Bóg nikogo nie odrzuca, każdy ma u Niego szansę – „Mojżesz kazał takie kamienować. A Ty co mówisz?” (J 8,4). Bóg czyni więcej: często odrzuconego, nawet przez najbliższych, powołuje na współpracownika w nawracaniu innych, również tych, którzy go odrzucili.
Poniżej zamieszczam świadectwo potwierdzające, że „drogi Boże nie są jak nasze”:
„Ojciec alkoholik. O godz. 2.20 dzwoni telefon: tato miał zawał. Mama jest przerażona, mówi, że to już koniec. Pakowanie w pośpiechu, wyjazd w daleką drogę. Może zdążę się pożegnać… Jezu, zlituj się nad moim tatą. Nigdy nie modliłam się tak żarliwie o niego, nigdy nie modliłam się, żeby przestał pić… Ale teraz ulituj się!”.
Jak to możliwe, żeby nie modlić się za ojca – i to w takiej potrzebie? Na szczęście jeszcze nie jest za późno. Można w kilka dni naprawić błędy całego życia. Decyzja natychmiastowa, realizowana od zaraz. I przy pierwszej możliwości ucałowanie rąk ojca-alkoholika. Także zmiana w mamie i całej rodzinie.
„Godz. 11.00. Jesteśmy na oddziale intensywnej terapii. Pani doktor mówi: »Pacjent w zasadzie nie żyje, za niego pracują maszyny. Nawet gdyby się obudził, to stan będzie wegetatywny«. Jestem przy łóżku ojca… Całuję pierwszy raz w życiu ojca w ręce, serce mi wali, dziękuję Bogu, że mogę się z nim pożegnać, dziękuję Bogu za mojego tatę. Jego oczy są zamknięte, a moje się otwierają… Mama żegna się z mężem, błogosławi go i całuje, jest spokojna (po opatrzeniu ojca sakramentem namaszczenia chorych ojca Bóg i ją umocnił). W ufnej modlitwie oddaje ciało i duszę męża w ręce Maryi. Akty strzeliste lecą do nieba jak błyskawice”.
Do tej pory mama miała dla niego tylko słowa odrzucenia. Dopiero teraz oddaje męża Bożemu miłosierdziu. Łaski sakramentu spływają nie tylko na umierającego, ale i na bliskich.