc o modlitwie w językach, klasyfikuje ją prostym i dosadnym słowem: głupota. Nie da się ukryć, że słysząc ludzi, modlących się w ten sposób, łatwo osądzić ich o to, że są niespełna rozumu. Gdy widzimy dorosłych ludzi, często wyglądających na poważnych, którzy gaworzą jak dzieci nieumiejące mówić, nietrudno odnieść takie wrażenie – uwypukla ks. Krzysztof Kralka SAC w artykule „Mistyka czy mistyfikacja? Spory o modlitwę w językach”.
W numerze także m.in. o św. Janie Grande, a także odpowiedź na pytanie, co to jest dar języków i jak należy interpretować tę formę modlitwy.